Zapłacimy ?wszyscy

Albo będziemy płacić wyższe podatki, albo rząd będzie musiał zdecydować, na jakie dobra społeczne przeznaczy mniej, żeby mieć na in vitro refundowane z budżetu – zauważa prawnik

Publikacja: 24.10.2012 19:17

Robert Gwiazdowski

Robert Gwiazdowski

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Istnieją trzy kategorie dóbr: publiczne, społeczne i prywatne. Publiczne służą całemu społeczeństwu. Społeczne mogą być prywatne, ale na skutek prowadzonej przez państwo polityki mają się stać dostępne dla ogółu i są finansowane ze środków publicznych. Kryteriami rozstrzygającymi o publicznym charakterze danego dobra, bądź niepublicznym, jest użyteczność i odpłatność.

Do dóbr publicznych zalicza się te, o które obywatele między sobą nie rywalizują. Z dóbr prywatnych, których ilość jest ograniczona, korzyści uzyskują pojedynczy obywatele. I dobra publiczne, i społeczne są finansowane przez podatników, aczkolwiek o te społeczne istnieje konkurencja między obywatelami z uwagi na ich prywatny de facto charakter.

Użyteczność dóbr publicznych i społecznych dla poszczególnych obywateli jest zmienna. Użyteczność dóbr publicznych jest neutralna wobec dochodów indywidualnych. Każdy człowiek w ten sam sposób korzysta z bezpieczeństwa publicznego czy oddycha powietrzem. W przypadku dóbr społecznych zależność jest zmienna. Dla osób o wysokich dochodach użyteczność społecznej służby zdrowia jest znikoma – i tak korzystają z prywatnych usług medycznych.

Jednak wraz ze spadkiem dochodów użyteczność dóbr społecznych wzrasta. Przy najniższych dochodach jest ona najwyższa, gdyż dla osób najbiedniejszych jedyną możliwość korzystania z niektórych dóbr daje finansowanie ich ze środków publicznych.

W efekcie powstaje złudzenie ich „bezpłatności", choć w sensie ekonomicznym są one opłacane zbiorowo. Wchodzą one w konflikt z dobrami prywatnymi, gdyż ich konsumpcja automatycznie ogranicza konsumpcję dóbr prywatnych na skutek zmniejszenia dochodów prywatnych w drodze opodatkowania na finansowanie dóbr społecznych.

Rodzi to wyraźną sprzeczność interesów pomiędzy jednostką a zbiorowością. Widać to na przykładzie bezdzietnego małżeństwa płacącego podatki, z których finansowane są szkoły publiczne. Jeszcze wyraźniej widać to na przykładzie małżeństwa, którego dzieci posyłane są do szkoły prywatnej, co nie zwalnia ich z podatkowego obowiązku finansowania szkolnictwa publicznego.

Teraz będzie to widać jeszcze na przykładzie małżeństw mających dzieci. Ich podatki będą bowiem miały służyć finansowaniu prób „zapłodnienia pozaustrojowego". Bo albo będziemy musieli zapłacić wyższe podatki na sfinansowanie takiego zapłodnienia i mieć mniej na utrzymanie własnych dzieci, albo rząd będzie musiał zdecydować, na jakie inne dobra społeczne przeznaczyć mniej, żeby mieć na in vitro.

Trzeciej możliwości nie ma – bo jak pisał Milton Friedman – nie ma czegoś takiego jak „darmowy lunch".

Autor jest adwokatem, profesorem prawa, prezydentem Centrum im. Adama Smitha

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację