Reklama

Dr Arak: Polityka monetarna staje się coraz bardziej polityczna

Wymuszone zmiany kadrowe w USA coraz bardziej przypominają krojenie salami, na którego końcu będzie pełne podporządkowanie banku centralnego woli prezydenta Trumpa.

Publikacja: 28.08.2025 11:29

Dr Arak: Polityka monetarna staje się coraz bardziej polityczna

Foto: ANDREW CABALLERO-REYNOLDS / AFP

Po dekadach, w których technokraci z amerykańskiego banku centralnego cieszyli się dużą autonomią, system bankowości centralnej stoi dziś w obliczu presji politycznej, jakiej nie doświadczył od czasów prezydentury Richarda Nixona – przynajmniej w świetle jupiterów. Donald Trump zdecydował się na tak radykalny krok jak zwolnienie jednej z gubernatorów Fed.

Technokratyczna instytucja

Technokratyzm Fed polega na tym, że Rezerwa Federalna jest postrzegana jako instytucja kierowana przez ekspertów, którzy swoje decyzje opierają na danych, modelach i analizach ekonomicznych, a nie na doraźnych interesach politycznych. Bank centralny ma działać niezależnie, realizując mandat dotyczący utrzymania stabilności cen i maksymalnego zatrudnienia, korzystając z narzędzi polityki monetarnej w sposób racjonalny i przewidywalny. Kluczową rolę odgrywa tu autonomia specjalistów o zapleczu akademickim, neutralność wobec sporów partyjnych oraz komunikacja w języku eksperckim, co ma zapewniać, że decyzje Fed wynikają z obiektywnych przesłanek gospodarczych, a nie z presji politycznej.

W 2025 roku Donald Trump nasilił ataki na Rezerwę Federalną, szczególnie na jej przewodniczącego Jerome’a Powella. Krytykował go za zbyt powolne obniżki stóp procentowych, twierdząc, że polityka Fed jest „zbyt późna i błędna”. Obrzucał go także obraźliwymi epitetami, takimi jak „głupek”. Równolegle zaatakował członkinię Rady Gubernatorów Lisę Cook, oskarżając ją o nadużycia przy uzyskaniu kredytów hipotecznych, i pod koniec sierpnia ją zwolnił.

Kadry Trumpa

Trump podjął też działania kadrowe, nominując swojego doradcę Stephena Mirana do Rady Gubernatorów na zwalniające się przedterminowo stanowisko, co miało zwiększyć jego wpływ na instytucję. Dodatkowo ostro skrytykował kosztowny remont siedziby Fed za 2,5 mld dol. Trump sugerował, że Powell mógłby stracić stanowisko z tego powodu, podczas gdy Fed tłumaczył inwestycję koniecznością modernizacji, bezpieczeństwa i utrzymania budynku.

Dwójka dotychczasowych członków FOMC głosowało już za obniżkami stóp procentowych przyjmując retorykę Białego Domu. Do nich dołączy zaraz kolejna para, a w połowie przyszłego roku – o ile nic się nie zmieni wcześniej – sam szef Fed nominowany już przez Trumpa.

Reklama
Reklama

Tegoroczne sympozjum w Jackson Hole, uznawane od dekad za najważniejsze forum światowych banków centralnych, przebiegało w atmosferze niemal żałobnej. Przewodniczący Jerome Powell, będący obiektem otwartych ataków Donalda Trumpa, przemawiał w momencie, gdy tuż obok odbywała się alternatywna konferencja blockchainowa pod patronatem Erica Trumpa. Symboliczny kontrast był uderzający: tradycyjna elita technokratyczna zderzała się z nowymi ideami finansowymi wspieranymi przez administrację, której celem jest ograniczenie niezależności Fed.

Czytaj więcej

Jerome Powell w Jackson Hole zasygnalizował cięcie stóp procentowych

Spotkania w Kolorado, które niegdyś były przestrzenią wyłącznie eksperckich debat o inflacji, luzowaniu ilościowym czy dynamice gospodarki, stały się sceną politycznych napięć. Ataki na instytucje uznawane za neutralne – od groźby zwolnienia gubernatorów Fed po kwestionowanie danych BLS (Bureau of Labor Statistics – publikuje statystyki rynku pracy w USA – red.) – podważają fundamenty, na których opierała się niezależność banku centralnego.

W swoim wystąpieniu Powell bronił tradycyjnego technokratycznego podejścia, podkreślając, że decyzje będą oparte wyłącznie na analizach ekonomicznych, ale równocześnie pozostawił otwarte drzwi do dalszych obniżek stóp procentowych. Jak zauważył „Financial Times”, była to scena „zmierzchu bankowości centralnej”, moment, w którym stało się jasne, że polityka monetarna to także polityka, a nadchodzące nominacje mogą ostatecznie zakończyć erę neutralności Fed.

Fed jest elementem polityki państwa

Fed od początku swojego istnienia nigdy nie funkcjonował w próżni politycznej – choć formalnie miał być niezależny, w praktyce wielokrotnie wchodził w napięte relacje z prezydentami i Kongresem. Już jego powstanie w 1913 r. było efektem politycznego kompromisu między prywatnymi bankami a rządem federalnym. W czasach Nowego Ładu Franklin D. Roosevelt podporządkował Fed celom swojej reformy gospodarczej, odbierając mu kontrolę nad rezerwami złota. Podobnie podczas II wojny światowej Fed utrzymywał sztucznie niskie stopy procentowe, aby tanio finansować wydatki wojenne, co zakończyło się dopiero porozumieniem ze Skarbem Państwa w 1951 r. W kolejnych dekadach napięcia powracały – Lyndon B. Johnson osobiście naciskał przewodniczącego Williama McChesneya Martina, aby ten nie podnosił stóp w trakcie wojny w Wietnamie, a Richard Nixon wywierał presję na Arthura Burnsa, by prowadził luźną politykę monetarną przed wyborami w 1972 r., co przyczyniło się do późniejszej fali inflacji.

Na drugim biegunie historii znajduje się Paul Volcker, który w latach 80. zdecydowanie bronił niezależności Fed, podnosząc stopy procentowe do rekordowych poziomów, aby zdusić inflację, mimo ryzyka recesji i ogromnej krytyki politycznej. Z kolei Alan Greenspan, kierujący Fed w latach 1987–2006, uchodził za symbol technokratycznej niezależności, ale w praktyce utrzymywał bliskie relacje z administracjami Reagana i Busha, a niektórzy oskarżali go o polityczną elastyczność.

Reklama
Reklama

Jednak presja polityczna na Fed narastała już od lat. Krytycy zarzucali Greenspanowi nadmierną wiarę w rynek i brak reakcji na nierównowagi w systemie bankowym, co w konsekwencji doprowadziło do kryzysu finansowego po jego odejściu. Pandemia i wysoka inflacja stały się kolejnym punktem spornym, a próby redukcji bilansów banków centralnych po luzowaniu ilościowym dostarczyły pretekstów do nowych ataków politycznych. W efekcie każdy krok banku centralnego jest uważnie obserwowany przez media i opinię publiczną pod kątem zgodności z interesem politycznym.

Niezależność banków centralnych to relatywna nowość

Niezależność banków centralnych w Europie i na świecie została wzmocniona przez kluczowe decyzje instytucjonalne, takie jak Traktat z Maastricht czy decyzja rządu Tony’ego Blaira o przyznaniu autonomii Bankowi Anglii, a intelektualną podstawą do tych zmian stało się wprowadzenie celu inflacyjnego w Nowej Zelandii. W praktyce stopy procentowe stały się wówczas głównym narzędziem prowadzenia polityki gospodarczej, a osoby takie jak Alan Greenspan zyskały status symboli narodowych.

W Stanach Zjednoczonych cel inflacyjny został dodany do polityki Systemu Rezerwy Federalnej już w 1977 r., w ramach Drugiej Ustawy o Rezerwie Federalnej, nadając Fed bardziej określony mandat obejmujący „maksymalne zatrudnienie” i „stabilność cen” jako wspólne cele. Choć ustawa nie wskazywała konkretnych poziomów inflacji, od lat 80. Fed coraz wyraźniej traktował stabilność cen jako priorytet, a w 2012 r. formalnie przyjął cel inflacyjny na poziomie 2 proc. rocznie mierzony wskaźnikiem CPI. Dzięki temu polityka monetarna stała się bardziej przewidywalna dla rynków, wspierając stabilność gospodarczą. W odróżnieniu od Polski zasady działania Fed nie mają jednak konstytucyjnego zakotwiczenia.

Obecna sytuacja pokazuje, że polityka monetarna w USA staje się coraz bardziej uwikłana w kontekst polityczny, a Fed musi zmierzyć się z presją nie tylko prezydencką, lecz także rynkową i społeczną. Przemówienie Jerome’a Powella podczas sympozjum w Jackson Hole wskazuje na wyraźne przesunięcie priorytetów banku centralnego z inflacji w kierunku rynku pracy, co jest odpowiedzią na sygnały spowolnienia zatrudnienia i słabsze dane gospodarcze.

Choć Fed nadal deklaruje decyzje oparte na danych ekonomicznych, ryzyko polityczne pozostaje istotnym czynnikiem, który może wpłynąć na percepcję niezależności instytucji i na reakcje rynków finansowych. Wymuszone zmiany kadrowe w USA coraz bardziej przypominają krojenie salami, na którego końcu będzie pełne podporządkowanie banku woli prezydenta.

Z analitycznego punktu widzenia scenariusz bazowy zakłada obniżkę stóp procentowych o 25 pkt baz. we wrześniu oraz kolejną przed końcem roku, pod warunkiem, że dane o zatrudnieniu nie wykażą poprawy. W krótkim terminie można spodziewać się utrzymania „gołębiej” retoryki Fed, z jednoczesnym monitorowaniem efektów wojny handlowej i innych jednorazowych szoków cenowych.

Reklama
Reklama

W średnim horyzoncie presja polityczna, ryzyka rynkowe i wrażliwość opinii publicznej mogą wymusić większą elastyczność banku centralnego, a każdy ruch stóp będzie bacznie obserwowany pod kątem zgodności z politycznymi oczekiwaniami, co może ograniczać pełną autonomię Fed w podejmowaniu decyzji.

O autorze

Dr Piotr Arak

Główny ekonomista VeloBanku, adiunkt na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW



Po dekadach, w których technokraci z amerykańskiego banku centralnego cieszyli się dużą autonomią, system bankowości centralnej stoi dziś w obliczu presji politycznej, jakiej nie doświadczył od czasów prezydentury Richarda Nixona – przynajmniej w świetle jupiterów. Donald Trump zdecydował się na tak radykalny krok jak zwolnienie jednej z gubernatorów Fed.

Technokratyczna instytucja

Pozostało jeszcze 96% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Osładzanie życia bez opłat
Opinie Ekonomiczne
Cezary Kocik, mBank, o podwyżce CIT dla banków: Szkodliwa, dyskryminująca i krótkowzroczna
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Powrót do szkoły?
Opinie Ekonomiczne
Skąd wziąć brakujące miliardy na inwestycje
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Opinie Ekonomiczne
Ekspert: Zabranie 800+ Ukraińcom to zła wiadomość także dla polskich pracowników
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama