Euro wymaga zgody politycznej

- Technicznie niemożliwe jest przyjęcie euro w Czechach wcześniej niż w 2013 roku - mówi Zdenek Tuma, prezes Czeskiego Banku Narodowego

Publikacja: 26.01.2009 01:37

Zdenek Tuma

Zdenek Tuma

Foto: CNBC

[b]Rz: W jakim stanie jest obecnie czeska gospodarka? [/b]

[b]Zdenek Tuma:[/b] Jest już oczywiste, że kryzys będzie miał duży wpływ na naszą gospodarkę w 2009 roku. Dane za rok 2008 były jeszcze dobre, choć w czwartym kwartale pojawiły się pierwsze sygnały pogarszającej się sytuacji. I tak jak w innych krajach o otwartej gospodarce – w Polsce czy na Węgrzech – kryzys objawia się głównie poprzez zmniejszenie popytu u naszych odbiorców handlowych. W tym momencie bardzo trudno przewidzieć, jak duże będzie przełożenie kryzysu na te gospodarki.

W naszym przypadku prognozy Czeskiego Banku Narodowego (CNB) są już stare, bo były przygotowane w październiku, a od tego czasu sytuacja gospodarki światowej znacznie się pogorszyła. Tamta prognoza mówiła o wzroście w tym roku na poziomie 3 proc. Teraz wiemy, że jest zbyt optymistyczna. Mamy też scenariusz alternatywny, w którym wzrost wynosi blisko zero procent z powodu recesji u naszych głównych partnerów handlowych. Na początku lutego opublikujemy kolejną prognozę. Wierzę, że uda nam się utrzymać niewielki wzrost gospodarczy. Czynnikiem wspierającym to przekonanie jest konsumpcja prywatna, która powinna się utrzymać, chociażby z powodu niskiej inflacji i wyższych dochodów realnych.

[wyimek]Technicznie niemożliwe jest przyjęcie euro w Czechach wcześniej niż w 2013 roku. Najbardziej realistycznym scenariuszem jest wprowadzenie wspólnej waluty w latach 2013 – 2015[/wyimek]

[b]Jakie będą działania banku centralnego Czech w takim otoczeniu makroekonomicznym? Będą kolejne obniżki stóp procentowych?[/b]

Mamy do czynienia ze standardowym cyklem koniunkturalnym. Działania banku centralnego w takiej sytuacji są raczej oczywiste. Kiedy popyt spada, inflacja także się obniża, i to szybciej, niż zakładaliśmy w prognozach, obniżki stóp procentowych są jak najbardziej naturalne. Nie mogę oczywiście mówić o przyszłych decyzjach CNB, ale oczekujemy niskiej inflacji, do tego pogarsza się sytuacja gospodarcza Czech, dlatego dla mnie przyszła ścieżka stóp procentowych wydaje się oczywista.

[b]A jak ważne dla decyzji CNB jest to, co robi Europejski Bank Centralny? Do tej pory poziom stóp procentowych w eurolandzie i Czechach był zbliżony.[/b]

Mamy niezależną politykę monetarną i nasze decyzje nie są powiązane z decyzjami EBC. Są pewne różnice między cyklem koniunkturalnym u nas i w strefie euro, ale oczywiście euroland to nasz główny partner handlowy, dlatego tych różnic jest coraz mniej. Decyzje tamtejszego banku centralnego są dla nas ważne, ale nie kopiujemy tego, co postanowi EBC. Patrzymy na nich, bo dzięki temu wiemy, co może się dziać w strefie euro z inflacją i wzrostem gospodarczym.

[b]A czy myśli pan, że rozluźnienie polityki fiskalnej, które obserwujemy w wielu krajach Europy, jest dobrym rozwiązaniem w łagodzeniu skutków kryzysu?[/b]

Bardzo trudno jest wskazywać ogólne recepty na problemy, każda gospodarka ma własne kłopoty, każda jest inna. Jednak w każdym przypadku rządzący powinni być bardzo ostrożni, jako że niektóre działania fiskalne mogą przynosić efekt odwrotny do zamierzonego w dłuższej perspektywie. Na przykład różnicą między USA a Europą jest wielkość dochodu redystrybuowanego, co z kolei oznacza, że automatyczne stabilizatory koniunktury działają mocniej w Europie niż w USA. Nie można zapominać także o dramatycznym spadku cen surowców w ostatnich miesiącach, co powinno wspierać zarówno przedsiębiorstwa, jak i gospodarstwa domowe.

W przypadku Czech wątpię, aby można było rozwiązywać problemy, podejmując działania wewnętrzne – czynniki odpowiedzialne za kryzys powstały poza Czechami. Z ekonomicznego punktu widzenia nie jest jasne, czy i jak działa pobudzanie fiskalne, dlatego byłbym bardzo ostrożny, rozważając taką możliwość. Powinno się pomyśleć dwa razy, zanim się podejmie takie decyzje. Bank centralny nie ma zresztą mandatu, by mówić rządowi, co ma robić z polityką fiskalną, choć oczywiście patrzymy na jej stabilność, bo jest kluczowa dla całego środowiska makroekonomicznego gospodarki.

[b]Nie żałuje pan, że Czechy – podobnie jak Słowacja – nie są w strefie euro, kiedy na świecie panuje kryzys?[/b]

Są pewne różnice między gospodarką Czech i Słowacji. Nasi sąsiedzi zawsze dużą rolę przywiązywali do kwestii kursu walutowego, ponieważ twierdzili, że do końca nie są w stanie pozwolić sobie na w pełni płynny kurs walutowy. To jedna kwestia odnosząca się do polityki monetarnej. Ale wstąpienie do strefy euro to przede wszystkim decyzja polityczna, wymagająca szerokiego konsensusu politycznego. A taki konsensus był na Słowacji. W naszym przypadku nie jest to takie oczywiste. Co roku Czeski Bank Narodowy przygotowuje wspólny raport z Ministerstwem Finansów na temat przygotowania naszego kraju do strefy euro nie tylko pod kątem kryteriów z

Maastricht, ale także synchronizacji cyklu koniunkturalnego czy elastyczności rynku pracy. Jest on publikowany na naszej stronie internetowej. Ostatnio rząd doszedł do wniosku, że pomimo pewnego postępu w kwestii elastyczności naszej gospodarki i ściślejszej synchronizacji cyklu byłoby przedwczesne deklarowanie daty przyjęcia euro już teraz. Dodatkowo obecne bardzo niespokojne czasy kryzysu mogłyby sprawić, że wiązanie kursu walutowego na sztywno mogłoby być ryzykowne. Niedawno premier Topolanek poinformował, że wraz z partnerami koalicyjnymi doszli do wniosku, iż do tematu euro wrócą w listopadzie. To oznacza, że technicznie niemożliwe jest przyjęcie euro w Czechach wcześniej niż w 2013 roku. Ale najbardziej realistycznym scenariuszem jest wprowadzenie euro w latach 2013 – 2015.

[b]Myśli pan, że euro może być tarczą chroniącą przed kryzysem?[/b]

Patrząc na pewne kraje, które są już w strefie euro, rzeczywiście można powiedzieć, że wspólna waluta jest pewnego rodzaju parasolem. Z drugiej strony, jeżeli fundamenty ekonomiczne kraju są mocne, polityka monetarna jest wiarygodna, inflacja jest niska, a finanse państwa są zdrowe, to kraj nie powinien mieć problemów. W przeciwnym wypadku zostanie ukarany przez rynki finansowe. Jest jeszcze jeden aspekt: jeżeli wyżej wymienione warunki są spełnione, to w obecnej sytuacji osłabiająca się waluta narodowa może poprawiać konkurencyjność gospodarki.

[b]Czy na czeskim rynku międzybankowym są problemy z płynnością?[/b]

Nasze banki są w większości kontrolowane przez europejskie instytucje, dlatego trudno im uniknąć problemów charakterystycznych dla rynków finansowych na świecie, w tym także kryzysu zaufania. Do tej pory udało nam się jednak uniknąć większych problemów, ponieważ nasze banki finansują swoje operacje, opierając się na głównych depozytach, a także nie ma problemu kredytów walutowych.

[b]Jak długo potrwa pana zdaniem obecny kryzys?[/b]

To kluczowe pytanie w obecnych czasach. Powszechnie oczekuje się, że ten rok będzie najgorszy, a w przyszłym rozpocznie się odbicie światowej gospodarki. Oczywiście nie jest to pewne, ale sądzę, że agresywne działania podjęte przez banki centralne i rządy na świecie sprawiają, że taki scenariusz – odbicia w 2010 roku – może się zrealizować.

[ramka]CV

Zdenek Tuma od 2000 roku sprawuje funkcję szefa Czeskiego Banku Narodowego. W 2005 został przez prezydenta Czech powołany na drugą kadencję, która skończy się w 2011 roku. Absolwent Uniwersytetu Praskiego na kierunku handel, studiował także w USA i Wielkiej Brytanii. Na początku lat 90. był m.in. doradcą ministra przemysłu i handlu, potem dyrektorem wykonawczym w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Od 1999 roku w banku centralnym Czech. [/ramka]

[b]Rz: W jakim stanie jest obecnie czeska gospodarka? [/b]

[b]Zdenek Tuma:[/b] Jest już oczywiste, że kryzys będzie miał duży wpływ na naszą gospodarkę w 2009 roku. Dane za rok 2008 były jeszcze dobre, choć w czwartym kwartale pojawiły się pierwsze sygnały pogarszającej się sytuacji. I tak jak w innych krajach o otwartej gospodarce – w Polsce czy na Węgrzech – kryzys objawia się głównie poprzez zmniejszenie popytu u naszych odbiorców handlowych. W tym momencie bardzo trudno przewidzieć, jak duże będzie przełożenie kryzysu na te gospodarki.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację