Inwestorom najwyraźniej humory dopisują. Dobrze było już w 2010 r., kiedy to w Polsce liczba transakcji na rynku fuzji i przejęć wzrosła o kilka procent, a ich całkowita wartość mniej więcej trzykrotnie. Szacunki dotyczące 2011 r. mówią, że nasz rynek fuzji i przejęć pod względem wartości urośnie o kolejne 20 – 30 proc.
I nawet nie konkretne kwoty są tu istotne, ale skala zmian. To oznacza, że naszym rynkiem znów zaczęli się interesować gracze z grubymi portfelami, którzy nie mają problemów z finansowaniem dużych operacji.
A Polska – m.in. z uwagi na duży rynek wewnętrzny, dynamikę zmian i toczące się lub zapowiadane procesy prywatyzacyjne – jest ciągle atrakcyjnym miejscem na inwestycyjnej mapie Europy.