Reklama

Joanna Napierała: Po co nam dziś IPN i polityka historyczna

Polska nie posiada spójnej polityki pamięci, która byłaby czymś więcej niż sumą dyskusji dotyczących rozmaitych wątków historycznych, najczęściej warunkowanych bieżącymi sporami lub stanowiącymi reakcję na bulwersujące przekłamania historii

Publikacja: 11.11.2025 13:23

Joanna Napierała: Po co nam dziś IPN i polityka historyczna

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Wzrost napięć na arenie międzynarodowej, jaki towarzyszy schyłkowi ery „końca historii” stawia nowe wyzwania przed państwami i ich elitami. Zakończenie globalizacji oznacza renesans interesów narodowych i regionalnych oraz każe nam ponownie zastanowić się nad fundamentalnym pytaniem o istotę państwa i jego polityki.

Odkryciem ostatnich lat polskiej debaty publicznej jest geopolityka, rozumiana, jak się wydaje, jako zespół zależności między państwami, osadzonymi w określonej przestrzeni geograficznej, a czasem po prostu jako synonim spraw międzynarodowych. Pochłonięci bieżącymi sporami, planowaniem przyszłości, czy próbami opisania w przyjazny sposób otaczającego nas chaosu, niestety zapominamy o tym, że pozostajemy osadzeni nie tylko w przestrzeni, ale także w czasie. Nie chodzi tu jedynie o prostą konstatację zależności między zdarzeniami w przeszłości, a teraźniejszością, ani o analogie historyczne, które w debacie publicznej stanowią zazwyczaj erudycyjne ozdobniki. To, czego najbardziej brakuje polskiej myśli politycznej, jest gruntowne przepracowanie naszej historii, rozprawienie się z mitami i traumami i ustalenie szerokich kontekstów historyczno-kulturowych.

Czym jest polityka historyczna 

Powinniśmy także dążyć do zbudowania spójnej i pragmatycznej polityki historycznej, która stanowiłaby wsparcie dla bieżącej polityki państwa, realizującej polską rację stanu. Jednocześnie konieczne jest gruntowne poznanie polityk historycznych państw naszego regionu, albowiem to w nich osadzone są główne zagrożenia dla Polski i Europy. Podczas głośnego wywiadu udzielonego przez Władimira Putina Tuckerowi Carlsonowi przywódca Rosji lwią część tego osobliwego spektaklu poświęcił właśnie historii. Możemy się oburzać na przekłamania, czy absurdalne interpretacje faktów historycznych, jakie wygłaszał wówczas Putin, jednak jeżeli sobie uświadomimy, że ta narracja stanowi w istocie teoretyczną podstawę agresji na Ukrainę, to powinniśmy zrozumieć, że chodzi tu o coś znacznie więcej niż tylko spór o historię.

Deklaracja „Wir schaffen das” („Damy radę”) wygłoszona przez Angelę Merkel w 2015 r. może być odczytywana wprost jako element niemieckiej polityki historycznego wyparcia. Kryzys uchodźczy stał się bowiem doskonałą okazją, aby na niespotykaną dotąd skalę otworzyć bramy Niemiec przed napływem migrantów, ukazując przy tym nowe, humanitarne oblicze Niemców, które ostatecznie zastąpiłoby cienie nazistowskiej przeszłości. Z dramatycznymi skutkami tej decyzji Europa będzie się mierzyć przez długie lata, a może i dekady.

Czytaj więcej

Estera Flieger: Niemcy nie rozliczyli się z historią. W Berlinie musi stanąć pomnik polskich ofiar
Reklama
Reklama

Czym zatem jest polityka historyczna? Powszechnie uznaje się, że jest to szereg działań podejmowanych przez państwa w celu promowania określonej, korzystnej z ich punktu widzenia wizji historii. Próby jej zdefiniowania trwają od zakończenia II wojny światowej, a jak zauważa politolog Rafał Chwedoruk, można w tym procesie wyróżnić cztery zasadnicze fazy. Pierwsza, przypadająca na okres bezpośrednio po wojnie, kreowała mit „narodowej ofiary” i ruchu oporu. Druga, trwająca od lat 50. XX w., była „erą ciszy” nad kontrowersjami dotyczącymi wojny. Trzecia, obejmująca lata 60. i 70., stanowiła etap „odwrócenia pamięci”, wyrażany potrzebą rozliczenia się starszego pokolenia z przeszłością. W latach 80., na fali zmian politycznych, zwłaszcza w Niemczech, do głosu doszli zwolennicy gloryfikacji własnego narodu. W tym samym czasie, na tle sporu niemieckich historyków (Historikerstreit) dotyczącego oceny systemu narodowosocjalistycznego oraz roli Holokaustu jako negatywnego „mitu założycielskiego” RFN, ukuto, w sensie ścisłym, pojęcie polityki historycznej, rozumianej jako narzędzie wykorzystywane w celach politycznych.

Priorytety polskiej polityki pamięci

Eugeniusz Ponczek zauważył, że polityka historyczna w ramach polityki zagranicznej może być stosowana jako narzędzie polaryzujące stosunki międzynarodowe, zarówno bilateralne, jak i wielostronne. Może stanowić element gry dyplomatycznej, prowadzonej zgodnie z przyjętą formułą racji stanu. Nierzadko jest też używana w celu deprecjacji pozycji geopolitycznej państw sąsiednich.

IPN powinien stanowić główny ośrodek kształtowania polityki pamięci oraz analizy polityk historycznych państw ościennych. Mógłby być także brokerem informacji historycznej, dostarczanej innym instytucjom państwowym, w tym MSZ, MON, służbie dyplomatycznej, a nawet władzom lokalnym, w celu ujednolicenia narracji historycznej władzy publicznej

dr Joanna Napierała, kustosz archiwum Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu

Dyskusja o polityce pamięci w Polsce trwa od końca lat 90. XX w. Jej tłem były rozliczenia z systemem komunistycznym, zagadnienia lustracji i dekomunizacji, tworzenie instytucji badających historię okresu totalitarnego w latach 1944–1989, skutkujące m.in. utworzeniem Instytutu Pamięci Narodowej. Ważnym kontekstem stały się także, jak zauważają Joanna Kalicka i Piotr Witek, debaty wokół książki Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi”, zbrodni w Jedwabnem czy niemieckich planów budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom. Niestety, z perspektywy ponad 35 lat od rozpoczęcia transformacji ustrojowej należy ze smutkiem stwierdzić, iż Polska nie posiada spójnej polityki pamięci, która byłaby czymś więcej niż sumą dyskusji dotyczących rozmaitych wątków historycznych, najczęściej warunkowanych bieżącymi sporami lub stanowiącymi reakcję na bulwersujące przekłamania historii, np. protesty wobec nazywania niemieckich obozów zagłady polskimi.

Nie udało się też zdefiniować celów, którym powinno służyć zbiorowe zarządzanie pamięcią historyczną. Jeżeli miałabym określić priorytety polskiej polityki pamięci, to dostrzegam przynajmniej dwa, mające przede wszystkim wymiar prakseologiczny. Po pierwsze, polityka historyczna powinna zmierzać do uzasadnienia po co nam własne i silne państwo. Najlepszej odpowiedzi, jakże praktycznej i uniwersalnej na to pytanie dostarcza właśnie nauka historii. Polska istnieje i trwać musi, gdyż stanowi najlepsze i w zasadzie jedyne narzędzie obrony praw i wolności Polaków. Tu właśnie widać ową łączność między historią, a geopolityką. Słabość państwa powinna być odczytywana w Polsce jako złowrogie memento, bo w strefie geopolitycznego zgniotu prowadzi ona do katastrofy i całkowitego unicestwienia nie tylko struktur państwowych, lecz przede wszystkim życia i majętności mieszkańców tej ziemi.

Czytaj więcej

Polityka historyczna na zakręcie
Reklama
Reklama

Po drugie, polska polityka pamięci musi mieć walor leczniczy. Badania przeprowadzone w 2023 r. na Uniwersytecie Warszawskim pokazują, że Polacy zmagają się z transmisją traumy, której głównym czynnikiem sprawczym nadal pozostaje II wojna światowa i okres powojenny. W jej przepracowaniu pomóc mogą programy społeczno-edukacyjne, oparte na wymianie międzypokoleniowych doświadczeń, które pomogłyby budować odporność społeczną przed lękiem, w poczuciu dumy narodowej.

Broker informacji historycznej 

Uprawianiu polityki historycznej powinny służyć nowoczesne narzędzia wykorzystywane przede wszystkim przez IPN jako wyspecjalizowany urząd posiadający największe doświadczenie i kompetencje w tej dziedzinie. IPN powinien stanowić główny ośrodek kształtowania polityki pamięci oraz analizy polityk historycznych państw ościennych. Mógłby być także brokerem informacji historycznej, dostarczanej innym instytucjom państwowym, w tym MSZ, MON, służbie dyplomatycznej, a nawet władzom lokalnym, w celu ujednolicenia narracji historycznej władzy publicznej. 

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

Konieczne jest uwzględnienie nowoczesnych rozwiązań technologicznych, takich jak system informacji geograficznej, w oparciu o który można by utworzyć Geoportal Strat Wojennych, wizualizujący za pomocą map i warstw ogrom strat osobowych i materialnych, poniesionych przez Polskę w okresie II wojny i służący jednocześnie jako narzędzie badawcze oraz wsparcie w dochodzeniu reparacji.

W kontekście polityki historycznej nie można też zapomnieć o roli popkultury, a w szczególności kinematografii, która dziś stanowi źródło wiedzy historycznej dla ponad połowy Polaków. Dlatego tak istotne jest, aby komentarz i konsultacje historyczne stanowiły nieodzowny element scenariuszy filmów historycznych.

dr Joanna Napierała, kustosz archiwum Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu

dr Joanna Napierała, kustosz archiwum Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu

Foto: Materiały prasowe

Reklama
Reklama

Joanna Napierała

doktor nauk humanistycznych w zakresie historii, absolwentka KUL JP II, UAM i SGH; kustosz archiwum Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu, członek Pracowni Geoinformacji Historycznej KUL, Stowarzyszenia Archiwistów Polskich oraz Stowarzyszenia Archiwistów Kościelnych. Jej badania koncentrują się na historii struktur kościelnych oraz stratach poniesionych przez Kościół katolicki i inne wyznania w okresie komunizmu. 

 

 

                                                                                  

Wzrost napięć na arenie międzynarodowej, jaki towarzyszy schyłkowi ery „końca historii” stawia nowe wyzwania przed państwami i ich elitami. Zakończenie globalizacji oznacza renesans interesów narodowych i regionalnych oraz każe nam ponownie zastanowić się nad fundamentalnym pytaniem o istotę państwa i jego polityki.

Odkryciem ostatnich lat polskiej debaty publicznej jest geopolityka, rozumiana, jak się wydaje, jako zespół zależności między państwami, osadzonymi w określonej przestrzeni geograficznej, a czasem po prostu jako synonim spraw międzynarodowych. Pochłonięci bieżącymi sporami, planowaniem przyszłości, czy próbami opisania w przyjazny sposób otaczającego nas chaosu, niestety zapominamy o tym, że pozostajemy osadzeni nie tylko w przestrzeni, ale także w czasie. Nie chodzi tu jedynie o prostą konstatację zależności między zdarzeniami w przeszłości, a teraźniejszością, ani o analogie historyczne, które w debacie publicznej stanowią zazwyczaj erudycyjne ozdobniki. To, czego najbardziej brakuje polskiej myśli politycznej, jest gruntowne przepracowanie naszej historii, rozprawienie się z mitami i traumami i ustalenie szerokich kontekstów historyczno-kulturowych.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Kiedy pękają tamy – jak budować odporność społeczną na kryzysy?
Opinie polityczno - społeczne
Jarosław Kuisz: Pułapka fasadowego nacjonalizmu
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: A może czas na reset w sprawie edukacji zdrowotnej?
Analiza
Jacek Nizinkiewicz: Kaczyński jest dziś w gorszej sytuacji niż Tusk
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Rzeczpospolita Babska – czy tylko kobiety odpowiadają za niską dzietność?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama