Wyrok TSUE ws. frankowiczów - każdy widzi to, co chciałby zobaczyć

TSUE nie nakazuje sądom krajowym unieważniania umów w przypadku uznania abuzywności klauzuli wymiany - piszą dr hab. Krzysztof Koźmiński i dr Michał Jabłoński.

Aktualizacja: 08.10.2019 16:32 Publikacja: 08.10.2019 15:57

Wyrok TSUE ws. frankowiczów - każdy widzi to, co chciałby zobaczyć

Foto: Adobe Stock

Na temat wydanego w czwartek wyroku Trybunał Sprawiedliwości w sprawie C-260/18 Dziubak powiedziano już ostatnio wiele, zwłaszcza w kontekście jego prokonsumenckiego wydźwięku (czy, wobec treści dyrektywy 93/13, a także dotychczasowego orzecznictwa TSUE, mógł on być inny?). Zasadnicze wnioski orzeczenia były przez świat prawniczy oczekiwane i nie są zaskoczeniem. Ostrożna lektura pozwala jednak dostrzec co najmniej kilka wątków prawnych, których zastosowanie w konkretnych sprawach na gruncie kredytów indeksowanych do kursu CHF może prowadzić do, niekoniecznie przyjaznych dla kredytobiorcy lub odbiegających od optymistycznych komentarzy „na gorąco" niektórych ekspertów, skutków. A są one ciekawe.

Dla przypomnienia, orzeczenie odnosi się do tych sytuacji, w których sąd uznał już, że klauzula wymiany jest nieuczciwa, co jest wszak zawsze przedmiotem indywidualnej oceny (i często kończy się ustaleniem przez sąd, że w sprawie danego kredytobiorcy klauzula wymiany takiego nieuczciwego charakteru nie ma – np. z uwagi na okoliczności dotyczące samego konsumenta). Ponadto, dotyczy kredytów indeksowanych, pomijając kredyty denominowane (uzasadnienie wyroku w ogóle się do nich nie odwołuje, co wskazuje na potencjalnie ograniczony zakres zastosowania tego orzeczenia w polskich realiach). W kontekście hurraoptymistycznych komentarzy po czwartkowej publikacji, warto również przypomnieć prawdę dość oczywistą: TSUE nie zakwestionował samej konstrukcji kredytu waloryzowanego do kursu waluty obcej. Podobnie jak do tej pory (np. w niedawnym wyroku z dnia 14 marca 2019 r. w sprawie C-118/17 Dunai) Trybunał wyraźnie odwołuje się do charakteru umowy kredytu waloryzowanego do kursu waluty obcej, tym samym przyznaje prawną dopuszczalność zawierania tego rodzaju umów.

Orzeczenie w sprawie C-260/18 ma więc de facto ograniczone znaczenie dla sporów dotyczących kredytów waloryzowanych do CHF w Polsce. Mimo to, emocje budziły następujące poruszone tam kwestie: dopuszczalność uzupełniania przez sąd krajowy treści umowy po wyeliminowaniu z niego postanowień uznanych za nieuczciwe (czyli „łatania dziur" w celu utrzymania kredytowego stosunku prawnego), unieważnienia umowy pozbawionej nieuczciwej klauzuli wymiany, a także usankcjonowania umowy w formule kredytu wyrażonego w PLN, ale oprocentowanego według preferencyjnej stawki LIBOR. Przyjrzyjmy się zatem stanowisku Trybunału.

Czytaj też:

Łętowska: Teraz polskie sądy muszą pokazać, na co je stać

Czy nabici we franki dobiją sądy

Po wyroku TSUE ws. kredytów: to nie jest prosta droga do nieba

Po wyroku TSUE nie wszystko jest jasne

Nieważność umowy jako środek ostateczny

Tym, co wielu umyka, jest fakt, że TSUE nie nakazuje sądom krajowym unieważniania umów w przypadku uznania abuzywności klauzuli wymiany. Wskazał on jedynie, że unijne przepisy takiemu rozwiązaniu się zasadniczo nie sprzeciwiają - rozstrzygnięcie o tym wymaga zastosowania prawa krajowego. Należy przypomnieć, że polski ustawodawca, implementując dyrektywę 93/13 do polskiego Kodeksu Cywilnego nie skorzystał z możliwości wskazanej w art. 8 dyrektywy (tj. wprowadzenia surowszych niż przewidziane w dyrektywie sankcji), w szczególności nie określił, że konsekwencją nieuczciwego charakteru umowy jest jej unieważnienie. Tym samym kwestia nieważności umowy kredytu indeksowanego do kursu CHF w przypadku wyeliminowania klauzuli wymiany będzie nadal rozstrzygana w oparciu o ogólne przepisy polskiego prawa cywilnego, a orzeczenie TSUE niczego w tym zakresie nie zmienia. A przypomnieć trzeba, że polskie sądy do tej pory rzadko stwierdzały nieważność stosunków prawnych łączących bank i konsumenta, sięgając po to rozwiązanie tylko jako środek ostateczny.

Co do praktyki uzupełniania treści stosunku prawnego po wyeliminowaniu z niego nieuczciwych klauzul, w oparciu reguły ogólne prawa cywilnego, tj. poprzez odwołanie do zasad współżycia społecznego i ustalonych zwyczajów (art. 56, 65 par. 1, 354 par. 1 KC) - Trybunał wykluczył taką możliwość, przypominając jednak, że zgodne z prawem Unii jest z kolei dokonywanie uzupełniania luk przepisami szczególnymi o charakterze dyspozytywnym. To żadna nowość – stanowisko takie wyrażono już we wcześniejszych rozstrzygnięciach, np. wyroku w „węgierskiej sprawie" Kásler (C-26/13) lub wyroku w „sprawie hiszpańskiej" Abanca Corporación Bancaria i Bankia (C-70/17 i C-179/17). Innymi słowy: wyrok w sprawie Dziubak nie musi oznaczać jakiegokolwiek poważniejszego wstrząsu dla krajowej praktyki orzeczniczej, bowiem od 2009 r. w polskim kodeksie cywilnym obowiązuje przepis art. 358 par. 2 (w aktualnym brzmieniu: „Wartość waluty obcej określa się według kursu średniego ogłaszanego przez Narodowy Bank Polski z dnia wymagalności roszczenia, chyba że ustawa, orzeczenie sądowe lub czynność prawna zastrzega inaczej."). Jest on dokładnie takim, dopuszczalnym w świetle orzecznictwa TSUE, szczególnym przepisem dyspozytywnym, może więc być zastosowany przez sąd w przypadku ustalenia nieuczciwego charakteru umownej klauzuli wymiany. Dodatkowym argumentem na rzecz stosowania art. 358 par. 2 KC jest przyjęta w polskim prawie zasada bezpośredniego działania nowej w odniesieniu do stosunku prawnego o charakterze ciągłym, jakim przecież umowa kredytu hipotecznego indeksowanego niewątpliwie jest. Dalsze „życie umowy" po eliminacji z niej postanowień abuzywnych pozostanie zatem wciąż kwestią techniki orzekania sędziego krajowego, który – rezygnując z posiłkowania się klauzulami generalnymi – może skierować się do innego rodzaju argumentacji, zgodnej ze stanowiskiem Trybunału i uzasadniającej utrzymanie waloryzacji umownej, opartej na przepisie dyspozytywnym (art. 358 par. 2 KC).

Klauzula wymiany stanowi element głównego przedmiotu umowy

Ważna jest też konkluzja TSUE co do dopuszczalności funkcjonowania umowy kredytu indeksowanego po, ewentualnym wyeliminowaniu z niej klauzuli wymiany, jako umowy w formule kredytu wyrażonego w PLN, ale oprocentowanego według preferencyjnej stawki LIBOR. TSUE (inaczej niż sugerował to Rzecznik Generalny G. Pitruzzella w opinii w tej sprawie; odmiennie też od opracowania opublikowanego niedawno przez Biuro Studiów i Analiz Sądu Najwyższego) wprost wskazuje, że stanowiłoby to zmianę charakteru głównego przedmiotu umowy, a zatem trudno sobie takie rozwiązanie wyobrazić. Pośrednio przypomina więc rzecz oczywistą: istotą umowy kredytu indeksowanego do kursu waluty obcej jest uzyskanie przez konsumenta niższej ceny pożyczanego kapitału jako ekwiwalentu dla ryzyka kursowego (a zatem ryzyko kursowe jest immanentną i, w tym sensie, normalną i dopuszczalną cechą tego kredytu).

Interesujące jest wyraźne potwierdzenie przez TSUE, w kolejnym już orzeczeniu (tak jak we wspomnianej sprawie Dunai; notabene polskie orzecznictwo podchodziło do tej kwestii inaczej, nie licząc ostatnich wyroków Sądu Najwyższego z dnia 9 maja 2019 r. w sprawie I CSK 242/18 oraz z dnia 4 kwietnia 2019 r. w sprawie III CSK 159/17), że klauzula wymiany stanowi element głównego przedmiotu umowy. Jeśli tak przyjmą polskie sądy, a należy się tego spodziewać – mamy nowy front w wojnie kredytobiorców z instytucjami kredytowymi, potencjalnie korzystny dla banków. Zgodnie bowiem z dyrektywą 93/13 postanowienia umów stanowiące główny przedmiot umowy nie podlegają ocenie abuzywności, jeśli zostały wyrażone prostym i zrozumiałym językiem (art. 4 ust. 2 dyrektywy). Jeśli więc bank przekona sąd, że klauzula wymiany jest tak sformułowana, to – niezależnie od zarzutów konsumenta – nie będzie możliwości jej podważenia. Orzeczenie TSUE zatem nie tyle ułatwia zakwestionowanie umowy kredytu, co tworzy nowe sposoby jej ochrony.

Na tym nie kończą się różnice w stanowiskach TSUE i Rzecznika Generalnego. Trybunał inaczej widzi moment oceny skutków ewentualnego unieważnienia umowy: o ile w opinii Rzecznika był to moment rozstrzygnięcia sporu, to wg TSUE jest to chwila wszczęcia sporu (różnica nawet kilku lat – a okres ten nie pozostaje bez znaczenia dla analizy sytuacji konsumenta w przypadku unieważnienia umowy). Nie miejsce tu na rozwijanie tej uwagi, lecz stanowisko Trybunału odbiega w pewnym sensie od obowiązującej w polskim procesie cywilnym zasady orzekania według stanu faktycznego i prawnego na moment wyrokowania (art. 316 par. 1 KPC).

Czy wyrok stanowi przełom?

W końcu, warto raz jeszcze przyjrzeć się (sygnalizowanej już w opinii Rzecznika Generalnego) kwestii kierowania przez sąd do konsumenta, poinformowanego wcześniej przez sąd o skutkach unieważnienia umowy, pytania o to, czy godzi się na unieważnienie umowy. Abstrahując od problemów procesowych z tym związanych na gruncie przepisów polskiej procedury cywilnej (nierównorzędność stron, brak jasnej formuły procesowej w której sąd mógłby to zrobić), konieczne wydaje się wyjaśnienie istotnego nieporozumienia, które w licznych wypowiedziach przewija się od czwartku w przestrzeni publicznej. Nie jest tak, że wyrok w sprawie C-260/18 daje konsumentowi prawo „wybrania sobie" skutków prawnych zakwestionowania umowy kredytowej – czyli, że w przypadku uznania przez niego, że upadek umowy byłby dla niego niekorzystny, mógłby on wyrazić wolę dalszego jej wykonywania na warunkach dla siebie korzystnych, tj. bez podważonej klauzuli wymiany. Nic bardziej mylnego – TSUE nie nakazuje sądowi zaproponowania konsumentowi alternatywnego korzystnego scenariusza. Stanowisko Trybunału jest dla kredytobiorcy niestety mniej optymistyczne: jeśli uzna on, że nie chce unieważnienia umowy, to tym samym wycofuje zarzuty względem klauzuli wymiany, a więc godzi się na obowiązywanie wobec niego umowy łącznie z tym postanowieniem.

Czy komentowany wyrok stanowi zatem przełom? Odpowiedź uzależniona jest od postawy polskich sądów i reakcji środowiska prawniczego na wskazówki Trybunału – teza ta jest jednak co najmniej dyskusyjna. Niewątpliwie konfrontacja pisemnej treści orzeczenia z emocjonalnymi głosami prezentowanymi zaledwie kilka minut po ustnym ogłoszeniu wyroku pokazuje, że łatwo jest dyskutować o tekstach, których się nie czytało. Zbyt szybko pozwalamy, aby emocje i myślenie życzeniowe (skądinąd w tym przypadku spodziewane i zrozumiałe) wypierały rzetelną analizę treści orzeczenia, w konsekwencji każdy widzi w nim to, co chciałby zobaczyć, a nie to co w istocie z niego wynika. A to, że niekoniecznie służy to jakości debaty, to już inna historia...

dr hab. Krzysztof Koźmiński – prezes Fundacji Laboratorium Prawa i Gospodarki, współautor książki „Bankowe kredyty waloryzowane do kursu walut obcych w orzecznictwie sądowym" (Warszawa 2018), pracownik naukowy Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego

dr Michał Jabłoński - wiceprezes Fundacji Laboratorium Prawa i Gospodarki, współautor książki „Bankowe kredyty waloryzowane do kursu walut obcych w orzecznictwie sądowym" (Warszawa 2018), adwokat, counsel w międzynarodowej Kancelarii Dentons

Na temat wydanego w czwartek wyroku Trybunał Sprawiedliwości w sprawie C-260/18 Dziubak powiedziano już ostatnio wiele, zwłaszcza w kontekście jego prokonsumenckiego wydźwięku (czy, wobec treści dyrektywy 93/13, a także dotychczasowego orzecznictwa TSUE, mógł on być inny?). Zasadnicze wnioski orzeczenia były przez świat prawniczy oczekiwane i nie są zaskoczeniem. Ostrożna lektura pozwala jednak dostrzec co najmniej kilka wątków prawnych, których zastosowanie w konkretnych sprawach na gruncie kredytów indeksowanych do kursu CHF może prowadzić do, niekoniecznie przyjaznych dla kredytobiorcy lub odbiegających od optymistycznych komentarzy „na gorąco" niektórych ekspertów, skutków. A są one ciekawe.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Adam Glapiński przed Trybunałem Stanu. Jakie jest drugie dno