[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/03/29/aleksandra-fandrejewska-kolo-fortuny/]skomentuj na blogu[/link][/b]

W ciągu trzech zaledwie dni dwie poważne instytucje przedstawiły zdecydowanie odmienne prognozy wzrostu dla Polski.

Gospodarka przyjmuje te prognozy z lekkim dystansem. Za to u każdego mogą wywołać różne reakcje. Bo co jest ważniejsze: że wciąż jesteśmy nad kreską czy że ciągle jesteśmy krajem rozwijającym się i nagły spadek PKB o 5 proc. oznacza prawie 800 tys. nowych bezrobotnych? Czy te prognozy powinny w jakiś sposób organizować nasze życie prywatne i zawodowe? Czy firmy trochę z ostrożności, a trochę z obawy o swą kondycję mają zwalniać na zapas? I na wszelki wypadek odkładać inwestycje? A prywatnie: czy powinniśmy już oszczędzać? Wkładać pieniądze na lokaty, zamiast je wydawać?

Te zmiany prognoz są nieco jak koło fortuny. To trochę też samosprawdzające się życzenia. Ekonomiści, by je opracować, czerpią z danych statystycznych opisujących nasze ekonomiczne postawy. A my potem, czytając je, w mniej lub bardziej świadomy sposób się do nich dostosowujemy.

Miejmy jednak nadzieję, że sprawdzi się optymistyczna prognoza poważnego brytyjskiego pisma "The Economist" mówiąca, że gospodarka nie tylko nie tonie, ale nadal utrzymuje się na powierzchni. A nawet pozytywnie odskakuje w górę od grona innych kryzysowych rozbitków.