Ten kryzys powinien doprowadzić do stworzenia mechanizmów, które wzmocnią integrację europejską, co będzie dla nas korzystne. To musi być też takie działanie, które ograniczy ryzyko moralne, tak by kraje nie wydawały pieniędzy licząc na to, że w każdej sytuacji inni członkowie UE im pomogą. Może być tak, że nim ten nowy mechanizm kontroli będzie stworzony, będzie mniejsza skłonność do poszerzania strefy euro. Ale my nie planujemy wstąpienia do euro w ciągu najbliższych kilku miesięcy, więc nie będzie to nas dotyczyło. Jestem przekonany, że Europa przezwycięży ten kryzys. Co więcej, już dziś widać, że w Unii jesteśmy traktowani znacznie poważniej niż kilka lat temu. Widać to np. na spotkaniach ministrów finansów UE.
[b] Zatem Polska znajdzie się w strefie euro w 2015 r.?[/b]
Jeśli w 2012 r. spełnimy kryteria z Maastricht to rok 2015 jest realny. Ale obecnie nie stawiamy sobie żadnej daty jako celu.
[b] A czy takie gwałtowne obniżenie deficytu jak zapisano w planie konwergencji z ok. 7 proc w 2009 r. do 3 proc. PKB w 2012 r. nie przyczyni się do głębokiego spowolnienia gospodarki? Może nie warto się spieszyć do euro.[/b]
Tak mówią ci, którzy rok temu wzywali nas do zwiększenia deficytu. A my zrobiliśmy dokładnie odwrotnie dzięki czemu, jako jedyny kraj w UE, przyjęliśmy przez kryzys bez recesji. Wydarzenia udowodniły że to my mieliśmy rację.
[b] Ale i tak zwiększył pan deficyt.[/b]
No tak, ale gdybym nie znalazł tych bardzo znaczących oszczędności musiałbym zwiększyć go jeszcze bardziej. W unii też zalecano dodatkowe zwiększenie deficytu, a my poszliśmy w dokładnie odwrotnym kierunku, na skutek własnych przekonań i zmniejszyliśmy deficyt - w porównaniu do tego jaki byłby bez oszczędności i dodatkowych dochodów - o prawie 30 mld zł. Plan stymulacyjny Obamy, który szedł w złym kierunku kosztował 49 mld dol., czyli poniżej 0,5 pkt proc. PKB. Nasze działania w ujęciu brutto były pięć razy większe w relacji do naszego PKB i to pokazuje skalę naszych działań antykryzysowych.
[b] Ale jak Pan chce obniżyć deficyt finansów w 2012 r. do 2,9 proc. PKB?[/b]
Niech panowie przeczytają program konwergencji...
[b]...pochyliliśmy się nad tę lekturą. Ale tam jest dużo planów, zamierzeń, a konkretów brak.[/b]
Zawsze w takich dokumentach są zamierzenia, plany. Nikt w KE nie spodziewa się czegoś innego. Na tym właśnie polega każdy plan. Jak działania są już podjęte to nie mamy planu, lecz historię. Ponadto, nikt nie spodziewa się że będziemy mieli plan obniżki deficytu poniżej 3 proc. PKB przy każdym możliwym wariancie wzrostu gospodarczego. W planie konsolidacji mamy zapisane 9 mld zł oszczędności do 2012 r. a wprowadzenie ustawowo zabezpieczonej reguły wydatkowej da 10,5 mld zł oszczędności tylko w 2012 r. To i tak jest konserwatywne założenie. Poza tym założenia makro też nie są zbyt optymistyczne.
[b] Z punktu widzenia PKB te oszczędności to nie są wielkie kwoty.[/b]
Tak, ale gros efektów będzie wynikało z przyspieszenia gospodarki i zmiany struktury wzrostu.
[b]Znów liczy Pan na szczęście, że wzrost PKB nam pomoże i tak na prawdę nie trzeba będzie reformować finansów...[/b]
To nie prawda. Plan to nic innego jak propozycje konkretnych reform: emerytur mundurowych; podstawy obliczenia rent; wprowadzenia kas fiskalnych tam gdzie ich nie ma; konsolidacji przepływów finansowych w sektorze publicznym i już wspomnianych regułach wydatkowej i budżetowej. Można oczywiście stworzyć plan, w którym tempo wzrostu nie będzie wyższe niż 1,7 proc.. Ale taki plan nie byłby konserwatywny lecz wręcz pesymistyczny. Założenie wzrostu PKB na poziome 3 proc. w 2010 r. a w dwóch kolejnych latach: 4,5 proc. i 4,2 proc. nie wydaje się oszałamiająco optymistyczne. Ale jeśli wzrost okaże się nieco niższy, lub jego struktura mniej korzystna dla dochodów podatkowych, to i tak osiągniemy nasz cel, jedynie o rok później.
[b]Polska ma otwartą linię kredytową w MFW na 20 mld dol. Czy ona będzie przedłużona?[/b]
Chociaż ta linia w pewnej mierze spełniła swoje zadanie, to widać, że gospodarka świata i Europy dalej są w niebezpieczeństwie i warto mieć taką polisę ubezpieczeniową. Dlatego zamierzamy przedłużyć linię.
[b] Dziś chyba musi pan już wiedzieć ile pieniędzy otrzyma budżet z zysku NBP za 2009?[/b]
Nie mam takiej wiedzy i jestem tym nieco zdziwiony. Powinniśmy dostawać z NBP regularnie informacje na temat przychodów ze zrealizowanych różnic kursowych, ale NBP nie przysyła ich od lata 2009 r.
[b] Zdaje się że to pan był głównym źródłem informacji dla dziennikarzy brytyjskiego tygodnika The Economist, którzy w poprzednim numerze napisali bardzo pochlebny artykuł o polskiej gospodarce. Jak się panu udało ich przekonać by napisali taką laurkę?[/b]
To zabrzmi sztampowo, ale to głównie zasługa 1,7-proc. wzrostu naszej gospodarki. Ja miałem więc raczej wpływ pośredni niż bezpośredni.
[b] A czy mógłby Pan jeszcze przekonać ich by zamieszczali bardziej adekwatne zdjęcia do artykułu o naszym kraju niż furmankę i jadące za nią stare samochody?[/b]
Rozmawiałem z redaktorem The Economist, który pisał artykuł i przepraszał za zdjęcie, za które nie był odpowiedzialny. Bardzo się cieszę, że pismo, które przez długie lata było dość krytycznie nastawione do osiągnięć Polski, zmienia swoje zdanie.
[b]Nie tylko więc dzięki pana umiejętnościom marketingowym na Zachodzie mamy obecnie świetną prasę, a pana artykuły zamieściły też The Wall Street Journal i Financial Times.[/b]
Zanim zostałem ministrem pisywałem i do WSJ i do FT. Ale w tym momencie, gdy wyniki za 2009 r. były już znane, uważałem, że trzeba także za granicą podkreślić sukcesy Polski.
[b] Czy przy obecnych kłopotach Grecji, Portugalii czy innych krajów z grupy tzw. PIGS lepsza prasa oznacza mniej kłopotów ze sprzedażą naszych obligacji? Ostatnia emisja euroobligacji pokazała że możemy je sprzedawać taniej niż Irlandia.[/b]
To, że jako jedyni przeszliśmy przez kryzys bez recesji miało i długo będzie miało wpływ na percepcję inwestorów. Oczywiście zawsze można coś zepsuć, nawet w takiej sytuacji, ale tu nie chodzi o marketing. Najlepszy marketing jest możliwy wtedy, kiedy mamy prawdę po swojej stronie. Ten fakt miał już wpływ na zachowania inwestorów na rynku naszych obligacji i to dużo wcześniej niż wielu zdawało sobie z tego sprawę w kraju.
[b] Co pan ma na myśli?[/b]
W czerwcu 2009 r. Jean Claude Trichet powiedział mi, że reakcja polskiej gospodarki na kryzys przekonała go i zarząd EBC, że w naszej gospodarce nie ma ukrytych słabości, że jej odporność na kryzys jest dużo większa niż się spodziewali. A Trichet nie jest pobłażliwym recenzentem.
[b] Czy te opinie mogą nam ułatwić starania o przyjęcie do strefy euro?[/b]
Trichet powiedział, że nie ma tych obaw co wcześniej, ale my wiemy, że oczywiście będziemy musieli spełnić standardowe kryteria z Maastricht, tak jak wszyscy aspirujący do strefy euro.
[b]A jaki jest pana scenariusz dla europejskiej gospodarki na najbliższe miesiące?[/b]
Jestem przekonany, że to co widzimy dziś w Europie Południowej i to co możemy zobaczyć w przyszłości w Europie Zachodniej i USA jest dowodem na to, że kwestia długu publicznego będzie kluczowym problemem następnego 10-lecia. Za to kraje z niskim udziałem długu do PKB będą miały olbrzymią przewagę konkurencyjną jeśli chodzi o przyciąganie nowych inwestycji, które tworzą wiele dobrze płatnych miejsc pracy. A jeśli patrzymy na obiektywne mierniki, to widzimy, że nasz dług publiczny liczony tak, aby był porównywalny z innymi krajami UE, (czyli odejmując od niego pieniądze które przekazaliśmy do OFE) wyniesie na koniec tego roku 44 proc. PKB. To daje nam 9 miejsce w Unii na liście krajów o najniższym długu. I właśnie dlatego naszym celem jest być w pierwszej piątce za kilka lat.
[b] A wpływy z prywatyzacji będą zrealizowane zgodnie z planem?[/b]
Tu mamy znaczący postęp. Myślę że jest duża szansa, by plan zrealizować.