Reklama

Dawid Podsiadło: Bardzo się tym jaram

Pracujemy nad więcej niż jednym wydawnictwem. Piąty album wydamy, jak będzie gotowy. Przed Obrotowym Tour wydamy mniejsze rzeczy – mówi Dawid Podsiadło po zakończeniu festiwalu ZORZA.

Publikacja: 05.09.2025 04:30

Dawid Podsiadło na festiwalu ZORZA

Dawid Podsiadło na festiwalu ZORZA

Foto: M.Chudek/ZORZA

Za tobą sześć weekendów z ZORZĄ. Jakie są pierwsze wrażenia? Czy wszystko się udało, coś cię szczególnie zaskoczyło?

Przy projektach takiej skali, czułbym się odrobinę niepoważnie zaklinając rzeczywistość i dołączając do narracji pt. „wszystko się udało na 1000 proc.”, ale mam szczere poczucie, że udało się bardzo dużo, a na pewno wystarczająco wiele żebym na koniec dnia czuł się bardzo spełniony po tym debiucie. Mamy mnóstwo nowych informacji, dowiedzieliśmy się bardzo wiele i wszystkie te dane wykorzystamy przy budowaniu kolejnych edycji ZORZY wspieranej przez T-Mobile.

Reklama
Reklama

Festiwali muzycznych mamy już sporo, jak więc rodziła się formuła ZORZY, by wniosła nową jakość?

Podchodzimy do budowania naszego festiwalu myśląc o wieloletnim procesie ulepszania formuły, przesuwania granic. Liczba innych festiwali na rynku wzrasta, odbieramy to jako dobrą rzecz. Wychodzę z założenia, że każda przestrzeń, która da ludziom chwilę wytchnienia w objęciach kultury, to dobra przestrzeń. My próbujemy stworzyć miejsce, gdzie ludzie będą mogli zobaczyć połączenia, które wydają się znajome, przez udział artystów, których odbiorcy znają, w kombinacjach wcześniej niespotykanych. Chodzi o to, żeby w zalewie jednak bardzo podobnych formatów, gdzie ci sami artyści wykonują te same programy, zaproponować coś innego. Poza tym, mamy program FENOMEN, wspierający młodych artystów, wydajemy książkę z opowiadaniami inspirowanymi mini-albumem „tylko haj” , który też powstał w ramach ZORZY, mamy film w reżyserii Daniela Jaroszka do albumu „Bumerang”. Jestem pewien, że z każdą następną edycją, tych odnóg ZORZY, będzie wyrastało jeszcze więcej.

Wychodzę z założenia, że każda przestrzeń, która da ludziom chwilę wytchnienia w objęciach kultury, to dobra przestrzeń. My próbujemy stworzyć miejsce, gdzie ludzie będą mogli zobaczyć połączenia, które wydają się znajome, przez udział artystów, których odbiorcy znają, w kombinacjach wcześniej niespotykanych.

Dawid Podsiadło

Czy FENOMEN jako forma mecenatu powstał dlatego, że pamiętasz jeszcze jak trudno jest zacząć i wiesz, że trzeba pomagać tym, którzy startują?

Niekoniecznie. To znaczy, zdecydowanie wiem, że trzeba pomagać tym, którzy startują, albo tym, którzy z jakiegoś powodu jeszcze nie zgromadzili wokół siebie wystarczająco dużego zamieszania. Mówienie o innych artystach, zwracanie uwagi szerszej publiczności na twórczość, która do mnie trafia i mnie osobiście porusza, to niesamowity przywilej i ogromna przyjemność. Cieszę się, że mogę przekierować zaufanie, którym ludzie obdarzyli mnie, w miejsce, które, moim zdaniem, na to zasługuje. A artystów, tak jak i festiwali, jest coraz więcej. Nie lubię jednak na tym etapie myśleć o sobie w charakterze jakiegoś wielkiego altruisty, jest to raczej bardzo naturalny mechanizm, wynikający z potrzeby szukania jakości i serca wokół.

Reklama
Reklama
tylko haj. - okładka tomu opowiadań

tylko haj. - okładka tomu opowiadań

Foto: Mat.Pras.

200 tysięcy na stypendia to konkretne wsparcie, ale liczy się też chyba formuła pracy z mentorami i twoja pomoc przy nagraniu singli?

Myślę, że zaangażowanie naszych mentorów w program FENOMEN jest o wiele cenniejsze niż nagroda pieniężna. Mam wrażenie, że pieniądze lubią znikać, zwłaszcza z rąk artysty, a czas spędzony razem na pracy – to są bezcenne chwile. Pamiętam, jak na początku drogi ważne było dla mnie każde przecięcie się z postaciami z branży, jak spijałem każde słowo, jak uważnie analizowałem każdą ich radę, te usłyszane bezpośrednio, czy nawet te z ekranu. Myślę więc, że taki czas spędzony razem w kreatywnej atmosferze, pracując nad nowymi utworami artystów, ich nową sesją, teledyskiem, to najwięcej, ile my – mentorzy – mogliśmy dać tym artystom.

Już w czerwcu wyszedł mini-album „tylko haj”, nagrany z Kaśką Sochacką. Partnerów i partnerek do współpracy pewnie nie brakuje – czy ten wybór był oczywisty od początku?

Był bardzo prosty, wyczekiwany, a więc wychodzi na to, że i oczywisty. Nigdy nie obawiałem się pracy z Kaśką, oczywiście na szczęście każdej współpracy towarzyszy motywujący strach i stres, ale w środku zawsze miałem ogromny spokój myśląc o wspólnej twórczości. Być może wynika to z tego, że swoją twórczość bardzo dobrze znam, a mam wrażenie, że twórczość Kaśki jest w magiczny sposób w większości pisana o moich przeżyciach, więc zawsze się czułem, jakby był to pewnego rodzaju jeden świat. Byłem bardzo ciekawy, czy rzeczy stworzone w naszym duecie poruszą mnie tak samo, jak solowa twórczość Kaśki. Jestem bardzo wdzięczny jej i całemu teamowi, z którym pracuje, że mogliśmy ten pierwszy ZORZOWY rejs odbyć wspólnie. Ciężko mi sobie wyobrazić lepsze towarzystwo.

Mówienie o innych artystach, zwracanie uwagi szerszej publiczności na twórczość, która do mnie trafia i mnie osobiście porusza, to niesamowity przywilej i ogromna przyjemność. Cieszę się, że mogę przekierować zaufanie, którym ludzie obdarzyli mnie, w miejsce, które moim zdaniem na to zasługuje. A artystów, tak jak i festiwali, jest coraz więcej. Nie lubię jednak na tym etapie myśleć o sobie w charakterze jakiegoś wielkiego altruisty, jest to raczej bardzo naturalny mechanizm, wynikający z potrzeby szukania jakości i serca wokół.

Dawid Podsiadło

Drugiego dnia ZORZY występowałeś z Arturem Rojkiem, oddając hołd Myslovitz. To był twój zespół nr 1 w Polsce czy łączy cię może szczególna artystyczna więź z Arturem?

Myslovitz to był mój zespół numer jeden. Ich uwielbiałem najbardziej, to oni w moim dziecięcym umyśle stworzyli w ogóle jako pierwsi definicję zespołu. „Długość dźwięku samotności” to pierwsza piosenka, którą zaśpiewałem publicznie, moja rodzina wychowywała się w większości w Mysłowicach, to wszystko było bliskie i bardzo ważne. Fakt, że po tylu latach i całej historii zespołu, mogłem stanąć z Arturem i zagrać te piosenki, które ciągle znaczą dla mnie tak wiele, to po prostu rzecz niewiarygodna. Widziałem, jak wiele frajdy sprawiliśmy tym nie tylko sobie, ale i ludziom będącym na naszym festiwalu. Cieszę się, że zespół Myslovitz ciągle gra, tworzy, i że mają tyle wyprzedanych koncertów. To nasz najlepszy zespół i niech to wszystko trwa najdłużej, jak się da.

Album „tylko haj” okazał się zaproszeniem dla znanych pisarek i pisarzy m.in. Chutnik, Żulczyka, Twardocha, Pasewicza do napisania opowiadań. Czy to wynika z twoich literackich zainteresowań bądź ambicji, skoro sam napisałeś opowiadanie?

Nie mam na dziś literackich ambicji, choć faktycznie w specjalnej wersji wydania tych opowiadań znajduje się też krótki tekst mojego autorstwa. Razem z ekipą, z którą pracujemy przy ZORZY uwielbiamy łączenie rzeczy w swoiste puzzle. Gdy jeden element układanki pasuje do drugiego i tak dalej. Dlatego opowiadania, które wyrastają z piosenek, to po prostu strasznie ekscytujący projekt. Już po przeczytaniu tych historii, mogę powiedzieć, że jestem zachwycony, reinterpretacjami naszych, z Kaśką piosenek. Powstało tyle nowych światów, tylu ciekawych bohaterów. Twórczość dawała życie kolejnej twórczości. Może brzmi to ciut megalomańsko czy coś, ale bardzo się tym po prostu jaram.

Reklama
Reklama

Myslovitz to był mój zespół numer jeden. Ich uwielbiałem najbardziej, to oni w moim dziecięcym umyśle stworzyli w ogóle jako pierwsi definicję zespołu. „Długość dźwięku samotności” to pierwsza piosenka, którą zaśpiewałem publicznie, moja rodzina wychowywała się w większości w Mysłowicach, to wszystko było bliskie i bardzo ważne. Fakt, że po tylu latach i całej historii zespołu, mogłem stanąć z Arturem i zagrać te piosenki, które ciągle znaczą dla mnie tak wiele, to po prostu rzecz niewiarygodna. Widziałem, jak wiele frajdy sprawiliśmy tym nie tylko sobie, ale i ludziom będącym na naszym festiwalu. 

Dawid Podsiadło

Sam wziąłeś na siebie rozmowy z autorkami i autorami? Znacie się? Wszyscy odpowiedzieli pozytywnie?

ZORZA wspierana przez T-Mobile, to ogromny projekt, z tyloma rozgałęzieniami, eksplorujący tyle różnych dziedzin sztuki, że niemożliwe jest we wszystkich rozmowach brać udział. Pracujemy zespołowo, gdzie każdy reprezentuje swoje mocne strony. Nie rozmawiałem osobiście z autorami i autorkami akurat w temacie opowiadań, ale z tego, co wiem, wszyscy zareagowali bardzo życzliwie i pozytywnie, co jest oczywiście bardzo miłe i zawstydzające.

A jaką literaturę cenisz sobie najbardziej w wolnych chwilach?

Czytam zdecydowanie za mało i szczerze mówiąc, nie mam jakiejś przynależności gatunkowej. W mojej liście ulubionych książek jest powieść psychologiczna „Małe życie” Hanyi Yanagihary, ale i seria fantastyki naukowej „Wspomnienie o przeszłości Ziemi” Liu Cixina. Ostatni kryminał, jaki czytałem to „1793”, który był jakąś bardzo ciekawą mieszanką prawdziwej, historycznej Szwecji z końca XVIII wieku, z fikcyjną, bardzo świeżą i ekscytującą tajemnicą. Lubię czytać i zmuszam się do wychodzenia z domu, żebym nie musiał wybierać między komputerem a lekturą.

ZORZA i towarzyszące jej Stany Skupienia to także program plastyczny – rzeźby, instalacje, obrazy. Czy lista zaproszonych osób to twoja lista prywatnych fascynacji czy wspierałeś się doradztwem siły fachowej?

O świecie sztuki wizualnej wiem zdecydowanie za mało, więc tutaj zdałem się w pełni na bardziej doświadczonych członków mojej ekipy. Na zaproszenie festiwalu kuratorami tej części ZORZY byli Stach Szabłowski i Tytus Klepacz i to wspólnie z nimi wytypowaliśmy ostateczną listę artystów, którzy przyjęli nasze zaproszenie. Cieszę się, że dzięki takim współpracom ja też na ZORZY mogę się wiele nauczyć.

Kolekcjonujesz sztukę?

Kolekcjonuję. Moja kolekcja jest na razie bardzo skromna, ale jako że przyjaźnię się z Radkiem Kotarskim, zostałem w jakimś sensie zmuszony do jej powiększania. Radek jest od paru lat bardzo intensywnie zaangażowany w świat sztuki i ciężko rozmawiać z nim o czymś innym. Ale to fascynujące rozmowy i bardzo ciekawy świat.

Reklama
Reklama

W tym roku zaczną się już pojawiać nowe kawałki, chcemy wydać album przed koncertami stadionowymi, ale pracujemy nad więcej niż jednym wydawnictwem w tym momencie. Chciałbym, żeby prace nad moim piątym solowym krążkiem trwały długo i zabrały mnie i moich kompanów w podróż pełną niespodzianek.

Dawid Podsiadło

Jeśli kolejna ZORZA odbędzie się za 2 lata – jaki będzie ten przyszły rok dla ciebie?

Pełen stadionowych wrażeń i pracy studyjnej. Powstanie dużo nowych piosenek, będziemy spędzać czas na sali prób przygotowując się na koncerty stadionowe. Nie mam w planach jakichś większych przerw od pracy, chciałbym, żeby przyszły rok był pracowity i zawodowo owocny. Na pewno będziemy poświęcać też dużo czasu ZORZY 2027. Praca, praca, praca.

Czytaj więcej

Podsiadło zakończył festiwal ZORZA. W 2026 r. da cztery stadionowe koncerty „Obrotowy"

Kiedy nowa płyta?

W tym roku zaczną się już pojawiać nowe kawałki, chcemy wydać album przed koncertami stadionowymi, ale pracujemy nad więcej niż jednym wydawnictwem w tym momencie. Chciałbym, żeby prace nad moim piątym solowym krążkiem trwały długo i zabrały mnie i moich kompanów w podróż pełną niespodzianek. Wychodzę z założenia, że im więcej my ich doświadczymy, tym ciekawsze doznania czekają naszych odbiorców, gdy już im tę płytę oddamy. Nie mamy deadlinu, nie mamy dat, piąty album wydamy, gdy będzie gotowy. Ale przed Obrotowym Tourem wydamy mniejsze rzeczy.

Za tobą sześć weekendów z ZORZĄ. Jakie są pierwsze wrażenia? Czy wszystko się udało, coś cię szczególnie zaskoczyło?

Przy projektach takiej skali, czułbym się odrobinę niepoważnie zaklinając rzeczywistość i dołączając do narracji pt. „wszystko się udało na 1000 proc.”, ale mam szczere poczucie, że udało się bardzo dużo, a na pewno wystarczająco wiele żebym na koniec dnia czuł się bardzo spełniony po tym debiucie. Mamy mnóstwo nowych informacji, dowiedzieliśmy się bardzo wiele i wszystkie te dane wykorzystamy przy budowaniu kolejnych edycji ZORZY wspieranej przez T-Mobile.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Muzyka popularna
Polska fonografia wyprzedziła szwajcarską i szwedzką. Sobel liderem wśród Polaków
Muzyka popularna
Najlepsi jazzmani umówili się w Polsce jesienią
Muzyka popularna
Podsiadło zakończył festiwal ZORZA. W 2026 r. da cztery stadionowe koncerty „Obrotowy"
Muzyka popularna
Przeprowadzono sekcję zwłok Stanisława Soyki. Prokurator ujawnia jej wyniki
Muzyka popularna
The Beatles lepsi od Taylor Swift. „Anthology” trafi do sieci
Reklama
Reklama