Wzrost napięć na arenie międzynarodowej, jaki towarzyszy schyłkowi ery „końca historii” stawia nowe wyzwania przed państwami i ich elitami. Zakończenie globalizacji oznacza renesans interesów narodowych i regionalnych oraz każe nam ponownie zastanowić się nad fundamentalnym pytaniem o istotę państwa i jego polityki.
Odkryciem ostatnich lat polskiej debaty publicznej jest geopolityka, rozumiana, jak się wydaje, jako zespół zależności między państwami, osadzonymi w określonej przestrzeni geograficznej, a czasem po prostu jako synonim spraw międzynarodowych. Pochłonięci bieżącymi sporami, planowaniem przyszłości, czy próbami opisania w przyjazny sposób otaczającego nas chaosu, niestety zapominamy o tym, że pozostajemy osadzeni nie tylko w przestrzeni, ale także w czasie. Nie chodzi tu jedynie o prostą konstatację zależności między zdarzeniami w przeszłości, a teraźniejszością, ani o analogie historyczne, które w debacie publicznej stanowią zazwyczaj erudycyjne ozdobniki. To, czego najbardziej brakuje polskiej myśli politycznej, jest gruntowne przepracowanie naszej historii, rozprawienie się z mitami i traumami i ustalenie szerokich kontekstów historyczno-kulturowych.
Czym jest polityka historyczna
Powinniśmy także dążyć do zbudowania spójnej i pragmatycznej polityki historycznej, która stanowiłaby wsparcie dla bieżącej polityki państwa, realizującej polską rację stanu. Jednocześnie konieczne jest gruntowne poznanie polityk historycznych państw naszego regionu, albowiem to w nich osadzone są główne zagrożenia dla Polski i Europy. Podczas głośnego wywiadu udzielonego przez Władimira Putina Tuckerowi Carlsonowi przywódca Rosji lwią część tego osobliwego spektaklu poświęcił właśnie historii. Możemy się oburzać na przekłamania, czy absurdalne interpretacje faktów historycznych, jakie wygłaszał wówczas Putin, jednak jeżeli sobie uświadomimy, że ta narracja stanowi w istocie teoretyczną podstawę agresji na Ukrainę, to powinniśmy zrozumieć, że chodzi tu o coś znacznie więcej niż tylko spór o historię.
Deklaracja „Wir schaffen das” („Damy radę”) wygłoszona przez Angelę Merkel w 2015 r. może być odczytywana wprost jako element niemieckiej polityki historycznego wyparcia. Kryzys uchodźczy stał się bowiem doskonałą okazją, aby na niespotykaną dotąd skalę otworzyć bramy Niemiec przed napływem migrantów, ukazując przy tym nowe, humanitarne oblicze Niemców, które ostatecznie zastąpiłoby cienie nazistowskiej przeszłości. Z dramatycznymi skutkami tej decyzji Europa będzie się mierzyć przez długie lata, a może i dekady.
Czytaj więcej
Chcę, aby to wybrzmiało: istnieje bezpośredni związek pomiędzy polityką historyczną a polityką w...