Informacja o zakończeniu kariery Phila Collinsa zdążyła już obiec świat. Artysta, którego chorzowski, zagrany z grupą Genesis, koncert trzy lata temu okazał się dla nas ostatnim – wybrał rodzinę.
Zobaczymy za to – i to w Warszawie – przedstawicieli innych słynnych zespołów – The Beatles, Roxy Music i Bee Gees. Należy jednak zachować czujność, gdyż niezapomniane wrażenia z obcowania z legendą mogą zmienić się w beznamiętne dopłacanie do jej emerytury. Zbyt łatwo zapłacić słoną cenę i wyjść z kwaśną miną.
Ojcowie założyciele
Powtórka z rozrywki rozpoczyna się dziś za sprawą Grandmaster Flasha. Jak na weterana jest młody, ukończył bowiem dopiero 53 lata. Był kamieniem milowym dla rozwoju sceny hiphopowej i przyczynił się do traktowania gramofonu jako pełnoprawnego instrumentu.
Tym samym dla muzyki współczesnej pozostaje herosem. Tyle że limit heroicznych czynów wyczerpał w latach 80. Występuje raczej sporadycznie, ma w karierze dwie bardzo długie przerwy, po nich zaś nie najlepsze powroty – wydaną przed dwoma laty płytę „The Bridge" nie bez przyczyny przyjęto chłodno.
Na żywo może wypaść lepiej, zwłaszcza że didżej zagra nie w zarezerwowanych dla tak nobliwych gości, przaśnych wnętrzach Sali Kongresowej, a w nowym stołecznym lokalu – Butiklubie. Będzie miał okazję nawiązać kontakt z publiką, a z tym nigdy nie miał problemu.