Projekt nowelizacji kodeksu postępowania karnego został już przyjęty przez rząd, ale przewidziane w nim regulacje budzą ogromne wątpliwości wśród śledczych. Największe kontrowersje dotyczą zmiany definicji podejrzanego, zawartej w art. 71 § 1 k.p.k. Obecnie, zgodnie z tą regulacją, za podejrzanego uważa się osobę, co do której wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów albo której bez wydania takiego postanowienia postawiono zarzut w związku z przystąpieniem do przesłuchania w charakterze podejrzanego.
Taka definicja obowiązuje od 1956 r., jednak zdaniem autorów projektu, rozwiązanie to na przestrzeni lat całkowicie straciło swój gwarancyjny charakter. Głównie z uwagi na systematyczne poszerzanie przez ustawodawcę możliwości podejmowania czynności śledczych bezpośrednio wobec osoby podejrzanej, zanim doszło jeszcze do formalnego przedstawienia zarzutów.
Reforma procedury karnej. Dostosowanie do prawa unijnego i orzecznictwa TK
– Nie odpowiada fundamentalnym zasadom współczesnego procesu karnego w demokratycznym państwie prawa sytuacja, kiedy o tym, czy i kiedy jednostka może realizować swoje prawo do obrony, decyduje organ państwa (prokurator, funkcjonariusz Policji), zwłaszcza w sytuacji, gdy bez przeszkód wobec takiej jednostki mogą być podejmowane działania ingerujące w jej prawa podstawowe oraz nakładane są już na nią obowiązki procesowe – czytamy w uzasadnieniu projektu.
Stąd propozycja nowego brzmienia art. 71 § 1 k.p.k. W jej myśl za podejrzanego uważa się osobę, co do której zebrane dowody dostatecznie uzasadniają podejrzenie popełnienia przez nią przestępstwa i wobec której podjęto czynność procesową ukierunkowaną na jej ściganie.
Innymi słowy, przedstawienie zarzutów nie będzie już jedyną, ale jedną z czynności skutkujących ukonstytuowaniem podejrzanego w postępowaniu przygotowawczym.