W połowie lipca samorząd adwokacki skierował do swoich członków ankietę dotyczącą funkcjonowania zawodu i jego przyszłości. Okazało się, że adwokaci nie chcą się łączyć z radcami. Uważają, że radcy to jedynie korporacja zawodowa, adwokaci zaś to zawód z tradycjami i honorami. Chcą jednak pracy na etacie – przywileju, który zarezerwowany jest dla radców. I to mnie najbardziej zaskakuje. Nie tak dawno bowiem, gdy była mowa o daniu radcom uprawnień do obrony w sprawach karnych, samorząd adwokacki twierdził, że praca na etacie nie daje rękojmi niezależności. Ciekawe, co adwokaci by powiedzieli, gdyby teraz zakaz zatrudnienia na etacie w palestrze został zniesiony. Czy niezależność adwokacka również byłaby zagrożona? Odpowiedź chyba znamy wszyscy.
Podobnie jest z negocjacjami z Ministerstwem Sprawiedliwości w sprawie stawek za obronę z urzędu. Adwokaci się z nich wycofali, radcy nadal je prowadzą, choć nie wszystkie rozwiązania są dla nich w pełni satysfakcjonujące. Adwokaci postanowili też, że w ramach protestu i swego rodzaju kary dla resortu nie przedstawią do końca lipca prezesom sądów wykazu mecenasów uprawnionych do obrony w postępowaniu karnym (zobowiązuje ich do tego rozporządzenie ministra sprawiedliwości). Niewielki to strach dla Temidy, bo nie przesyłają jedynie list rezerwowych, tzw. B (z nazwiskami mecenasów, którzy nie wyrazili chęci występowania w sprawach karnych z urzędu, ale przyjmą je, gdy zabraknie chętnych z listy A). Nawet gdyby list nie przysłali wcale, sądy i tak sobie poradzą: wyznaczą adwokatów z dotychczasowych. Poza szumem, głosami oburzenia i zarzutami, że działania ministerstwa są tylko pozorne, adwokaci nie zrobili tak naprawdę nic.
Prawdą jest, że dotychczasowe stawki za urzędówki nie przystają do obecnych realiów. Zamiast jednak się obrażać, może warto – za przykładem radców prawnych – zacząć rozmawiać z ministerstwem, chowając do kieszeni dumę, która nie ma żadnych podstaw.
Radcy prawni prawdopodobnie porozumieją się z resortem. Przepisy o czynnościach z wyboru będą oddzielone od tych, które dotyczą pełnomocników z urzędu. Adwokaci z tych nowych przepisów też w końcu skorzystają. I choć ganią ministerstwo za brak chęci porozumienia i z radcowskim plebsem przy jednym stole siadać nie chcą, to pod ustawy z czasem chętnie się podepną. W końcu lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu.
Zapraszam do lektury najnowszej „Rzeczy o Prawie".