Tegoroczna warszawska manifa odbyła się pod gromkim hasłem: "Dość wyzysku! Wymawiamy służbę!". Intencja organizatorek wydaje się jasna. Trzeba kierować uwagę opinii publicznej na realnie istniejące w Polsce nierówności ekonomiczne między kobietami i mężczyznami.
Pełna zgoda, ale w kontekście tego mocnego hasła jakże dziwnie brzmią słowa jednej z prominentnych organizatorek Kongresu Kobiet, "biznesowej" feministki z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Henryki Bochniarz. Ledwie przed trzema tygodniami na łamach "Wprost" zasugerowała, że Polki w dużym stopniu same odpowiadają za swój niższy status ekonomiczny, gdyż często po prostu żądają dla siebie niższej płacy niż mężczyźni zatrudniani na tych samych stanowiskach.
Ba, to też jest prawdą! Ale gdybyż wszystko wyglądało tak prosto jak w warszawskim świecie Henryki Bochniarz.
Wbrew temu, co twierdzi pani prezydent Lewiatana, Polska nie tylko z winy Polek wciąż jest krajem nierównych szans dla kobiet i mężczyzn. Przecież nie kto inny jak kobiety prowadzą w naszym kraju większość firm rodzinnych. Właśnie one mają w swojej pieczy sklepiki, różnorakie punkty usługowe i niewielkie przedsiębiorstwa wiejskie. To wyjątkowa sytuacja w skali całej Europy.
Aby jednak tę przedsiębiorczość Polek dostrzec i docenić, należałoby opuścić mury ekskluzywnych warszawskich gabinetów biznesowych. I to raczej nie w celu udania się na manifę, gdzie – niezależnie od publikowanych w poczytnych tygodnikach narzekań na (z natury?) "zahukane myszki" – można bez większej odpowiedzialności wykrzykiwać slogany o wyzysku kobiet...