Reklam jest coraz więcej: chcesz pokonać wysoką górę – weź proszek od bólu głowy. Chcesz ukończyć maraton – nie poradzisz sobie bez pigułki. Chcesz pobawić się z dziećmi – bez leku nie dasz rady.
- Szczytem wszystkiego jest reklama, w której dziecko prosi o proszek od bólu głowy dla mamy – denerwuje się prof. Marek Naruszewicz, dziekan Wydziału Farmacji Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Dzieci nie powinny mieć dostępu do leków. To mogłoby się zakończyć tragedią.
Rada Naukowa Wydziału Farmacji WUM opublikowała ostrzeżenie: "W związku z prowadzoną na niespotykaną dotąd skalę kampanię reklamową leków czujemy się w obowiązku przypomnieć Polakom, że niekontrolowane przyjmowanie tych preparatów jest poważnym zagrożeniem dla zdrowia (zawał serca i zgon)".
Niepokój farmaceutów budzą niesterydowe leki przeciwzapalne, czyli te, które zawierają ibuprofen, naproxen, diclofenac. Są wydawane bez recepty i dostępne nie tylko w aptekach, ale też w supermarketach i na stacjach benzynowych. – W każdej chwili pod ręką. Człowiekowi, który siedzi przy komputerze i boli go głowa, nie przyjdzie na myśl spacer. Raczej weźmie pigułkę – zaznacza prof. Naruszewicz.
Jak podaje Polski Urząd Rejestracji Leków, co dziesiąty przypadek zgłoszonego do nich niepożądanego działania leku dotyczy właśnie tej grupy farmaceutyków. – Te leki były kiedyś wydawane na receptę i moim zdaniem powinno się do tego wrócić. Doniesienia o działaniach niepożądanych, szczególnie wśród ludzi z niewydolnością układu krążenia, są niepokojące – mówi prof. Naruszewicz. – Jeśli kilkudziesięciu profesorów podpisuje się pod listem ostrzegawczym w tej sprawie, to pacjenci powinni wziąć to sobie do serca. To leki, które powinno się brać sporadycznie, a nie zjadać garściami. Niesterydowymi lekami przeciwzapalnymi zajmowała się też w ubiegłym tygodniu Rada Naukowa Narodowego Instytutu Leków.