Amerykanin Eric Lu, jako jedyny z czwórki uczestników, którzy wystąpili pierwszego dnia finału, zdecydował się na ów pechowy Koncert f-moll. Nie wiadomo, czy pomoże mu on odnieść sukces, ale był to jeden z dwóch najlepszych występów minionej konkursowej soboty.

O co gra Eric Lu?

Swoje oba koncerty fortepianowe Chopin skomponował w tym samym czasie, mają też podobną strukturę. Koncert e-moll jest może nieco bardziej wirtuozowski, za to Koncert f-moll wymaga wyrażenia nieco głębszych emocji. Rozumie to dobrze Eric Lu, który w obecnym Konkursie gra o najwyższą stawkę.

Kiedy w 2015 roku Eric Lu zdobył na Konkursie Chopinowskim IV nagrodę, też – jak większość uczestników – wybrał Koncert e-moll. Teraz chce zajść wyżej, a nie tylko powtarzać siebie sprzed dziesięciu lat, postawił zatem na Koncert f-moll. Starał się pokazać w nim coś więcej niż wirtuozowski styl brillant, choć w nim czuje się dobrze. W całym wykonaniu wyraźniejsze zatem były ciemne (bo jednak nie mroczne) romantyczne klimaty, obce jeszcze 19-letniemu Chopinowi, gdy pisał ten utwór. Generalnie zabrakło natomiast tej interpretacji ciepła.

Miał też Eric Lu tego wieczora jeszcze innego pecha. Najpierw podczas zapowiedzi przypisano mu błędne obywatelstwo, a potem nie pomagała mu orkiestra Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Andrzeja Boreyki, której zdarzyło się kilka ewidentnych wpadek. Być może wpływ na to wywarł fakt, że orkiestra miała do dyspozycji nową, jeszcze nie dość przećwiczoną, instrumentację obu koncertów.

Tianyao Lyu

Tianyao Lyu

Foto: Wojciech Grzedzinski

Fenomenalna Tianyao Lyu

Pozostała trójka uczestników wybrała Koncert e-moll. Najgoręcej publiczność przyjęła swoją faworytkę, niespełna 17-letnią Tianyao Lyu z Chin, bo też wypadła rzeczywiście najlepiej. Jest fenomenem, gra z cudowną swobodą, pięknym dźwiękiem, nic nie sprawia jej trudności. Tym niemniej stwierdzenia, jakie padają na jej temat z ust niektórych pianistycznych autorytetów, że ta księżniczka fortepianu gra jak Chopin, bardziej wynikają z egzaltacji, a nie z merytorycznego uzasadnienia. Ponadto interpretacjom Tianyao Lyu brakuje czasami głębi, nie tyle muzycznej, ale intelektualnej i emocjonalnej.

Rozczarował jej rodak, 21-letni Tianyou Li, grający ładnym, klarownym dźwiękiem, ale nie czuło się wyrazistej koncepcji w sposobie potraktowania przez niego Koncertu e-moll. Obok momentów pięknych, zdarzały się też po prostu odegrane, jakby w nutach nie było w gruncie rzeczy nic istotnego.

Bardziej pozytywne wrażenia wywarł natomiast 24-letni Vincent Ong. W jego odczytaniu Koncertu f-moll także było sporo momentów niedopracowanych, ale generalnie tego przedstawiciela Malezji cechuje pewien rodzaj wierności klasycznej pianistyce, co być może w poprzednich etapach miało wpływ na wysokie oceny jurorów.

Vincent Ong

Vincent Ong

Foto: Wojciech Grzedzinski

Obowiązkowy Polonez–Fantazja

Po raz pierwszy w historii Konkursu w finale wszyscy uczestnicy muszą w tym roku zagrać bardzo trudnego Poloneza-Fantazję. Używając terminologii sportowej należy stwierdzić, że w tej dyscyplinie najlepiej wypadł doświadczony Eric Lu, który w tym utworze o bardzo zmiennych nastrojach odnalazł spójną narracyjnie całość.

Urokliwie zabrzmiał Polonez–Fantazja w wersji Tianyao Lyu, bo muzyka płynęła pięknym strumieniem. W tym utworze nie chodzi jednak o samo piękno, co próbował również udowodnić – nie do końca z powodzeniem – Vincent Ong. Chińczyk Tianyou Li natomiast pogubił się w cyzelowaniu szczegółów i w ten sposób pokawałkował Poloneza–Fantazję na cząstki.