„Rzeczpospolita” się zmienia, ale nie na tyle, by tradycyjnie na początku roku nie wrócić do sprawy przyjęcia przez Polskę europejskiej waluty. Mamy świadomość, jak trudna to kwestia. Przez osiem lat rządów prawicy wspólna waluta była ofiarą regularnej pedagogiki nienawiści, a jej promotorzy symbolem narodowej zdrady. Tak jakby kwestia waluty mogła rozstrzygać o biologicznym czy kulturowym przetrwaniu narodu.
Nie trzeba być wyjątkowo bystrym, by rozumieć, że takie poglądy nie odnoszą się do kwestii czysto ekonomicznych, a wynikają z głębokiego zakorzeniania w ideologii. W przypadku doktryny rządowej Prawa i Sprawiedliwości nie mogło być zresztą inaczej. Zohydzanie euro było elementem szerszego teatru kreowanej emocji; wspólna waluta, na równi z nienawistną Brukselą, europejską flagą czy kolorami tęczy stała się częścią szerszego „antynarodowego” katalogu negatywnych symboli.