W pierwszych dniach stycznia 2011 roku odeszło dwóch pisarzy mojego pokolenia. Zmarł Leszek Płażewski ur. w 1936 roku. Zmarł Jerzy S. Sito ur. w 1934 roku. Obaj byli w pewien sposób związani ze „Współczesnością”, literackim tygodnikiem młodych powstałym w okolicach Października 1956 roku.
Jerzy S. Sito, syn polskiego oficera zamordowanego w Katyniu, zesłany z rodziną do Kazachstanu, opuścił Związek Radziecki wraz z Andersem. Po wojnie zamieszkał w Londynie, tam się kształcił i zaczął pisać wiersze, związał się z emigracyjną grupą poetycką Kontynenty. Wrócił do Polski w 1959 roku.
Leszek Płażewski podobnie jak ja ruszył w drogę do pisarstwa dojazdową kolejką elektryczną z podwarszawskich Włoch. Wywodził się z tych, którym impet do twórczości literackiej dały wstrząsy i nadzieje 1956 roku.
[wyimek]Żegnam Leszka i Jurka z nadzieją, że kiedyś się spotkamy[/wyimek]
Jerzy S. Sito tworzył klasyczną poezję osadzoną w tradycji wielkich poprzedników, przekładał z angielskiego ulubionych poetów i dramatopisarzy, znalazł się na krótko w redakcji „Współczesności”. Dla nas stąd był przybyszem z innego, wolnego świata. Powściągliwy w sposobie bycia, elegancki według angielskiego stylu, tweedowa marynarka, szare spodnie, nieodłączna fajka w dłoni. „Dżordż Sajto” – angielszczyliśmy jego imię i nazwisko bez złośliwości.