Zazwyczaj do pisania inspirują mnie prawdziwe sprawy. Ostatnio jednak przeczytałam powieść Johna Marrsa „Wszystko zostaje w rodzinie” i muszę przyznać, że to dla mnie majstersztyk – zdecydowanie najlepszy thriller tego roku, a może nawet jeden z najlepszych, jakie czytałam w życiu. Historia zaczyna się od domu, w którym znajdują się walizki z ciałami dzieci. To mocny początek, a śledztwo prowadzi w głąb rodziny. Szczególnie spodobała mi się struktura książki – klasyczna akcja przeplatana jest ogłoszeniami internetowymi, wywiadami z sąsiadami prowadzonymi po latach, fragmentami podcastów kryminalnych czy apelami policji. Dzięki temu całość jest świeża i znacznie ciekawsza niż typowy thriller.