Gdy budzą się demony" to film znakomitego twórcy Rolanda Joffé, którego widzowie pamiętają z „Misji" i „Pól śmierci". Trafił on na polskie ekrany dopiero trzy lata po światowej premierze. Takie opóźnienia nie mają miejsca, od kiedy Polska weszła do Europy. Film miał rozpowszechnić dwa lata temu duży dystrybutor Monolith, lecz się wycofał, podając powody „wyłącznie biznesowe". Film wzięła więc mała firma Kondrat Media, jednak to przejmujące dzieło udało się umieścić w Warszawie tylko w dwóch marginalnych kinach.
W „Co jest grane" – przewodniku „Gazety Wyborczej" – o najnowszej pracy Rolanda Joffé nie ma ani słowa. Jeśli recenzenci Paweł Felis i Paweł Mossakowski nie zdążą wcześniej czegoś obejrzeć, dają omówienie według materiałów promocyjnych bez oceny liczbą gwiazdek. Tym razem zapadła cisza. „Polityka" także milczy, a znalazła miejsce dla recenzji trzech mniej ważnych filmów. Zdzisław Pietrasik najwyżej ocenił „subtelną historię związku starszego mężczyzny z młodym przybyszem z Ukrainy, który zaczyna się od płatnej usługi seksualnej".
Nie miejmy nic przeciwko tak subtelnym związkom! Ale czy nie warto było powiadomić czytelników, że mogą też obejrzeć fabułę wybitnego artysty o założeniu Opus Dei, potężnej i kontrowersyjnej organizacji wewnątrz Kościoła katolickiego? Jej twórca Josemaria Escriva został ogłoszony świętym przez Jana Pawła II w obecności pół miliona wiernych na placu św. Piotra w Rzymie. Był „jednym z największych świadków chrześcijaństwa" – jak ocenił uwielbiany w Polsce papież. Filar Kościoła z taką rekomendacją jakoś się nie rzucił w oczy recenzentom, nawet w konserwatywnej „Rzeczpospolitej".
Blokada dystrybucji filmu i zamilczenia przez media głównego nurtu nie są skutkiem „intryg Opus Dei". Wiadomość podał jako plotkę portal NaTemat. Roland Joffé przedstawia nader pochlebny obraz ks. Escrivy. Na polskiej premierze w ostatnią środę przemówił przedstawiciel tejże organizacji. Dystrybutor Michał Kondrat wydaje się kościelnym partyzantem. Ten były pomocnik egzorcysty nakręcił dokument „Jak pokonać diabła" ze wskazówkami uwalniania się od opętań. Znalazł teraz nowe pole walki. Lecz komuś zależy, żeby do Opus Dei przylgnęła czarna legenda z filmu „Kod da Vinci" Rona Howarda oraz powieści Dana Browna. Wolą tamto fantazyjne oszczerstwo od afirmacji życia wysoce moralnego, lecz poddanego kierownictwu Kościoła.
I ty zostaniesz świętym
„Gdy budzą się demony" to fabuła z pierwszej linii frontu zmagań o rolę katolicyzmu we współczesnym świecie. Przedstawia splątane losy dwóch przyjaciół z dzieciństwa w Hiszpanii pierwszych dziesięcioleci XX wieku. Manolo zostaje opanowany przez zło, a Josemaria przez Boga, który zło tylko dopuszcza. Pierwszy jest skłonny do nienawiści – z braku miłości ze strony swojego ojca. Drugi przez ojca jest kochany, potrafi więc miłować nieprzyjaciół. Josemaria rozumie ich motyw walki o postęp i sprawiedliwość społeczną. A są to komuniści, którzy mordują takich jak on księży podczas wojny domowej lat 30. Panowały wtedy przepastne podziały, „trzeba było przysięgać na Biblię albo na nią napluć" – podaje napis na ekranie. Ścigany ks. Escriva pełni posługę kapłańską z ukrycia. Spowiada umówionych penitentów na ławce w zoo. Odprawia tajne msze w przyjaznych domach. W tym czasie opętany przez komunistów tłum rabuje i pali kościoły w celu „modernizacji" kraju i wyższej „cywilizacji".