W ostatnich latach o szacunku do prawa, a raczej jego braku rozpisujemy się w kontekście zmian w wymiarze sprawiedliwości. Nie wszyscy sędziowie są przecież sędziami, wyroki bywają niebyłe, a konstytucja obowiązuje w takim zakresie i kontekście, jaki pasuje władzy wykonawczej.
Skarbówka ignoruje dziesiątki wyroków korzystnych dla podatników
To jednak nie ten męczący konflikt skłaniał ostatnio do refleksji nad pogłębiającym się deficytem szacunku do prawa. Przyczynkiem do takich przemyśleń jest postępowanie skarbówki, które opisaliśmy na łamach „Rz”. W dużym skrócie: fiskus twierdzi, że zaliczki na poczet zysku wypłacane komplementariuszowi spółki komandytowej powinny być na bieżąco opodatkowane. I nie zgadza się na ulgę, choć zapadło już ponad trzydzieści wyroków, w których sądy stanęły po stronie podatników. Skarbówka ustępuje tylko tym, którzy sami przed sądem wygrają, na nic przytaczanie tych trzydziestu wyroków we wniosku o interpretację. Nieważne, zdaje się mówić fiskus, jaka jest linia sądów. Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi.
Czytaj więcej:
Można oczywiście twierdzić, że skarbówka tak musi, że powinna walczyć do upadłego o każdą złotówkę do budżetu, że ma próbować nawet w przegranych sprawach, taka już jej wredna – z perspektywy podatnika – rola.
Ale co ma sobie pomyśleć obywatel demokratycznego państwa prawnego – o którym mówi przecież Konstytucja RP – gdy powołuje się na trzydzieści wyroków organu publicznego, jakim są sądy, a skarbówka, inny publiczny organ, mówi jednoznacznie: mam te wyroki gdzieś. I czy skarbówka aby na pewno działa na korzyść finansów państwa, doprowadzając do kolejnych postępowań sądowych, które są finansowane z publicznych pieniędzy, a – jak wskazuje linia orzecznicza – jednocześnie z góry przegrane. I jak tu obywatel ma szanować prawo, jeśli nie szanuje go sam prawodawca?