5,5 mld euro dla Polski

- W przypadku Polski wyjątkowo chcemy utrzymać w tym roku poziom kredytowania - mówi w rozmowie z Arturem Osieckim wiceprezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego Anton Rop

Aktualizacja: 09.03.2011 02:59 Publikacja: 08.03.2011 11:05

5,5 mld euro dla Polski

Foto: Bloomberg

Była wiceprezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego, Marta Gajęcka w wywiadzie dla "Rz" stwierdziła, że nie chciała rezygnować ze stanowiska, ale była zmuszona przez ministra finansów. Pan objął stanowisko po niej...

Nie jest moim zadaniem komentować jej wywiady. Spotkaliśmy się. To bardzo miła osoba. Odbyliśmy miłą rozmowę, ale podstawą naszych nominacji były decyzje naszych ministerstw finansów i naszej konstytuanty. To nie była moja czy jej decyzja. Zdecydowano o nominacjach rotacyjnych, aby zapewnić każdemu krajowi z konstytuanty szansę posiadania wiceprezesa EBI. Sądzę, że to słuszna decyzja, gdyż każde z państw członkowskich może lepiej poznać bank poprzez swego reprezentanta. A to że jest to osoba z tego czy innego kraju nie powinna wpływać na poziom i strukturę finansowania. Poza tym ani ja, ani inny wiceprezes EBI nie decyduje o konkretnych projektach. Są przejrzyste procedury i komitet zarządzający. Każdy ma swe obowiązki. Nie zapominajmy też o radzie dyrektorów. Te wszystkie ciała decydują o konkretnych projektach i priorytetach.

Polski rząd nie powinien obawiać się zmiany polityki EBI?

Zrobię wszystko co możliwe, aby zapewnić Polsce właściwą pozycję. To dla mnie bardzo ważny kraj. Zamierzamy utrzymać poziom kredytów w Polsce, a także wspierać polski rozwój i wzrost gospodarczy. Zapewniam, że nie zajdą żadne zmiany w polityce banku w stosunku do Polski.

W ubiegłym roku EBI udzielił polskiemu rządowi 2 mld euro kredytu. To standardowa procedura, że rząd pożycza tak dużą sumę?

Jednym z naszych priorytetów jest podnoszenie zdolności wykorzystania funduszy unijnych. Chcemy pomóc krajom w pozyskiwaniu funduszy strukturalnych. Polska jest znaczącym państwem w UE i kredyt był znaczący. Był to największy kredyt udzielony na zapewnienie współfinansowania projektów europejskich. Tylko dwa kredyty, dla Grecji i Portugalii, są porównywalne.

Polski rząd planuje kolejne takie kredyty?

Ministerstwo Finansów planuje, ale to decyzja waszego rządu. Jestem pewny, że EBI wesprze polskie priorytety w tym względzie.

Może do tego dojść w tym lub przyszłym roku?

Nie, w obecnej perspektywie finansowej, a więc okresie 2007-2013 udzieliliśmy 2 mld euro kredytu i to wszystko. Mówimy o nowej perspektywie finansowej po 2013. To co istotne zaczniemy o niej i nowym budżecie mówić podczas prezydencji Polski w UE. To będzie jedno z zadań polskiej prezydencji.

Podkreśla pan, że kredyty EBI w Polsce są związane ze znacznymi oszczędnościami, które Polska uzyskuje pożyczając od banku...

To ważny aspekt naszej współpracy. Po raz pierwszy wspomniałem o tym w zeszłym roku przy podpisywaniu tego kredytu na 2 mld euro. Dyskutowaliśmy wtedy, że rosnące kredyty EBI w Polsce wpływają na wzrost polskiego długu i deficytu, co nie jet dobre dla rozwoju gospodarczego. Musimy jednak pamiętać, że kredyty z EBI nie są zwykłymi kredytami komercyjnymi. Nasze warunki są bardzo konkurencyjne. Mówimy o kredytach długoterminowych na 25, a w niektórych przypadkach nawet na 30 lat. To dłużej niż zwykle na rynku. Drugi plus to wyższy poziom wykorzystania funduszy strukturalnych UE. Jeśli jesteś zdolny współfinansować projekty to łatwiej jest pozyskać dotacje z Komisji Europejskiej, łatwiej uzyskać zgodę na projekt. Trzecia zaleta naszych kredytów to cena, najniższa z możliwych. Dlatego zdecydowaliśmy o policzeniu oszczędności. W przypadku Polski policzyliśmy obecną wartość netto dla funkcjonujących w latach 2007-2010 kredytów o wartości 19 mld euro. Mówimy o oszczędnościach (przeszłych, obecnych i przyszłych) wyższych niż 2 mld euro. Dokładnie to 2,4 mld euro, ale oczywiście wartość ta zależy od metody wyliczenia różnic pomiędzy nami, a bankami komercyjnymi.

Bank także pozyskuje kapitał z rynku...

Koszt pozyskania kapitału przez EBI jest najniższy z możliwych ze względu na rating banku. EBI ma rating AAA. Kiedy pożyczamy na rynku robimy to po najniższym poziomie oprocentowania. Potem kalkulujemy naszą cenę. EBI nie jest jednak bankiem pracującym dla zysku i nie liczymy kosztów na tym samym poziomie co banki komercyjne.

Pomimo tego w ubiegłym roku bank osiągnął rekordowy zysk netto...

To prawda. Było to 2,1 mld euro, ale suma ta trafiła od razu do zasobów własnych banku i będzie użyta na kolejne kredyty. Nikt nie zarobi na tym zysku. Jedyny celu użycia tych pieniędzy to udzielenie kolejnych kredytów państwom, firmom i sektorowi publicznemu. Proszę pamiętać, że EBI ma 40 mld euro własnych środków i możemy je pożyczać naszym klientom bez wychodzenia na rynek. Te 2,1 mld euro zarobiliśmy głównie jako procent od 40 mld euro własnego kapitału. To nie jest zysk z marży. To zwrot z naszego kapitału.

Zaangażowanie EBI w Polsce od kilku lat stale rośnie. W ostatnim roku było rekordowo wysokie i wyniosło 5,5 mld euro. Ten rok przyniesie kolejny rekord w wysokości udzielonych kredytów?

Trudno stwierdzić, gdyż zgodnie z ogólną polityką Komisji Europejskiej i naszą własną nie będziemy zwiększać skali kredytowania. Jest to dokładnie kontrolowane. W myśl decyzji rady dyrektorów aktywność kredytowa ma być zmniejszana. Nie chcemy wystawiać banku na dodatkowe ryzyko związane z kryzysem ekonomicznym. W większości, a nawet wszystkich krajach członkowskich UE spodziewamy się skurczenia aktywności kredytowej. Jednak w przypadku Polski zdecydowaliśmy nie zmniejszać naszego zaangażowania utrzymując poziom kredytowania. Teraz nie jestem w stanie określić jaki on będzie ostatecznie, ale spodziewamy się podobnego, a więc 5,5 mld euro, co jest całkiem pokaźną sumą.

Pośród kilku innych priorytetów we współpracy z Polską na ten rok bank wskazuje inwestycje w sektorze energetycznym i wsparcie polskiej prezydencji w UE...

Sektor energetyki jest bardzo ważny dla Polski, bo wasz kraj notuje od kilku lat znaczący wzrost gospodarczy. Jest on też przewidywany w kolejnych latach. Ponadto, w Polsce jest spodziewany jeden z najwyższych napływów inwestycji. Zgodnie z waszymi oficjalnymi danymi w tym roku możemy się spodziewać 12 procentowego wzrostu inwestycji i kolejnych 6,5 proc. w roku kolejnym. Taki wzrost wymaga odpowiedniej infrastruktury nie tylko transportowej, ale przede wszystkim energetycznej. Możecie osiągnąć właściwy poziom dostaw energii tylko dzięki większej wydajności lub dodatkowym źródłom energii. W tym świetle sektor energetyczny jest niezwykle ważny. To wstępny warunek udanego rozwoju Polski. Dlatego Polska powinna użyć wszelkich możliwości podniesienia poziomu bezpieczeństwa dostaw energii. Dla EBI najważniejsza jest energia odnawialna. Chcemy w nią inwestować, ale wy powinniście także poszukiwać innych źródeł. Jednak ostateczna decyzja co do rodzajów inwestycji w sektorze energii należy do polskiego rządu, a nie do EBI.

A co ze wsparciem polskiej prezydencji?

EBI jest bankiem Unii Europejskiej. Co do zasady wspieramy prezydencje państw członkowskich. Będziemy też wspierać polskie priorytety np. Partnerstwo Wschodnie. Mam na myśli naszą działalność w krajach partnerskich np. w Gruzji, Ukrainie i Mołdawii dotyczącą małych i średnich przedsiębiorstw. Chcemy zapewnić im kredytowanie.

Małym i średnim firmom udzielacie już kredytów w Polsce. Czy procedury nie są dla nich zbyt skomplikowane?

Pomimo, że nie działamy dla zysku to jednak jesteśmy bankiem. Musimy dbać o zwrot udzielonych kredytów.

Jeśli nie będziemy tego robić nie będziemy mieli ratingu na poziomie AAA i nie pozyskamy pieniędzy z rynku po tak niskich cenach. Moim zdaniem dla małych i średnich firm powinny funkcjonować określone limity. Musimy jednak wszyscy być pewni, że finansujemy projekty, które przyniosą zwrot pieniędzy. To jedyna możliwa droga. Mamy w banku specjalne instrumenty dla firm takie jak Europejski Fundusz Inwestycyjny. Udziela on wsparcia w zakresie projektów wspólnego ryzyka, inwestycji w akcje czy projektów typu venture capital, ale to znacznie mniejsze sumy.

Wasi klienci to także polskie samorządy. Potwierdzają one, że kredyty z EBI są najtańsze, ale Ministerstwo Finansów chce zredukować ich dług. Samorządowcy ostrzegają, że może to spowolnić, a nawet zatrzymać projekty europejskie. Co samorządy powinny zrobić?

To niełatwy temat i nie jest to tylko polski problem. Poziomy długu są wysokie i muszą być przycięte. Niemożliwe jest ciągłe zwiększanie długu. Wszyscy musimy myśleć o nowych metodach finansowania różnych projektów także infrastrukturalnych. Alternatywą do publicznego jest finansowanie prywatne. W Polsce funkcjonują instytucje Europejskiego Centrum Ekspertyzy w zakresie Partnerstwa Publiczno-Prywatnego (EPEC). Samorządy powinny współpracować z EPEC. Także w Unii jesteśmy w środku dyskusji o tym jak pozyskać nowy kapitał prywatny na inwestycje publiczne. Chcemy ustanowić przydatne instrumenty współpracy wewnątrz UE.

Pański rodzinny kraj - Słowenia - jest członkiem strefy euro, Polska do niej nie należy. Jak by pan porównał sytuację w obu krajach?

Trudno o porównania. Sytuacja makronomiczna jest inna. Polska ma wysoki wzrost gospodarczy i wysoki poziom deficytu. Główny problem to obniżenie deficytu. Słowenia notuje niższy wzrost, ale ma też nieco niższy deficyt. Słowenia ma dużo trudniejsze zadanie. Musi zwiększyć wzrost i jednocześnie zmniejszyć deficyt. Będzie to trudno osiągnąć. Każdy z rządów musi znaleźć własne rozwiązanie.

Co radzi pan Polsce w kwestii przystąpienia do strefy euro?

Polski rząd podjął właściwą decyzję, aby działać krok po kroku. Okres, w którym polski deficyt publiczny oscyluje wokół 6-8 proc. PKB nie jest właściwym momentem na wejście do strefy euro. Dane i statystyki, które widziałem wskazują, że jest za wcześnie. Widziałem także plan zmniejszenia deficytu do poziomu 3 proc. i jeśli to zrobicie będzie to właściwy moment do wejścia do strefy euro. Przystąpienie do niej teraz zniszczyłoby polską gospodarkę. Najpierw musicie ją dostosować. Czas kryzysu ekonomicznego to całkiem dobry okres, aby pomóc waszej gospodarce i przyspieszyć wzrost gospodarczy. ERM II i później strefa euro to dobre instrumenty dla długofalowego rozwoju, ale czasami mogą one zniszczyć gospodarkę dlatego musicie szybko się adaptować. Jeśli tego nie zrobicie będzie mieli problem np. z ratingiem. Tak było w przypadku Grecji, Irlandii i innych krajów. To było całkiem dramatyczne. Bądźcie ostrożni.

CV

Anton Rop

Słoweński polityk i parlamentarzysta. Od 18 sierpnia 2010 r. wiceprezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego (objął stanowisko po przedstawicielce Polski Marcie Gajęckiej). W latach 2002-2004 premier Słowenii. Wcześniej w słoweńskim rządzie sprawował urząd ministra finansów (2000-2002), ministra pracy, rodziny i spraw społecznych (1996-2000) oraz sekretarza stanu w ministerstwie stosunków gospodarczych i rozwoju (1993-1996). Ukończył ekonomię na Uniwersytecie w Lublanie.

Była wiceprezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego, Marta Gajęcka w wywiadzie dla "Rz" stwierdziła, że nie chciała rezygnować ze stanowiska, ale była zmuszona przez ministra finansów. Pan objął stanowisko po niej...

Nie jest moim zadaniem komentować jej wywiady. Spotkaliśmy się. To bardzo miła osoba. Odbyliśmy miłą rozmowę, ale podstawą naszych nominacji były decyzje naszych ministerstw finansów i naszej konstytuanty. To nie była moja czy jej decyzja. Zdecydowano o nominacjach rotacyjnych, aby zapewnić każdemu krajowi z konstytuanty szansę posiadania wiceprezesa EBI. Sądzę, że to słuszna decyzja, gdyż każde z państw członkowskich może lepiej poznać bank poprzez swego reprezentanta. A to że jest to osoba z tego czy innego kraju nie powinna wpływać na poziom i strukturę finansowania. Poza tym ani ja, ani inny wiceprezes EBI nie decyduje o konkretnych projektach. Są przejrzyste procedury i komitet zarządzający. Każdy ma swe obowiązki. Nie zapominajmy też o radzie dyrektorów. Te wszystkie ciała decydują o konkretnych projektach i priorytetach.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację