Nowe zasady nabywania mieszkań od deweloperów zaczęły obowiązywać niedawno, bo 29 kwietnia, a już nastręczają problemów, i to nie tylko kupującym, ale też prawnikom i deweloperom.
Nie zawsze deweloperska
Chodzi o ustawę z 16 września 2011 r. o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego (DzU nr 232, poz. 1377). Zwykła umowa przedwstępna została w niej zastąpiona umową tzw. deweloperską. Zawiera się ją w formie notarialnej.
– Przepisy przejściowe są bardzo lakoniczne – mówi Robert Dor, notariusz z Warszawy. – Z tego powodu nie wiadomo, w jakich sytuacjach zastosować nowe uregulowania, a w jakich stare.
Tymczasem zastosowanie niewłaściwej umowy może skutkować jej nieważnością, a nabywca nie będzie w pełni chroniony.
To niejedyny problem z umowami deweloperskimi.
– Znam przypadek nowo wybudowanego osiedla na warszawskim Wilanowie – mówi Rafał Dębowski, adwokat specjalizujący się w prawie nieruchomości. – Domy czekają na chętnych. Teoretycznie sprawa prosta. Trzeba iść do notariusza i przenieść własność. Ale większość klientów deweloperów kupuje na kredyt. Bank, żeby go udzielić, potrzebuje umowy przedwstępnej (teraz: deweloperskiej). I tu powstaje problem, czy w ogóle jest możliwa. Moim zdaniem – twierdzi mec. Dębowski – nie. Umowa deweloperska musi bowiem zobowiązywać do wybudowania mieszkania, a przecież budynek już stoi.
Brak rezerwacji
Według mec. Dębowskiego ustawodawca powinien dopuścić zawieranie różnego rodzaju umów. Niestety tego nie zrobił, Do takich pominiętych należy także umowa rezerwacyjna.