Kolejne wypowiedzi Przemysława Czarnka na temat kontrowersyjnego podręcznika do przedmiotu historia i teraźniejszość prof. Wojciecha Roszkowskiego pokazują, że zrobi wszystko, aby trafił on do szkół. Bo w istocie nie jest to projekt edukacyjny, ale polityczny, można wręcz pokusić się o tezę, że niezwykle ważny dla obozu władzy z punktu widzenia inżynierii społecznej. Chodzi bowiem o utrzymanie władzy, a w zasadzie zbudowanie przyszłego wyborcy PiS w oparciu o fobie partii opisane przez Roszkowskiego. Przypomnę, że jest to nienawiść do: lewicy, liberałów, chadeków, tzw. wartości europejskich, Unii Europejskiej, środowisk feministycznych, LGBT. Nie ukrywają tego ani Czarnek, ani Roszkowski.
Minister twierdzi, że ocena podręcznika jest rewelacyjna. I tu rozmija się z prawdą. Książka dostała ocenę pozytywną i warunkową (ze wskazaniem na pozytywną) oraz negatywną. Teraz oceniany jest przez kolejnego recenzenta. Ale minister już jest przekonany, że skutek będzie pomyślny, bo podręcznik „ma pokazać Polskę w prawdzie i to boli tych, którzy prawdę przed Polakami ukrywali”.
Czytaj więcej
W podręczniku do nowego przedmiotu historia i teraźniejszość nie ma ani słowa o Lechu Wałęsie czy Tadeuszu Mazowieckim. Mimo to znalazły się w nim noty o Lechu Kaczyńskim i Antonim Macierewiczu. A sama książka przypomina bardziej zideologizowany esej, zbieżny z przekazem Zjednoczonej Prawicy, niż podręcznik dla dzieci. Dla niektórych zdających maturę obowiązkowy do przyswojenia.
Nie bez powodu bronił umieszczonego przez Roszkowskiego fragmentu o charakterze pedofilskim ze wspomnień Daniela Cohna-Bendita, bo ten polityk – uzasadniał Czarnek – jest „degeneratem i zboczeńcem i który następnie przeniknął do polityki Unii Europejskiej”. Najpierw twierdził, że „ministerstwo nie jest od tego, żeby recenzować podręczniki”, a potem, że Roszkowski „skrócił ten cytat tak, aby nie szokował, i zrobił opis mniej uderzający w oczy”. Stało się to wtedy, gdy nawet państwowa komisja badająca przypadki pedofilii skrytykowała ten fragment książki, bo może spowodować „seksualizację młodego czytelnika”.
W wypowiedzi dla PAP Roszkowski przekonywał, że ataki na jego książkę wynikają z tego, że „wojna kulturowa przybrała na sile”, a atak ten „obnaża hipokryzję oraz chorobę mediów głównego nurtu w Polsce”. Bo jego zdaniem te same media „z zachwytem relacjonują tęczowe piątki w szkołach albo promują naukę masturbacji od przedszkola poczynając”.