Teza 1: Trzymiesięczny okres na wdrożenie przez pracodawców regulacji wewnętrznych chroniących sygnalistów jest wystarczający.
Teza 2: Ustawa o sygnalistach w obecnym kształcie może być nadużywana. Może dochodzić do zgłaszania naruszeń tylko po to by zyskać ochronę przed zwolnieniem lub zaszkodzić konkretnej osobie lub firmie której zgłoszenie dotyczy.
Przepisy ustawy o sygnalistach przewidują odpowiedzialność cywilnoprawną oraz karną za dokonywanie zgłoszeń w złej wierze. W art. 15 projektu ustawy o sygnalistach wskazano bowiem, że ,,osoba, która poniosła szkodę z powodu świadomego zgłoszenia lub ujawnienia publicznego nieprawdziwych informacji przez sygnalistę, ma prawo do odszkodowania lub zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych od sygnalisty, który dokonał takiego zgłoszenia lub ujawnienia publicznego". Z kolei w art. 57 przedmiotowej ustawy przewidziano, że ,,kto dokonuje zgłoszenia lub ujawnienia publicznego, wiedząc, że do naruszenia prawa nie doszło, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Wykorzystywanie ustawy o sygnalistach do dokonywania zgłoszeń mających na celu zaszkodzenie konkretnej osobie lub firmie (której dotyczy zgłoszenie) wydaje się być więc mało prawdopodobne. Możliwość zastosowania kary izolacyjnej stanowi skuteczny środek odstraszający przed świadomym zgłaszaniem naruszeń prawa, do których nigdy nie doszło.
Wiem, że w trakcie różnych szkoleń lub rozmów prowadzonych przez prawników naszej kancelarii - formułowane są podobne obawy ze strony słuchaczy lub klientów. Rozumiem je, ale wydaje mi się, że można "zarządzić" tym problemem oraz zminimalizować ryzyka prawne z tym związane. I zadaniem prawników jest to, by tak właśnie się stało.
Teza 1: Katalog naruszeń, które mogą być przedmiotem zgłoszenia sygnalisty powinien być ograniczony tylko do przepisów dotyczących prawa publicznego np. zamówień publicznych, zapobiegania praniu brudnych pieniędzy czy ochrony środowiska . Prawo pracy nie powinno być ujęte w katalogu naruszeń, które mogą być przedmiotem zgłoszenia sygnalisty.
Teza 2: Sygnaliści powinni być objęci ochroną przed działaniami odwetowymi już od momentu dokonania zgłoszenia.
Teza 3: Rzecznik praw obywatelskich powinien być podmiotem właściwym do przyjmowania zgłoszeń zewnętrznych od sygnalistów.
Teza 1: Sprawa Tomasza Szmydta dowodzi, że polskie sądownictwo należy lepiej zabezpieczyć przed działaniami obcych służb.
Choć sprawa Tomasza Szmydta wywołała uzasadnione emocje społeczne oraz zainteresowanie mediów wymiarem sprawiedliwości z nowej perspektywy, tj. w kontekście potencjalnych działań obcych służb - zaskakujące jest, że do tej pory temat był raczej ignorowany. Mimo, że na przestrzeni ostatnich trzech dekad sądownictwo i wymiar sprawiedliwości należały do najczęściej poruszanych w polskiej debacie publicznej (m.in. kwestia rozliczeń z przeszłością komunistyczną, ustrój sądownictwa, popełniane błędy, niska efektywność i ciągnące się latami procesy, niedoinwestowanie, skomplikowane i permanentnie zmieniające się procedury, granice wykładni prawa itp.) - wydaje się, że formułowane opinie były i są na ogół tendencyjne, uproszczone i emocjonalne.
Tymczasem judykatywa stanowi jeden z kluczowych obszarów działalności państwa, który musi być należycie zabezpieczony przed działalnością obcych służb. Zwłaszcza w aktualnym położeniu Rzeczypospolitej Polskiej, czyli kraju frontowego, znajdującego się w bezpośrednim zagrożeniu ze wschodu.
Teza 2: Trzeba poprawić dotychczasowe procedury dotyczące dopuszczania sędziów do informacji niejawnych, a także weryfikacji kandydatów na stanowisko sędziego.
Teza 3: Trzeba rozszerzyć procedury sprawdzające kontrwywiadowcze na wszystkich sędziów na takich zasadach jak do wszystkich osób, które mają dostęp do informacji niejawnych.
Sprawa Tomasza Szmydta jest oczywiście szokująca i bulwersująca. Z drugiej jednak strony - jest na razie pojedynczym, odosobnionym przypadkiem. W konsekwencji należy zachować pewien umiar w ocenach oraz ostrożność po stronie prawodawcy: ewentualna nowa regulacja powinna być proporcjonalna i zgodna z zasadami konstytucyjnymi. Dobre prawo nie powinno być stanowione pod wpływem emocji, intuicji, czy jednorazowego przypadku.
Trzeba tu wyważyć różne wartości ustrojowe i przeprowadzić pewien bilans zysków i strat. Nie możemy np. pozwolić sobie na sytuację, w której procedury kontrolne naruszałyby niezależność i niezawisłość sądownictwa lub choćby generowały nadmierne ryzyka na tym polu.
Ale nie powinniśmy też przejść obok tej sprawy obojętnie, przyjmując optymistycznie, że nic się nie stało, ponieważ jest to wyłącznie kazus jednej "czarnej owcy", człowieka złamanego, który sprzeniewierzył się swoim zobowiązaniom zawodowym.
Rekomendowałbym rządzącym, by reformować ten obszar ostrożnie, lecz niezwłocznie - właśnie teraz, gdy silne jest społeczne oczekiwanie dla wprowadzenia mechanizmów kontrolnych ograniczających ryzyko pojawienia się podobnych przypadków w przyszłości.
Teza 1: Należy przywrócić składkę zdrowotną sprzed Polskiego Ładu (przedsiębiorcy płacili ją w stałej kwocie, zarówno przedsiębiorcy, jak i pracownicy mogli odliczyć jej większą część od podatku).
Teza 2: Należy wprowadzić składkę zdrowotną zgodnie z propozycją Ministerstwa Finansów (przedsiębiorcy na skali płacą ją w stałej kwocie, przedsiębiorcom na liniowym PIT i ryczałcie zwiększa się ona po przekroczeniu określonego limitu dochodów/przychodów).
Teza 3: Budżet państwa powinien sfinansować ubytek w finansach NFZ po zmianach wysokości składki zdrowotnej, jaką mają płacić przedsiębiorcy.
Teza 1: Proponowane zmiany przez Ministerstwo Sprawiedliwości dadzą gwarancje niezależności i bezstronności Trybunałowi Konstytucyjnemu teraz i w przyszłości.
Oczekiwanie, że organy władzy publicznej (zwłaszcza judykatywy) będą niezależne i bezstronne, stanowi oczywiście piękną i godną poparcia ideę.
Problem w tym, że - jak pokazują realne doświadczenia historyczne oraz bogata literatura prawnicza - organy sądownictwa konstytucyjnego (sądy lub trybunały konstytucyjne, a także inne organy uprawnione do weryfikacji zgodności aktów normatywnych z konstytucją) są instytucjami w mniejszym lub większym stopniu zaangażowanymi w spór polityczny, światopoglądowy, aksjologiczny.
Obserwacja zagranicznej praktyki ustrojowej prowadzi do wniosku, że po prostu tak jest i musi być, ponieważ na normy konstytucyjne składają się w większości ogólne zasady, które mogą być dość swobodnie rozumiane (np. ochrona życia ludzkiego, wolność jednostki, godność osoby, zrównoważony rozwój, czy bezpieczne warunki pracy), czyli orzekający w tych sprawach sędziowie zawsze interpretują je przez pryzmat określonych stanowisk filozoficznych, ocen społecznych, a także partykularnych doświadczeń i subiektywnych wrażliwości. Przejawia się to w tym, że współcześnie to na ogół właśnie sądy konstytucyjne - a nie parlamenty - dokonują radykalnych przełamań dotychczasowego stanu prawnego w sprawach trudnych i kontrowersyjnych, jak np. aborcja czy eutanazja, zresztą niekoniecznie w stronę liberalno-progresywną, bo również w konserwatywną.
W tym sensie sądownictwo konstytucyjne nie jest żadnym "negatywnym ustawodawcą" (którego rola ogranicza się jedynie do eliminacji sprzecznych norm w hierarchicznym systemie prawnym), a faktycznie prawodawcą pozytywnym, który "aktywnie tworzy", "twórczo interpretuje" i "nadbudowuje".
Standardem zagranicznym, choć niepożądanym, jest też to, że bardzo często sędziami organów sądownictwa konstytucyjnego zostają byli politycy albo prawnicy-celebryci, rozpoznawalni ze względu nie tylko na swój dorobek zawodowy lub naukowy, ale wyraziste wypowiedzi i konkretną światopoglądową afiliację.
W konsekwencji: w instytucję sądownictwa konstytucyjnego wpisany jest z założenia nieusuwalny element polityczny. Prowadzi to do stanu, w którym z jednej strony instytucja sądownictwa konstytucyjnego ma żarliwych obrońców i zwolenników, z drugiej zaś strony niemałe grono, składające się często z wybitnych prawników, przeciwników, podnoszących zastrzeżenia względem modelu, w którym relatywnie niewielka grupa osób uzyskuje władzę negowania rozstrzygnięć parlamentu.
Teza 2: Tzw. sędziowie dublerzy nie będą mogli orzekać i powinni ustąpić miejsca poprawnie wybranym sędziom TK.
Teza 3: Wybór przez Sejm sędziów TK większością kwalifikowaną 3/5 głosów zapewni niezależność Trybunału.
Niewątpliwie "wymuszanie" przez prawodawcę warunku osiągnięcia wysokiej większości w Sejmie - prowadzi do kompromisu i zwiększa prawdopodobieństwo wyboru osób umiarkowanych. Oceniam to pozytywnie.
Mam jednak wątpliwość, czy aktualnie zgłaszane propozycje motywowane są wolą osiągania kompromisu, czy przeciwnie - dążeniem do "oczyszczenia" Trybunału z sędziów wybranych przez adwersarzy politycznych.
Uważam, że trzeba odróżnić dwie rzeczy: ewentualne uchybienia prawne popełnione w procesie wyboru sędziów i ich skutki prawne, a instytucję kadencyjności, która jest gwarantowana konstytucyjnie i pociąga za sobą to, że każdy kolejny rząd jest ograniczony w realizacji swojego programu, w tym obsadzaniu stanowisk publicznych. Nie przekonuje mnie prowadzona - nawet pod sztandarami "praworządności" lub "przywracania niezależności" - krucjata przeciw decyzjom poprzedniej władzy, zwłaszcza, gdy obóz rządzący nie dysponuje dostateczną większością parlamentarną (a zatem mandatem społecznym) do wprowadzania rewolucyjnych zmian ustrojowych.