Ołeksij Honczarenko: Nowe międzymorze

Jedyną możliwą odpowiedzią naszych krajów na wyzwania nowej sytuacji geopolitycznej jest unia bałtycko-czarnomorska - pisze ukraiński deputowany.

Publikacja: 20.11.2019 21:00

Autor jest deputowanym do ukraińskiej Rady Najwyższej z frakcji Europejska Solidarność.

Autor jest deputowanym do ukraińskiej Rady Najwyższej z frakcji Europejska Solidarność.

Foto: EPA/JIM LO SCALZO

Pewien znany Francuz dokonał odkrycia: przeciwieństwa się przyciągają. Dwa wieki później inny Francuz, Emmanuel Macron, potraktował to zbyt dosłownie i powiedział: Rosja jest krajem głęboko europejskim. Inne wypowiedzi prezydenta Francji również potwierdzają niebezpieczną dla nas tendencję powstawania nowej osi geopolitycznej Lizbona–Władywostok. Oczywiście osi omijającej kraje Europy Wschodniej. Jak Nord Stream 2.

Co w tej całej sytuacji pozostało nam, krajom na wschodzie Europy? Jak skuteczne będzie NATO w przypadku bezpośredniej lub hybrydowej agresji ze strony Rosji na przykład na Litwę? Czy kraje europejskie zdecydują się na bezpośrednie wypowiedzenie wojny? Brak koordynacji w przypadku niedawnych działań Turcji w Syrii każe się zastanowić, czy NATO jako organizacja skutecznie reaguje na pojawiające się wyzwania.

Długa historia unii

Kraje Europy Wschodniej powinny uznać, że w istniejącym systemie geopolitycznym znajdują się na europejskiej granicy. W tej sytuacji nie ma miejsca na wahania. Jeżeli pragniemy przetrwać, powinniśmy być silniejsi. Aby zmienić sytuację na naszą korzyść, musimy przyjąć nową strategię bezpieczeństwa, którą przemyślimy w dwóch kierunkach: integracji w kierunku wektora bałtycko-czarnomorskiego oraz wzmocnienia naszych własnych zdolności obronnych poprzez sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Unia bałtycko-czarnomorska powstała już symbolicznie w czerwcu tego roku podczas niesławnego głosowania za powrotem rosyjskiej delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (ZPRE). Właśnie Ukraina, Polska, Litwa, Łotwa, Estonia i Gruzja, które wówczas się temu powrotowi sprzeciwiły, powinny zostać pierwszymi członkami sojuszu i głównymi inicjatorami integracji Bałtyku i Morza Czarnego, a w przyszłości działać w kierunku przyciągnięcia do niego Białorusi.

Sam pomysł takiego stowarzyszenia ma długą historię. Nasze kraje mają doświadczenie współżycia w granicach Rzeczypospolitej, zagrożenia polityką Imperium Rosyjskiego, a także zawarcia podobnego sojuszu. Po raz pierwszy unia bałtycko-czarnomorska powstała w praktyce prawie sto lat temu na konferencjach w latach 1919–1920. Pomysł był wspierany w Polsce, na Ukrainie, w Estonii, na Łotwie, Litwie, Białorusi, w Finlandii.

Koncepcję geopolityczną bałtycko-czarnomorskiej unii oraz perspektywę zjednoczenia opracowywali ukraińscy myśliciele Stefan Rudnicki, Mychajło Hruszewski, polscy politycy Józef Piłsudski, Lech Wałęsa, litewscy politycy Algirdas Brazauskas i Kazimira Prunskiene, łotewski minister Zigfrids Meierovics, estoński minister Karl Robert Pusta, gruzińscy politycy Noe Żordania i Ewgeni Gegeczkori. Kwestia ta pojawiała się w latach 90. na Ukrainie i Litwie i otrzymała nowy oddech w przemówieniach prezydenta Polski Andrzeja Dudy. Nawet przywódca Białorusi Aleksander Łukaszenko w ostatnim czasie powtórzył retorykę przeciwnego mu Zenona Pozniaka na temat znaczenia integracji bałtycko-czarnomorskiej.

Idea ta pojawia się ponownie w warunkach, gdy ponadnarodowe projekty UE i NATO wymagają transformacji. Globalna strategia integracji Brukseli jako jedynego centrum nie działa. W UE głos Europy Wschodniej nie jest zbyt słyszalny. Starania Polski, by stać się znaczącym niezależnym graczem, spotykają się z krytyką ze strony zachodniej Europy. W ostatnim oświadczeniu Macron faktycznie dał Polsce ultimatum: w narastającym konflikcie między USA a Europą Polska musi porzucić polsko-amerykańskie inicjatywy bezpieczeństwa.

Warto zrozumieć, że integracja bałtycko-czarnomorska w przyszłości daje naszym krajom kontrolę nad strategicznym korytarzem między dwoma morzami i dostęp do tych mórz. W przypadku Gruzji można do tego dodać również dostęp do Kaukazu i Bliskiego Wschodu. W kontekście zaciętej walki o North Stream 2 i o ukraiński system transportowania gazu chińska inicjatywa przywrócenia jedwabnego szlaku daje nieocenione możliwości. Ale korytarz bałtycko-czarnomorski musi zostać nie tylko płaszczyzną generacji wspólnych korzyści ekonomicznych, ale także płaszczyzną generującą nowy polityczny sens. Taka unia stwarza nowe wyzwania i daje możliwość, by na nie odpowiadać. Na tym polega prawdziwa idea europejskości. Europa to poszukiwanie czegoś nowego. Naszą misją jest udzielanie nowych odpowiedzi na pytanie, czym Europa może być dzisiaj.

Co nas nie zabije

Stworzenie unii bałtycko-czarnomorskiej może być skuteczne tylko wtedy, gdy zostanie spełniony drugi warunek: zwiększenie siły militarnej każdego z państw. Powiązanie aliansu wojskowego z USA może być skutecznym narzędziem realizacji tej strategii. USA już dziś zwiększają dwustronne wsparcie członków NATO z Europy Wschodniej, w szczególności Polski, Litwy i Rumunii. Tradycyjnie dobre są stosunki gruzińsko-amerykańskie. Dla Ukrainy natomiast kluczowym celem powinno być uzyskanie statusu głównego sojusznika USA poza NATO (Major non-NATO Ally).

Potrzebujemy więc sojuszu wojskowego Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Estonii i Gruzji (w perspektywie również Białorusi), wspieranego przez Stany Zjednoczone, który będzie skuteczniejszą alternatywą dla powstrzymania rosyjskiej agresji niż aktualna polityka bezpieczeństwa, która działa przede wszystkim w interesie krajów zachodnich. Politycznie unia bałtycko-czarnomorska utworzy koalicję krajów mających wspólne zasady oraz interesy. I będzie kontrolowała korytarz bałtycko-czarnomorski na przecięciu ważnych światowych szlaków (dostęp do obu mórz może zabezpieczyć znaczące korzyści gospodarcze).

Kraje Europy Wschodniej natychmiast muszą porzucić paradygmat konfrontacji Zachodu ze Wschodem i przypomnieć sobie o równie ważnym kierunku geopolitycznym: północ–południe. Unia bałtycko-czarnomorska w takiej czy innej formie jest strategicznie jedyną możliwą odpowiedzią dla naszych krajów na wyzwania nowych czasów i nowej sytuacji geopolitycznej. Musimy zacząć pracować nad jej urzeczywistnieniem. Pewien znany Niemiec powiedział: co nas nie zabije, to nas wzmocni. Czas się wzmocnić!

Autor jest deputowanym do ukraińskiej Rady Najwyższej z frakcji Europejska Solidarność. Jest najbliższym współpracownikiem byłego prezydenta Petra Poroszenki, obecnie jednym z najbardziej rozpoznawalnych opozycjonistów

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji

Pewien znany Francuz dokonał odkrycia: przeciwieństwa się przyciągają. Dwa wieki później inny Francuz, Emmanuel Macron, potraktował to zbyt dosłownie i powiedział: Rosja jest krajem głęboko europejskim. Inne wypowiedzi prezydenta Francji również potwierdzają niebezpieczną dla nas tendencję powstawania nowej osi geopolitycznej Lizbona–Władywostok. Oczywiście osi omijającej kraje Europy Wschodniej. Jak Nord Stream 2.

Co w tej całej sytuacji pozostało nam, krajom na wschodzie Europy? Jak skuteczne będzie NATO w przypadku bezpośredniej lub hybrydowej agresji ze strony Rosji na przykład na Litwę? Czy kraje europejskie zdecydują się na bezpośrednie wypowiedzenie wojny? Brak koordynacji w przypadku niedawnych działań Turcji w Syrii każe się zastanowić, czy NATO jako organizacja skutecznie reaguje na pojawiające się wyzwania.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Zmiana unijnego paradygmatu
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Opinie polityczno - społeczne
Cezary Szymanek: Spełnione nadzieje i rozwiane obawy po 20 latach w UE
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Witajcie w innym kraju
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Na 20 lat Polski w Unii
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?