– To chwyt marketingowy – uważa Zbigniew Malisz, członek zarządu Polskiego Związku Firm Deweloperskich. – Może osoby, które kupiły takie lokum, nie płacą czynszu, ale nie oznacza to, że nie ponoszą kosztów. Ponoszą, i to niemałe.
Mamią w ogłoszeniach
Z reklam wynika, że mieszkania bezczynszowe znajdują się w niewielkich domach na kameralnych osiedlach, nie mają klatek schodowych, garaży, wind, w ogóle nie ma części wspólnych nieruchomości. Nie trzeba też płacić za sprzątanie, oświetlenie i zarządzanie nieruchomością ani wikłać się w kontakty ze wspólnotą mieszkaniową. Po prostu rewelacja! Tymczasem prawda często bywa inna.
– Zawsze kompleks budynków ma części wspólne, czy to w postaci drogi dojazdowej i jej oświetlenia, czy też instalacji wodociągowo-kanalizacyjnej, trawników etc. Dzieje się tak, nawet jeżeli każde z mieszkań ma osobne wejście bez klatki schodowej – uważa Rafał Dębowski, adwokat. – Właściciele lokali zaś jako współwłaściciele części wspólnych muszą ponosić koszty utrzymania.
Często są one dużo wyższe niż np. w wielolokalowym bloku z pięcioma klatkami schodowymi, rozkładają się bowiem na mniejszą liczbę właścicieli.
Poza tym fakt, że nie zapłaci się wspólnocie np. za wywóz śmieci, nie oznacza, że ich wyrzucanie jest darmowe. Większość kosztów po prostu regulują sami właściciele, bez pośrednictwa zarządu wspólnoty.