Rz: Do grudnia jeszcze daleko, ale już teraz pojawiają się głosy, że Polskiej Grupie Górniczej zabraknie pieniędzy na wypłatę pracownikom nagrody barbórkowej. To możliwe?
to kłamstwo. Mamy zabezpieczone pieniądze na wypłaty dla górników – zarówno na bieżące wynagrodzenia, jak i na Barbórkę. Sytuacja spółki jest stabilna i nie możemy mówić o braku płynności finansowej. Otrzymaliśmy spory zastrzyk gotówki od inwestorów przy zakupie aktywów Katowickiego Holdingu Węglowego, dzięki czemu inwestujemy, rozwijajmy się, a do tego wciąż oszczędzamy.
Jednak do pełnej stabilności jeszcze daleka droga. Wystarczy wspomnieć nieustające problemy z wykonaniem planu wydobycia. Biorąc pod uwagę zwiększone zapotrzebowanie energetyki na węgiel w 2018 r., przyszły rok będzie jeszcze trudniejszy.
To prawda, że energetyka zawodowa zwiększyła zapotrzebowanie na nasz węgiel. To dla nas spore wyzwanie. Nie możemy z dnia na dzień zwiększyć produkcji, w górnictwie jest to niemożliwe. Obecnie, dzięki dodatkowym ścianom w kopalniach, kopiemy 131 tys. ton węgla na dobę. Moce te zostaną zwiększone przez kolejne inwestycje, na które tylko w tym roku wydamy w sumie 1,6 mld zł. Nie możemy jednak podejmować żadnych ryzykownych decyzji. Ze wszystkich stron słyszymy: kopać, kopać, kopać. A zbyt szybkie działania mogą się skończyć utratą frontów wydobywczych. Tak jak w kopalniach Katowickiego Holdingu Węglowego, gdzie w ostatnich trzech latach mieliśmy do czynienia z otamowaniem ośmiu ścian na skutek zagrożenia pożarowego, co kosztowało spółkę około 800 mln zł.
Dlaczego nie doszacowano w biznesplanie PGG zapotrzebowania energetyki na węgiel? Przecież o tym, że ruszą nowe bloki węglowe, wiadomo od dawna.