Była wiceprezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego, Marta Gajęcka w wywiadzie dla "Rz" stwierdziła, że nie chciała rezygnować ze stanowiska, ale była zmuszona przez ministra finansów. Pan objął stanowisko po niej...
Nie jest moim zadaniem komentować jej wywiady. Spotkaliśmy się. To bardzo miła osoba. Odbyliśmy miłą rozmowę, ale podstawą naszych nominacji były decyzje naszych ministerstw finansów i naszej konstytuanty. To nie była moja czy jej decyzja. Zdecydowano o nominacjach rotacyjnych, aby zapewnić każdemu krajowi z konstytuanty szansę posiadania wiceprezesa EBI. Sądzę, że to słuszna decyzja, gdyż każde z państw członkowskich może lepiej poznać bank poprzez swego reprezentanta. A to że jest to osoba z tego czy innego kraju nie powinna wpływać na poziom i strukturę finansowania. Poza tym ani ja, ani inny wiceprezes EBI nie decyduje o konkretnych projektach. Są przejrzyste procedury i komitet zarządzający. Każdy ma swe obowiązki. Nie zapominajmy też o radzie dyrektorów. Te wszystkie ciała decydują o konkretnych projektach i priorytetach.
Polski rząd nie powinien obawiać się zmiany polityki EBI?
Zrobię wszystko co możliwe, aby zapewnić Polsce właściwą pozycję. To dla mnie bardzo ważny kraj. Zamierzamy utrzymać poziom kredytów w Polsce, a także wspierać polski rozwój i wzrost gospodarczy. Zapewniam, że nie zajdą żadne zmiany w polityce banku w stosunku do Polski.
W ubiegłym roku EBI udzielił polskiemu rządowi 2 mld euro kredytu. To standardowa procedura, że rząd pożycza tak dużą sumę?