Johnson na łamach "Daily Telegraph" krytykuje "zadowolonych z siebie, irytujących i uciążliwych" aktywistów podkreślając, iż choć sympatyzuje z celami protestu to jednak - jak dodaje - takie demonstracje powinny odbywać się raczej w Chinach niż w Wielkiej Brytanii.
Były szef brytyjskiego MSZ pisze, że "nie popiera paraliżowania transportu publicznego w najwspanialszym mieście na Ziemi i powstrzymywania ludzi przed udaniem się do pracy", chociaż "niektóre rzeczy, które irytują protestujących irytują również jego". Zaznacza jednak, że "nie chce, aby jakiś stosujący podwójne standardy aktywista mówił mu, że latać samolotem można tylko w nadzwyczajnych sytuacjach - kiedy jego własny Instagram zawiera zdjęcia z niedawnych wakacji spędzonych na nartach".
"I jestem kompletnie wkurzony mówieniem przez młodych ludzi, że ich opinie są ważniejsze niż moje - ponieważ oni będą tu (na Ziemi) dłużej niż ja, i dlatego przywiązują większą wagę do przyszłości planety. Ja zamierzam żyć przez bardzo długi czas" - podkreśla Johnson.
Były szef brytyjskiego MSZ nie rozumie też, dlaczego przyjmuje się, iż młodsi ludzie troszczą się bardziej o kwestie związane z ekologią. Jak dodaje im sam staje się starszy, tym poważniej traktuje problem globalnego ocieplenia.