Marek Kozubal: Poważny kryzys, gdy wojna u sąsiada

Obserwujemy dzisiaj najpoważniejszy kryzys w relacjach pomiędzy dowództwem armii, a cywilnym zwierzchnictwem. I to pomimo tego, że prezydent jest skłonny stanąć po stronie wojska.

Publikacja: 12.05.2023 19:07

Marek Kozubal: Poważny kryzys, gdy wojna u sąsiada

Foto: PAP/Tomasz Gzell

„Wierzę głęboko, że żyjemy w Państwie, które jest silne i sprawiedliwe...że żyjemy w kraju demokratycznym, że wiemy co to jest wymiar sprawiedliwości i nie ulegniemy złym emocjom” – powiedział dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych w wystąpieniu opublikowanym w piątek w mediach społecznościowych. Nie odniósł się wprawdzie do zarzutów stawianych mu przez ministra Mariusza Błaszczaka, który obwinia go o zaniedbania związane z informowaniem o incydencie, który miał miejsce 16 grudnia 2022 r., gdy rosyjska rakieta naruszyła polską przestrzeń powietrzną. Błaszczak ma do niego też pretensje, że nie była prowadzona skuteczna akcja poszukiwawcza rakiety.

Chociaż nie ma jasności do kogo Piotrowski kieruje swoje słowa, można je ocenić jako próbę rozsądnego tonowania nastrojów, w obliczu wschodniego zagrożenia. Nie atakuje, ale też nie polemizuje z niekorzystnymi wobec siebie tezami stawianymi przez Błaszczaka. Jego postawę możemy oceniać na wskroś odpowiedzialną. Bo nie stawia też w kłopotliwej sytuacji prezydenta, który jako zwierzchnik sił zbrojnych, może zdecydować o jego losie.

Przynajmniej na razie, nie jest też skłonny do kapitulacji przed politykami, chociaż w obliczu oskarżeń które wobec niego padły, mógł tak zrobić. Błaszczak przecież publicznie podważył jego kompetencje i wiarygodność.  

Czytaj więcej

BBN: Prezydent dowiedział się o rakiecie 26 kwietnia

Przypomnimy, że dowodzi on dzisiaj największymi ćwiczeniami w tym roku, które odbywają się w Polsce z udziałem wojsk sojuszniczych. Nie może zostawić swoich żołnierzy.  

Nie bez znaczenia jest też piątkowe stanowisko prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Wynika z niego, że Mariusz Błaszczak poinformował 26 kwietnia ok. godz. 20.15 o zdarzeniu szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacka Siewierę. Ten zaś Andrzeja Dudę, który przebywał wtedy w Mongolii. Zatem w dwa dni po tym, gdy rakietę znaleziono, i w momencie, gdy informowały o tym już media.   

W komunikacie BBN czytamy, że do 12 maja, do prezydenta nie wpłynęły zapowiadane dzień wcześniej przez szefa MON Mariusza Błaszczaka wnioski dotyczące konsekwencji służbowych wobec osób odpowiedzialnych według ministra za zaniedbanie obowiązków. „Informacje, w posiadaniu których jest aktualnie Prezydent RP nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, a ponadto Prezydentowi RP nie przedstawiono żadnego wniosku w tej sprawie. W ocenie Prezydenta RP konieczne jest odpowiedzialne działanie w celu uniknięcia podejmowania pochopnych decyzji” – poinformowało BBN.

To daje nadzieję, że najpewniej decyzje zapadną dopiero po dogłębnym zbadaniu o tym co się działo w grudniu poprzedniego roku.

Tym bardziej, że sprawa nie jest jednoznaczna. Wydaje się – przynajmniej tak wynika z sugestii generała Rajmunda Andrzejczaka, szefa Sztabu Generalnego WP, że niezwłocznie poinformował on swoich przełożonych o incydencie w polskiej przestrzeni powietrznej. Nie wiemy jednak w jaki sposób, i dokładnie kiedy. Na razie możemy tylko „ważyć słowo przeciwko słowu” – szefa sił zbrojnych i ministra obrony. Czy któryś z nich kłamie, to być może wyjaśni śledztwo, ale na to trzeba będzie czekać najpewniej miesiące, jeżeli nie lata. Tym bardziej, że wiedza na temat zdarzenia jest oklauzulowana.       

Nie ma jednak teraz wątpliwości, że mamy do czynienia z jednym z najpoważniejszych kryzysów wolnej Polski na linii politycy – armia. I że w tle jest walka nie tylko o to kto ma rację, ale też o autorytet najważniejszych dowódców Sił Zbrojnych, co w prosty sposób przekłada się na stan morale żołnierzy. Wojsko nigdy nie zaakceptuje pomiatania dowódcami, nawet wtedy gdy popełnili błąd. Bo w tym środowisku silna jest solidarność środowiskowa.

Czytaj więcej

Gen. Piotrowski: Wierzę, że żyjemy w państwie, które jest silne i sprawiedliwe

Być może właśnie Andrzejczak staje po stronie Piotrowskiego, bo od lat się znają, ufają sobie, współpracują i dla nich interes armii jest ważniejszy, niż polityków, który dzisiaj pełnią taki, a jutro może inny urząd. Nie oznacza to jednak, że wojsko ma być pozbawione cywilnej kontroli.

Wiadomo, że obydwie strony za sobą nie przepadają. Generał Andrzejczak „oszczędnie” uczestniczy w „eventach” organizowanych przez szefa MON, których celem jest głównie autopromocja ministra i jego formacji politycznej.          

Kluczową rolę w tym sporze ma szansę odegrać prezydent Andrzej Duda. To on decyduje o powołaniu i ewentualnym odwołaniu czołowych dowódców Sił Zbrojnych, i w tym względzie jest pryncypialny. Nie zawsze podejmuje decyzje zgodnie z tym co chciałby Błaszczak, czy stojące za nim ugrupowanie. Wydaje się, że istotniejszy jest dla niego interes Sił Zbrojnych. Dowodów na to jest wiele – prezydenckie BBN wielokrotnie w przeszłości krytycznie oceniało niektóre decyzje MON. To prezydent Duda zdecydował się na powołanie na kolejną kadencję obydwu generałów Andrzejczaka i Piotrowskiego. I szedł w tym względzie pod prąd propozycji ministra Błaszczaka. Generał Andrzejczak nie był faworytem wyścigu o drugą kadencję.

Prezydent może stwierdzić – ważąc racje obydwu stron, kto ma rację. Może też pełnić rolę mediatora, ale też osoby, która zainicjuje przegląd procedur związanych z działaniami instytucji państwa w obliczu zagrożenia. Taka też jest jego rola. „Dziury” proceduralne trzeba szybko łatać.

Najpewniej jednak nie zasypie okopów, w których zalegli adwersarze sporu. Tym bardziej, że na odsiecz Błaszczaka ruszyły już tzw. publiczne media, a te nie bawią się w niuansowanie.

„Wierzę głęboko, że żyjemy w Państwie, które jest silne i sprawiedliwe...że żyjemy w kraju demokratycznym, że wiemy co to jest wymiar sprawiedliwości i nie ulegniemy złym emocjom” – powiedział dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych w wystąpieniu opublikowanym w piątek w mediach społecznościowych. Nie odniósł się wprawdzie do zarzutów stawianych mu przez ministra Mariusza Błaszczaka, który obwinia go o zaniedbania związane z informowaniem o incydencie, który miał miejsce 16 grudnia 2022 r., gdy rosyjska rakieta naruszyła polską przestrzeń powietrzną. Błaszczak ma do niego też pretensje, że nie była prowadzona skuteczna akcja poszukiwawcza rakiety.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Rosyjską rakietą w Błaszczaka i PiS. „Duda raczej nie odwoła generała”
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rosyjski pocisk pod Bydgoszczą. Błaszczak murem za Błaszczakiem
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?