Reklama

Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”

Sens powrotów do filmów mistrzów widzę w zbliżeniu się do nich dzisiaj i pokazaniu ludziom, jak ich kino jest odczytane i rozumiane tu i teraz - mówi Andrzej Pągowski, wybitny grafik, autor wystawy „Has na nowo" w Łazienkach Królewskich w Warszawie.

Publikacja: 24.08.2025 11:43

Andrzej Pągowski

Andrzej Pągowski

Foto: Michał Mutor

W Łazienkach Królewskich w Warszawie pokazujesz teraz wystawę „Has na nowo” towarzyszącą 29. Międzynarodowemu Biennale Plakatu. Jeszcze w latach 80. zrobiłeś dwa plakaty do fabularnych filmów Wojciecha Jerzego Hasa – do „Pismaka” i „Niezwykłej podróży Baltazara Kobera”. Obecnie wracasz do wszystkich jego filmów, robiąc zupełnie nowe plakaty. Czy dlatego, że jak powiedziałeś, kiedy zaczynałeś oglądać te filmy, „byłeś za młody na Hasa”?

Podczas tej pracy odkryłem Hasa na nowo. Jest to mój czwarty cykliczny filmowy projekt „na nowo”, wcześniej robiłem Kieślowskiego, Wajdę i Morgensterna. Pierwsze trzy były projektami w pełni autorskimi – do filmów reżyserów, z którymi przyjaźniłem się i bardzo blisko współpracowałem. W przypadku Hasa sytuacja jest o tyle inna, że te plakaty tworzyłem na zamówienie, w związku z rokiem Wojciecha Jerzego Hasa, ogłoszonym w 2025 z okazji setnej rocznicy urodzin reżysera. To była inicjatywa m.in. Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, a marszałek Senatu się nie odmawia, i Rafała Syski, dyrektora Narodowego Centrum Kultury Filmowej.

Reklama
Reklama

Has był wielką osobowością, ale przed 40 laty jego filmy docierały do mnie głównie przez jego nazwisko. Wtedy nie rozumiałem w pełni potęgi jego kina, dla mnie jako młodego chłopaka było za wcześnie na wyciągnięcie wszystkiego, co jest w nim ważne. Na to trzeba życiowego doświadczenia. Co możesz wiedzieć o dramatach i radościach, których nie przeżyłeś?

Bardzo doceniam, że tylu artystów i reżyserów mi zaufało, dzięki temu tak wiele ważnych tytułów trafiło na mój warsztat. 

Andrzej Pągowski

Podobnie zresztą, gdy po latach wracałem do filmów Kieślowskiego czy Wajdy, to odkrywałem w nich zupełnie inne rzeczy. Sens wszystkich tych projektów „na nowo” widzę w zbliżeniu się do nich dzisiaj i pokazaniu ludziom, jak kino mistrzów jest odczytane i rozumiane tu i teraz.

Jak współczesna interpretacja filmu przekłada się na graficzny znak?

Jeżeli robię plakat, to nie uciekam w jakieś mgliste opowieści, czy anegdoty graficzne, tylko staram się odnieść w nim do czasu obecnego. Dlatego pracując z reżyserami nieustannie zadaję im pytanie „Po co zrobiłeś ten film?”

Reklama
Reklama

Wpływ na moją pracę grafika ma także to, co oglądam nie tylko w kinie, ale i w galeriach. W czasach komuny wyjeżdżałem co najwyżej do demoludów. Dziś mogę zwiedzać galerie na całym świecie. Właśnie wróciłem z Francji. W Paryżu oglądałem Hockneya, który mi się nie podobał, za to w Prowansji widziałem genialne wystawy Cézanne’a i Picassa, co na pewno będzie miało wpływ na to, co wkrótce będę robił.

W cyklu „Na nowo” mierzę się podwójnie z legendami kina i plakatu. Reżyserzy, którzy stali się jego bohaterami, współpracowali często z twórcami polskiej szkoły plakatu. Zastanawiając się, jak można filmy odczytać dzisiaj, przyglądam się więc także wcześniejszym pracom największych grafików.

Nieraz porównania wypadają na twoją korzyść, jak w plakacie do „Pętli”, pierwszego fabularnego filmu Hasa z Gustawem Holoubkiem według opowiadania Marka Hłaski o alkoholowym uzależnieniu. U ciebie w metaforyczną pętlę układa się wąż, a w plakacie Józefa Mroszczaka sznurowa pętla wisi nad butelką wódki, co kojarzy się z peerelowskim propagandowym wezwaniem: „Nie pij!”

Jest takie powiedzenie o wężu, który zjada własny ogon, co symbolizuje pewnego rodzaju zapętlenie. Na moim plakacie wąż nie zjada jednak swego ogona, tylko wypija następnego shota.

Andrzej Pągowski Plakat filmu "Jak być kochaną"

Andrzej Pągowski Plakat filmu "Jak być kochaną"

Foto: mat.pras.

Z filmów Hasa wciąż najbliższe współczesności są chyba przede wszystkim filmy psychologiczne, takie jak „Pętla”, „Jak być kochaną” czy „Lalka”.

„Pętla” mówiąc o zapętleniu w alkoholizmie opiera się na wspaniałym duecie aktorskim Gustawa Holoubka i Tadeusza Fijewskiego. To właśnie dzięki temu odczytałem ten film inaczej. Nie rozstrzygałem, czy Holoubek jako główny bohater popełnił samobójstwo, bo w filmie, jak w opowiadaniu Hłaski, nie ma tu jednoznaczności. Natomiast skupiłem się na narastającej sytuacji bez wyjścia, o czym mowa w dysputach aktorów w barze. O tym, że jak zaczynasz wchodzić w ten nałóg, a potem wychodzić, to wydaje ci się, że wygrałeś. Niestety znów wracasz do niego i trafiasz do zamkniętego zakładu. Myślisz wtedy tylko o tym, żeby stamtąd wyjść. Może za pierwszym razem nawet to się udać, a potem znów tam wracasz. Tak wchodzisz w sytuację bez odwrotu.

„Lalka” to też najwyraźniej film dobrze rezonujący ze współczesnością. Has pierwszy ją zekranizował w 1968 roku – z Beatą Tyszkiewicz i Mariuszem Dmochowskim. W 1977 powstał serial Ryszarda Bera z Małgorzatą Braunek i Jerzym Kamasem. A teraz w 2025 nową wersje kinową reżyseruje Maciej Kowalski, a nad serialem na Netfliksie pracuje Paweł Maślona. Twój plakat do „Lalki” Hasa siłą rzeczy zwraca uwagę, choć nie bardzo rozumiem, dlaczego kobieca ręka na nim najwyraźniej manipuluje mężczyzną? Łęcka traktuje Wokulskiego jak marionetkę?

Obejrzałem „Lalkę” Hasa trzy razy, bo tak mnie wciągnęła potęga tego filmu i poszukiwanie do niego graficznego motywu. Moim zdaniem Wokulski był manipulowany przez Izabelę. Jeśli jej tatuś chciał sprzedać dom, a on kupił go za kilkakrotnie wyższą ceną niż był warty, to tylko jeden z dowodów. Zakochany Wokulski był prowadzony przez nią, nawet jeśli tego nie dostrzegał. Moim zdaniem Łęcka nim kręciła, manipulowała, oszukiwała i od początku do końca gardziła, myśląc, że on jej będzie finansował łatwe życie.

Reklama
Reklama

Czy jednak społeczna obyczajowość nie zmieniła się radykalnie i dziś kobieta jest w stanie niezależnie żyć i utrzymać się, nie uciekając się do takich manipulacji? 

Duże miasta są bardziej otwarte na singli, na życie bez zobowiązań, ale w mniejszych miejscowościach i dzisiaj nie jest rzadkością, że dziewczyna bardzo mocno szuka męża. Ona i jej rodzina bardzo chcą, żeby dobrze wyszła za mąż, najlepiej znalazła bogatego faceta, chociaż potem różnie to się układa.

Naprawdę sądzisz, że nowe wersje „Lalki” będą trzymać się tak tradycyjnego wątku i relacji?

Rozmawiałem z obiema ekipami. Z pewnością będą to zupełnie różne produkcje i żaden z reżyserów nie będzie chciał zrobić ramoty. Nie mogę jednak zdradzić, jakie będą relacje między Łęcką i Wokulskim, choć na pewno będą ciekawe. W obu gwiazdy: w filmie Kamila Urzędowska i Marcin Dorociński, w serialu - Sandra Drzymalska i Tomasz Schuchardt. Miłośnicy kina ze starszego pokolenia z pewnością będą chcieli porównać ich grę z genialnymi rolami Tyszkiewicz i Dmochowskiego. A młody widz – zobaczymy; sądzę, że jemu też warto przybliżać dobrą literaturę.

Jakie inne filmy Hasa szczególnie cenisz?

Zachwyciła mnie cała ich seria. Także „Osobisty pamiętnik grzesznika przez niego samego spisany”, „Nieciekawa historia”, „Pismak”, „Niezwykła podróż Baltazara Kobera”, „Sanatorium pod klepsydrą”, „Rękopis znaleziony w Saragossie”, bo oglądasz je wszystkimi zmysłami – śledzisz akcję, chłoniesz oczami scenografię i słuchasz muzyki, którą komponował m.in. Krzysztof Penderecki.

Plakat Andrzeja Pągowskiego do filmu „Pismak” na plenerowej wystawie „Has na nowo” w Łazienkach Król

Plakat Andrzeja Pągowskiego do filmu „Pismak” na plenerowej wystawie „Has na nowo” w Łazienkach Królewskich

Foto: Monika Kuc

Wprawdzie kultowy „Rękopis znaleziony w Saragossie” uważam za nierówny, za długi i trochę nudny w I części, ale w II jest genialny. A narracja to prawdziwy majstersztyk, opowieść w filmie przejmują różne osoby i na końcu historia opowiadana przez ostatnią osobę łączy się z opowieścią pierwszej osoby. No i aktorzy grają cudownie, zwłaszcza Zbyszek Cybulski.

W twoich plakatach do „Rękopisu” i „Sanatorium” pojawia się czaszka. Czy to nawiązanie do Franciszka Starowieyskiego?

To prawda, że Starowieyski zrobił wspaniały plakat z czaszką do „Sanatorium”, co dało mi inspirację do mojego plakatu do „Rękopisu”. To rodzaj hołdu dla Starowieyskiego, z którym mogłem gadać godzinami. Otaczał mnie pewnego rodzaju opieką. Dzwonił do mnie i mówił: „widziałem twój plakat, no powiem ci, że był dobry”, ale też „no wiesz k…wa, nie podobał mi się”. Uwielbiał moje wizyty, bo chociaż byłem totalnym antypalaczem, nie protestowałem, gdy na balkonie wyciągał słomkę z doniczki i zapalał. Wiem, że bez tego nie mógł żyć.

Reklama
Reklama

Cykl, który obecnie pokazujesz na ogrodzeniu Łazienek to spełnienie marzeń każdego grafika wyjścia z plakatem wprost na ulicę.

Tak, od lat marzyłem o zrobieniu wystawy w tym miejscu. Sporo ludzi zwalnia, zatrzymuje się, podchodzi do tych plakatów, a nawet zaczyna czytać, bo tam są też plakaty do czytania. Chociaż nie jest to już ulica lat 80.

Czytaj więcej

Lech Majewski: Mamy fantastyczny czas dla plakatu. Nie boimy się AI

Dziś mocniej popularyzują plakaty media społecznościowe, co przynosi też niespodziewane efekty. Czy wiesz, że kilka różnych moich plakatów, jak „Papierosy są do dupy”, „Madame Butterfly”, a ostatnio także do „Misia” Stanisława Barei fani powielają w tatuażach. O, zobacz „Misia”, którego chłopak strzelił sobie na łydce. Świetna robota, ale jak wielkim miłośnikiem filmu trzeba być, żeby do końca życia chodzić z takim tatuażem!

Widocznie dla niego to manifest niezależności poza cenzurą. Twoje czaszki z plakatów do filmów Hasa też mogłyby być motywem tatuażu.

Może, zobaczymy, czaszka to w końcu jeden z bardziej kultowych tatuażowych motywów.

Andrzej Pągowski Plakat filmu „Rękopis znaleziony w Saragossie”

Andrzej Pągowski Plakat filmu „Rękopis znaleziony w Saragossie”

Foto: mat.pras.

Reklama
Reklama

W rozwoju twojej kariery duże znaczenie miały artystyczne przyjaźnie z mistrzami kina i plakatu. Dziś rozmawiasz z nimi już również jako mistrz.

Waldek Świerzy mnie stworzył, bo powiedział: idź na plakat. Z grafików oprócz niego i Franka Starowieyskiego w moich poszukiwaniach pomogli mi też Wiktor Górka, Grzegorz Marszałek, Maciej Urbaniec, Eryk Lipiński. Bardzo doceniam, że tylu artystów i reżyserów mi zaufało, dzięki temu tak wiele ważnych tytułów trafiło na mój warsztat. Robiłem plakaty do wszystkich filmów Krzysztofa Kieślowskiego, zaczynając od „Amatora”. Spotkania z nim i przyjaźń to był dobry przypadek. A współpracę z Andrzejem Wajdą zacząłem od „Człowieka z żelaza”. Plakat z zakrwawioną białą koszulą zgłosiłem na konkurs, a Wajda z miejsca go wybrał i wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że był dla niego bardzo ważny i go prowadził w filmie o wydarzeniach sierpnia 1980 r.

Czy polityczno-społeczne wątki nadal są dla ciebie ważne?

Zaangażowanie w komentowanie otaczającej rzeczywistości kosztowało mnie wiele zdrowia, więc teraz rzadziej tym się zajmuję, chociaż te wątki nadal są dla mnie ważne, m.in. robiłem ostatnio plakat do filmu „Fenomen” o Jurku Owsiaku, czy plakat z kangurem na temat globalnego ocieplenia (ze słowem ląd zamienionym na lont). A na konkursowej wystawie tegorocznego Biennale Plakatu można oglądać mój plakat do filmu „Pod szarym niebem” o dramatycznej historii białoruskiej dziennikarki, uwięzionej po tym, jak transmitowała powyborcze protesty na Białorusi.

Obecnie nad czym pracujesz?

Nad suplementem 14 plakatów teatralnych do spektakli telewizyjnych Wajdy na przyszłoroczne stulecie urodzin reżysera. Nad plakatami do nowych filmów: Agnieszki Holland „Franz Kafka” i „Dom dobry” Wojciecha Smarzowskiego oraz kilku innych, które znajdą się w programie tegorocznego 50. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Czytaj więcej

Chełmoński w Krakowie: wielkie emocje, od ekspresji do dzikiej natury

W Łazienkach Królewskich w Warszawie pokazujesz teraz wystawę „Has na nowo” towarzyszącą 29. Międzynarodowemu Biennale Plakatu. Jeszcze w latach 80. zrobiłeś dwa plakaty do fabularnych filmów Wojciecha Jerzego Hasa – do „Pismaka” i „Niezwykłej podróży Baltazara Kobera”. Obecnie wracasz do wszystkich jego filmów, robiąc zupełnie nowe plakaty. Czy dlatego, że jak powiedziałeś, kiedy zaczynałeś oglądać te filmy, „byłeś za młody na Hasa”?

Podczas tej pracy odkryłem Hasa na nowo. Jest to mój czwarty cykliczny filmowy projekt „na nowo”, wcześniej robiłem Kieślowskiego, Wajdę i Morgensterna. Pierwsze trzy były projektami w pełni autorskimi – do filmów reżyserów, z którymi przyjaźniłem się i bardzo blisko współpracowałem. W przypadku Hasa sytuacja jest o tyle inna, że te plakaty tworzyłem na zamówienie, w związku z rokiem Wojciecha Jerzego Hasa, ogłoszonym w 2025 z okazji setnej rocznicy urodzin reżysera. To była inicjatywa m.in. Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, a marszałek Senatu się nie odmawia, i Rafała Syski, dyrektora Narodowego Centrum Kultury Filmowej.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama