Hipoteki deweloper ustanowił na rzecz amerykańskiego funduszu. On zatem ściągał swoje należności, a niedoszli nabywcy mieszkań zostali na lodzie. W czwartek Sąd Najwyższy odwrócił bieg sprawy (sygnatura akt III CSK 181/11).
Deweloper bankrut
To jedna z najgłośniejszych afer deweloperskich ostatnich lat. Przedwczoraj prokuratura postawiła szefom firmy Leopard zarzuty wielomilionowych strat, w tym na szkodę kupujących (ponad 200 osób), którzy chcą odzyskać pieniądze.
Ponad 50 klientów firmy Leopard (od 2009 r. w upadłości) wystąpiło z pozwem o unieważnienie hipoteki nie tylko przeciw firmie, ale i amerykańskiemu funduszowi inwestycyjnemu Manchester Securities Corporation, który wykupił obligacje Leoparda, wysoko oprocentowane.
Syndyk dewelopera twierdzi, że ma jeszcze sporo majątku. Nie starczy go jednak na pokrycie wszystkich długów, zwłaszcza że ponad 80 mln zł to wierzytelności funduszu, dla którego Leopard ustanowił hipoteki na swoich nieruchomościach (sporne było, czy jest ich kilka, czy to hipoteka łączna). Przez to właśnie fundusz ma pierwszeństwo w zaspokojeniu należności (30 proc. z tej kwoty już ściągnął). Klienci Leoparda nie dostali mieszkań, niektórzy mają klucze, ale bez tytułów prawnych do lokali. Roszczenia z umów przedwstępnych, w większości nienotarialnych, nie uprawniają w razie upadłości do kupna mieszkania. Pozostało im czekać, co zapłaci syndyk.
– Kupiłam tam mieszkanie, bo miałabym widok na dom moich dziadków – mówi Teresa Trybus, krakowska aptekarka, która wpłaciła 310 tys. zł deweloperowi i nie ma widoku na zwrot.