Bezprecedensowy monograficzny projekt powstały we współpracy trzech Muzeów Narodowych pozwala za każdym razem zobaczyć największe dzieła wybitnego artysty, które dziś należą do kanonu polskiej sztuki XIX/XX wieku, takie jak rozpędzone „Czwórki” i „Trójki”, „Babie lato”, „Burza”, „Bociany”, „Kuropatwy” czy „Odlot żurawi”.
A jednocześnie każdy wariant ekspozycji jest zupełnie inny. W kolejnych pojawiają się dzieła nieoglądane wcześniej, zmieniają się interpretacje i aranżacja. W Warszawie uwaga widza skupiała się na tematach podejmowanych przez Chełmońskiego. W Poznaniu układ prezentacji był chronologiczny. Kraków stawia na emocje – najpierw wchodzi z impetem w pierwszy etap twórczości Chełmońskiego, gdy z żywiołowym temperamentem malował końskie zaprzęgi.
A następnie skupia się na radykalnej zmianie w jego malarstwie, gdy 39-letni artysta po 12 latach spędzonych w Paryżu powrócił do kraju i osiadł w Kuklówce na Mazowszu, gdzie zaczął tworzyć kontemplacyjne, nastrojowe pejzaże, malując pola, łąki, lasy. Bliskie relacje artysty z naturą, uważne wsłuchanie w jej rytmy i prawa odsłaniają zupełnie inną skalę wrażliwości malarza. Krakowska ekspozycja pozwala nie tylko podziwiać malarskie walory pejzaży Chełmońskiego o wschodach i zachodach i w nocnych nokturnach; wiosną, latem, jesienią i zimą. Aranżację tej części wystawy wzbogaca jeszcze ornitologiczna ścieżka dźwiękowa, pozwalająca także wsłuchać się w nagrania głosów malowanych przez Chełmońskiego ptaków: skowronków, żurawi, czajek, dropi i innych. Tak ożywione pejzaże widz chłonie wszystkimi zmysłami.
Józef Chełmoński "Żurawie – powitanie słońca", olej na płótnie, 1910, Muzeum Sztuki w Łodzi
Chełmoński: za dużo życia!
Ale najpierw zwiedzanie wystawy w Gmachu Głównym MNK zaczynamy od „traktu” z najbardziej ekspresyjnymi obrazami Chełmońskiego z szaleńczo rozpędzonymi zaprzęgami – „Czwórkami” i „Trójkami”, porywającymi dynamiką. Tak sugestywną, że niemal słyszymy tętent końskich kopyt i świst wiatru na bezdrożach.