Alvarez prowadzi Argentynę na szczyt

Dziesięć lat temu śnił, by zagrać z Leo Messim w jednej drużynie. Dzisiaj Julian Alvarez razem ze swoim idolem prowadzi Argentynę na piłkarski szczyt.

Publikacja: 15.12.2022 03:00

Alvarez prowadzi Argentynę na szczyt

Foto: AFP

Zdjęcie małego Juliana pozującego do fotografii z kolegami i Messim od wtorku cieszy się popularnością w internecie i jest najlepszym dowodem na to, że warto marzyć.

Do Kataru Alvarez jechał jako rezerwowy. Dwa pierwsze mecze zaczął na ławce, do wyjściowego składu wskoczył na spotkanie z Polską, zmieniając bezproduktywnego Lautaro Martineza. I miejsca w jedenastce już nie oddał.

Czytaj więcej

Dyskretny urok Lionela Scaloniego

Ronaldinho bije brawo

Jego pierwszą ofiarą został Wojciech Szczęsny, pokonał go efektownym uderzeniem. Następnie strzelił gola Australii, ale prawdziwym popisem napastnika Manchesteru City był półfinał. Najpierw wywalczył rzut karny, który wykorzystał Messi. Potem przeprowadził solowy rajd przez pół boiska, ośmieszył chorwackich obrońców i podwyższył na 2:0, w końcu po jeszcze piękniejszej akcji Messiego pozostało mu tylko przyłożyć nogę, trafić do siatki i ustalić wynik na 3:0.

W wieku 22 lat Alvarez został najmłodszym strzelcem dwóch goli w półfinale lub finale mundialu od czasu Pelego w 1958 roku (Brazylijczyk miał 17 lat). Brawo bił mu nawet obecny na trybunach Ronaldinho, jeden z największych czarodziejów futbolu, dziś gwiazdor upadły.

Alvarez zadebiutował w reprezentacji półtora roku temu, pojechał na Copa America, ale jego wkład w pierwsze od 28 lat zwycięstwo Argentyńczyków był niewielki. Zagrał tylko w jednym meczu – trochę ponad pół godziny. W eliminacjach mundialu też był wyłącznie rezerwowym. Wszystko zmieniło się w ostatnich miesiącach, Lionel Scaloni zaczął częściej posyłać go na boisko. Od września w ośmiu występach Alvarez zdobył siedem bramek. Koszulka z numerem 9 na plecach mu nie ciąży.

Chciał go Real

Pochodzi z małej miejscowości Calchin w prowincji Kordoba, pierwsze kroki stawiał w tamtejszym Atletico. Jego ojciec Gustavo pracował w fabryce płatków zbożowych, matka Mariana – w przedszkolu. Julian od dziecka chciał być piłkarzem.

Był tak dobry, że grał ze starszymi, a i tak nikt nie mógł odebrać mu piłki. Bracia nadali mu przydomek „La Arana”, czyli pająk, bo kiedy dryblował, wydawało się, że ma więcej niż dwie nogi. – Gdy do Calchin przyjeżdżali rywale, zawsze pytali: „Czy dzisiaj będzie grał Mały Pająk” – opowiada ojciec Alvareza.

Kibicował podobno Barcelonie, ale już jako nastolatek mógł trafić do Realu Madryt.

Kiedy miał 11 lat, został zaproszony do Hiszpanii na testy. Wziął udział w towarzyskim turnieju, wypadł znakomicie, ale Królewscy nie mogli podpisać z nim umowy. Przeszkodą okazały się nowe przepisy FIFA – był za młody, by doszło do transferu. Wrócił więc do Argentyny, do rodzinnego miasta, ale kilka lat później zagrał na Santiago Bernabeu.

Kontrakt na urodziny

Był już wówczas zawodnikiem River Plate, które w finale Copa Libertadores (odpowiednik europejskiej Ligi Mistrzów) miało się zmierzyć z Boca Juniors, odwiecznym rywalem i sąsiadem z Buenos Aires. Pierwszy mecz wywołał zamieszki, więc rewanż zdecydowano się przenieść do Madrytu. Alvarez miał 18 lat, wszedł na murawę w dogrywce i mógł świętować pierwszy wielki sukces.

Jego forma eksplodowała w poprzednim roku, gdy zdobył 18 bramek w 21 meczach, został królem strzelców ligi argentyńskiej i pomógł River Plate odzyskać tytuł po siedmiu latach przerwy.

Takie statystyki nie mogły pozostać niezauważone. Argentyna zaczęła się robić dla niego za ciasna. Młody napastnik przyciągnął uwagę skautów z Europy, doceniali, że potrafi grać na wielu pozycjach w ataku. Wiek nie był już barierą. Biły się o niego dwa kluby z Manchesteru. Wygrało City. Jeszcze zimą zaproponowało mu 5,5-letni kontrakt, zapłaciło około 20 mln euro i pozwoliło jeszcze przez pół roku zostać w Buenos Aires.

Alvarez zrobił sobie niezły prezent, umowę podpisał w dniu 22. urodzin. Z River Plate żegnał się, strzelając sześć goli w spotkaniu Copa Libertadores z Alianzą Lima, z Manchesterem witał się bramką w inaugurującym sezon w Anglii meczu o Tarczę Wspólnoty. Zdobył ją 12 minut po wejściu z ławki. To było trafienie dające wyrównanie, ale City ostatecznie przegrało z Liverpoolem 1:3.

Następca Aguero

Ojciec Alvareza często otwiera rodzinny album i pokazuje kilka zdjęć zrobionych przed fontanną w Manchesterze. Cztery–pięć lat temu. Nie sądzili wówczas, że Julian wróci tam kiedyś, by podbijać Premier League.

– Dorastając, podziwialiśmy Pepa Guardiolę. To wspaniałe, że Julian może teraz się u niego uczyć. Jest z naszej trójki najmłodszy, ale bardzo inteligentny i dojrzały – przyznają bracia napastnika Rafael i Agustin, grający amatorsko w Anglii.

W Manchesterze dostrzegli w nim następcę Sergio Aguero. Ze swoim rówieśnikiem, wyższym o 25 cm Erlingiem Haalandem miał stworzyć duet marzeń.

Pod względem liczb nie może się równać z norweskim wieżowcem, który otwiera klasyfikację strzelców Premier League. W 20 meczach we wszystkich rozgrywkach Alvarez zdobył siedem bramek, ale jego rola wykracza poza snajperskie popisy. Jest kreatywny, potrafi wypracować kolegom dobrą sytuację.

– Podoba mi się wszystko, co robi na boisku, ale najbardziej chyba jego skromność – podkreśla Gonzalo Higuain, który tak jak wielu innych świetnych napastników reprezentacji Argentyny nie umiał pomóc Messiemu spełnić marzenia o mistrzostwie świata. Alvarezowi może się to udać już za pierwszym podejściem.

Przepowiednia Guardioli

– To zawodnik, którego każdy chciałby trenować – dodaje Marcelo Gallardo, który pracował z Alvarezem w River Plate. Rafael Varas, jego pierwszy trener, twierdzi, że sukcesy w ogóle go nie zmieniły. – Zawsze był spokojny, odpowiedzialny i skupiony na futbolu. Pamiętam bramkę, którą zdobył, gdy miał osiem lub dziewięć lat. Minął czterech czy pięciu przeciwników i strzelił gola raboną. To wtedy zdałem sobie sprawę, że mamy chłopaka, który może zostać światową gwiazdą. Nie byłem jego nauczycielem. To piłkarz, który nie wymaga nauki, można mu co najwyżej doradzać, dawać wskazówki – zaznacza Varas.

Alvarez nie zapomina o korzeniach, niedawno w ramach wdzięczności kupił Varasowi nowy samochód dostawczy. Ciekawe, jaki prezent sprawi Guardioli, jeśli zostanie mistrzem świata.

– Kilka dni po tym, jak trafiłem do klubu, koledzy dyskutowali w szatni, kto może wygrać mundial. Do rozmowy włączył się Pep. Powiedział, że nie ma pojęcia, kto zostanie mistrzem świata, ale wskazując na mnie, dodał, że Argentyna ma szanse na puchar – wspomina Alvarez.

W niedzielę okaże się, czy Guardiola – prócz wielkich umiejętności trenerskich – ma też nieprzeciętną intuicję.

Zdjęcie małego Juliana pozującego do fotografii z kolegami i Messim od wtorku cieszy się popularnością w internecie i jest najlepszym dowodem na to, że warto marzyć.

Do Kataru Alvarez jechał jako rezerwowy. Dwa pierwsze mecze zaczął na ławce, do wyjściowego składu wskoczył na spotkanie z Polską, zmieniając bezproduktywnego Lautaro Martineza. I miejsca w jedenastce już nie oddał.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Mundial 2022
Influencer świętował na murawie po zwycięstwie Argentyny. FIFA prowadzi dochodzenie
Mundial 2022
Messi wskrzesza przeszłość. Przed Argentyną otwiera się szansa na lepsze jutro
Mundial 2022
Hubert Kostka: Idźmy argentyńską drogą
Mundial 2022
Szymon Marciniak: Z dżungli na salony
Mundial 2022
Stefan Szczepłek o finale mundialu: Tylko w piłce takie rzeczy
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO