Można powiedzieć, że wezwano księdza „z dalekiego kraju", bo od kilku lat dzieli ksiądz swój czas między pracę w Izraelu, Londynie i Rzymie. Odnajduje się ksiądz w polskich realiach?
Czasem jest tak, że człowiek jest daleko fizycznie, ale duchem wciąż jest w jednym miejscu. Będąc za granicą kilka razy dziennie przeglądam w internecie informacje z Polski. Śledziłem na bieżąco wszystko co dzieje się w naszym kraju, więc jakiegoś specjalnego oddalenia nie było. Jestem obecny na Twitterze i muszę powiedzieć, że będąc w Jerozolimie o tym, że moim nowym biskupem został ksiądz Tadeusz Pikus, dowiedziałem się z pańskiego tweeta.
To miłe, że ktoś mnie czyta. Swoją decyzją biskupi księdza zaskoczyli. Oprócz księdza w grze było jeszcze dwóch kandydatów?
Zawsze jest jakieś zaskoczenie. Tak samo byłem zaskoczony, kiedy biskup Tadeusz zapytał mnie, czy może zgłosić moją kandydaturę. Ślubowałem posłuszeństwo biskupowi i jego następcom - gdybym powiedział „nie" miałbym wyrzuty do końca życia. Powiedziałem, że jestem do dyspozycji. I już po wyborze, gdy arcybiskup Gądecki zapytał czy wybór przyjmuję, odpowiedziałem, że w duchu posłuszeństwa polecając moją pracę Matce Bożej i św. Janowi Pawłowi II, przyjmuję i jestem gotowy.
Świat dziennikarzy jest jednak nieco specyficzny. Nie ma ksiądz żadnych obaw?