Prezydium episkopatu wydało w poniedziałek oświadczenie, w którym stwierdza, że nie można zaakceptować „ideologicznych i niezgodnych z prawdą" założeń, na których zbudowana jest konwencja.
Biskupi przypominają, że zapowiedź premiera jest niezgodna z wcześniejszą obietnicą publicznej debaty nad dokumentem i jego skutkami. Jedynym środowiskiem, z którym się spotkał premier, był Kongres Kobiet. Premier nie przyjął np. przedstawicieli środowisk prorodzinnych, które apelowały o odrzucenie dokumentu.
Sprzeciw biskupów budzą kwestie, które w licznych oświadczeniach prezentowali przeciwnicy konwencji. Dokument wprowadza definicję płci „społecznie skonstruowane role, zachowania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn, przy czym pomija naturalne biologiczne różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną i zakłada, że płeć można wybierać". Niepokój budzi też nałożenie na sygnatariuszy aktu obowiązku edukacji i promowania m.in. „niestereotypowych ról płci", np. transseksualizmu. Biskupi nie zgadzają się na stwierdzenie, że przemoc wobec kobiet jest systemowa, a jej źródłem są religia, tradycja i kultura, co zachęca do walki „z dorobkiem cywilizacyjnym, traktowanym jako zagrożenie i źródło przemocy".
Zagrożenia, na które wskazuje prezydium episkopatu, w ocenie ekspertów Ministerstwa Sprawiedliwości mają charakter realny - powiedział KAI szef resortu Jarosław Gowin. W rozmowie „Rz" przyznał, że konwencja może otworzyć drzwi do legalizacji związków homoseksualnych i ich zrównania z małżeństwami.