Ten zawód wymaga jednak szczególnej cechy charakteru: bezwzględności. Niezbędnej przy skutecznym ściąganiu długów z emeryta, który nie spłaca kredytu. Potrzebnej przy dorzynaniu przedsiębiorcy, któremu powinęła się noga i nie jest w stanie spłacić swoich długów. Ta bezwzględność jest jednak bezcenna przy ściąganiu wierzytelności z kanciarzy i naciągaczy, którzy z założenia nie chcą spłacać swoich zobowiązań i zrobią wszystko, by ukryć majątek. W takich przypadkach szybkie i skuteczne działanie komorników służy polskim przedsiębiorcom. Bo przecież komornik żyje ze ściągania długów w imieniu państwa.
Liczne w ostatnich latach przykłady nieetycznego zachowania komorników wskazują jednak, że wiele osób, które pracują w tym zawodzie, nie dorosło do niezbędnej w nim innej cechy: odpowiedzialności. Przykładem niech będzie emerytka, która straciła oszczędności całego życia, bo miała takie samo imię i nazwisko jak dłużniczka, a komornikowi nawet nie przyszło do głowy, aby sprawdzić, że chodzi o zupełnie inną osobę.
Ta komornicza hossa powoli się jednak kończy. Od początku przyszłego roku ma wejść w życie nowela przepisów przewidująca lepszy nadzór sądów i ministra sprawiedliwości nad państwowymi egzekutorami długów. Pojawi się limit spraw, które będą mogli wziąć do załatwienia. Skończy się hurtowe ściąganie długów, przy którym dochodzi do największych nieprawidłowości. Zmniejszą się także opłaty komornicze, które skutecznie odstraszą osoby zainteresowane wyłącznie zarabianiem dużych pieniędzy na cudzej krzywdzie. Pytanie, jak ten eksperyment wpłynie na rozliczenia przedsiębiorców z ich kontrahentami. Gdy nie będzie komu ściągać długów w imieniu państwa, na pewno znajdą się chętni do ściągania ich na własny rachunek.