Politycy mają różne ambicje. Na przykład Jarosław Kaczyński chciał zostać „emerytowanym zbawcą narodu”. Czy Andrzej Duda myślał o tym, by stać się „prezydentem wszystkich Polaków”? W 2017 roku mówił w TVP, że to niemożliwe, ale trzeba się starać. Pięć lat później w Radiu ZET powiedział jednak: „Mam głębokie poczucie, że jestem prezydentem wszystkich Polaków”. Jeśli tak, to z tej ambicji ostatecznie zrezygnował, na co wskazują jego ostatnie wypowiedzi i decyzje. Dzielą i są niepotrzebnie emocjonalne.
Czytaj więcej
Mogła być dyskusja. Jest konkurs na najgłupszy komentarz. Wygrywa Jarosław Kaczyński. Drugie miej...
Najpierw były słowa: „Niedawno jeden człowiek powiedział do mnie bardzo brutalnie: »Wie pan dlaczego w Polsce jest tyle zdrady i warcholstwa bezczelnego? Ponieważ dawno nikogo nie powieszono za zdradę«. To straszne, ale w tych słowach jest prawda".
Potem decyzja – ułaskawienie byłego prezesa stowarzyszenia Marsz Niepodległości Roberta Bąkiewicza (nie będzie musiał odbyć kary prac społecznych za naruszenie nietykalności cielesnej aktywistki Babci Kasi).
Kadencję prezydent Andrzej Duda kończy więc w kiepskim stylu. Drugi ruch był oczywiście polityczny. Ale jest wynikiem złych obliczeń.