Po dekadach, w których technokraci z amerykańskiego banku centralnego cieszyli się dużą autonomią, system bankowości centralnej stoi dziś w obliczu presji politycznej, jakiej nie doświadczył od czasów prezydentury Richarda Nixona – przynajmniej w świetle jupiterów. Donald Trump zdecydował się na tak radykalny krok jak zwolnienie jednej z gubernatorów Fed.
Technokratyczna instytucja
Technokratyzm Fed polega na tym, że Rezerwa Federalna jest postrzegana jako instytucja kierowana przez ekspertów, którzy swoje decyzje opierają na danych, modelach i analizach ekonomicznych, a nie na doraźnych interesach politycznych. Bank centralny ma działać niezależnie, realizując mandat dotyczący utrzymania stabilności cen i maksymalnego zatrudnienia, korzystając z narzędzi polityki monetarnej w sposób racjonalny i przewidywalny. Kluczową rolę odgrywa tu autonomia specjalistów o zapleczu akademickim, neutralność wobec sporów partyjnych oraz komunikacja w języku eksperckim, co ma zapewniać, że decyzje Fed wynikają z obiektywnych przesłanek gospodarczych, a nie z presji politycznej.
W 2025 roku Donald Trump nasilił ataki na Rezerwę Federalną, szczególnie na jej przewodniczącego Jerome’a Powella. Krytykował go za zbyt powolne obniżki stóp procentowych, twierdząc, że polityka Fed jest „zbyt późna i błędna”. Obrzucał go także obraźliwymi epitetami, takimi jak „głupek”. Równolegle zaatakował członkinię Rady Gubernatorów Lisę Cook, oskarżając ją o nadużycia przy uzyskaniu kredytów hipotecznych, i pod koniec sierpnia ją zwolnił.
Kadry Trumpa
Trump podjął też działania kadrowe, nominując swojego doradcę Stephena Mirana do Rady Gubernatorów na zwalniające się przedterminowo stanowisko, co miało zwiększyć jego wpływ na instytucję. Dodatkowo ostro skrytykował kosztowny remont siedziby Fed za 2,5 mld dol. Trump sugerował, że Powell mógłby stracić stanowisko z tego powodu, podczas gdy Fed tłumaczył inwestycję koniecznością modernizacji, bezpieczeństwa i utrzymania budynku.
Dwójka dotychczasowych członków FOMC głosowało już za obniżkami stóp procentowych przyjmując retorykę Białego Domu. Do nich dołączy zaraz kolejna para, a w połowie przyszłego roku – o ile nic się nie zmieni wcześniej – sam szef Fed nominowany już przez Trumpa.