Widzi pan różnice w nadzorze nad rynkiem finansowym a la Stanisław Kluza i a la Andrzej Jakubiak?
Stanisław Kluza:
Różnice oceni rynek i gospodarka. Na oceny jest stanowczo za wcześnie, to dopiero początki kadencji. A trudnych tematów nie brakuje. Największym wyzwaniem są dyrektywy unijne. Dziś w Unii są bowiem przygotowywane reguły gry dla funkcjonowania systemu finansowego w UE. Pamiętajmy też o konfliktach między krajami goszczącymi globalny kapitał i macierzystymi, dlatego KNF musi być niebywale aktywna w tej debacie i w pilnowaniu najważniejszych spraw. Polska jako lider i największy rynek wśród tzw. rozwijających się krajów goszczących może najwięcej stracić na proponowanych zmianach. Największe ryzyko dotyczy przeniesienia części kompetencji z nadzoru goszczącego do nadzoru krajów, gdzie są siedziby właścicieli polskich spó-łek. Grozi to przeniesieniem zaburzeń kryzysowych z krajów, które eksportują kapitał do takich krajów jak Polska. Tego nadzór nie może odpuścić.
A co dziś robi były szef nadzoru finansowego?
Wciąż jestem na urlopie bezpłatnym w SGH. Polskie prawo nie zabrania ustępującemu szefowi KNF przejścia niemal następnego dnia do podmiotów do tej pory nadzorowanych. To błąd, powinny być pewne ograniczenia. Ja podjąłem decyzję, że przez około pół roku nie będę podejmował się wyzwań zawodowych. Kończąc pracę w nadzorze, można wynieść z niego wiedzę insiderską o niektórych sprawach bieżących. Stąd moja decyzja.