W niedzielę w Szanghaju zakończyły się ChinaJoy, największe w Azji targi poświęcone grom. Jednym z ich efektów jest porozumienie o współpracy, podpisane przez Fundację Indie Games Polska z bliźniaczą organizacją China Indie Game Alliance, które ma pomóc w otwieraniu gigantycznego chińskiego rynku dla eksportu polskich gier. Już teraz niektóre firmy są na nim aktywne i zamierzają umacniać swoją obecność. Z kolei Polska może być dla chińskich twórców drzwiami do Europy. Porozumienie podpisano w Konsulacie Generalnym RP w obecności wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Pawła Lewandowskiego.
Szanse i wyzwania
Wartość chińskiego rynku firma Newzoo wycenia na 27,5 mld dolarów, a za nim jest USA z ponad 25 mld dol. Na trzeciej pozycji mamy Japonię, a Polska zajmuje odległą 23. lokatę z 489 mln dol.
Co do tego, że Chiny są bardzo perspektywicznym rynkiem, nikt nie ma wątpliwości, ale eksperci podkreślają, że nie jest on łatwy. I nie chodzi tu tylko o różnice kulturowe czy konieczność dostosowania grafik.
– Na rynek chiński nie może wprowadzić swoich gier firma z zewnątrz, trzeba mieć na miejscu oddział, a najlepiej lokalnego partnera. Tylko on może wystąpić do cenzury o dopuszczenie produktu – mówi współzałożyciel fundacji Indie Games Polska Jakub Marszałkowski. Dodaje, że kolejny problem to piractwo. W branży funkcjonuje nawet dowcip „wydaj swoje gry w Chinach, zanim zrobi to ktoś inny". – Ale znamy też przypadki, gdzie piracka dystrybucja gier zrobiła im reklamę i potem się dobrze sprzedały – zaznacza.