Szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Tiencinie i parada wojskowa w Pekinie z udziałem ponad dwudziestu przywódców rozgrzewa piec propagandy Kremla. Zdjęcie Władimira Putina w towarzystwie przywódcy Chin Xi Jinpinga i premiera Indii Narendry Modiego ma utrzymywać Rosjan w przekonaniu, że „wszystko jest zgodne z planem”. Piosenkę pod taką nazwą zaśpiewał pod koniec lat 80. XX w. znany rosyjski muzyk punkrockowy Jegor Letow. Wyśmiał wówczas rozsypujący się ustrój komunistyczny. Dzisiaj Putin też woli zakłamywać rzeczywistość i tkwić w przekonaniu, że wszystko się toczy według ułożonego w Moskwie planu.
Czytaj więcej
Chiński przywódca rzucił w środę wyzwanie USA. Wydaje się, że Donald Trump zrozumiał
Jeszcze dalej poszedł propagandysta Łukaszenki, zestawiając zdjęcia: jedno z Białego Domu, gdzie Donald Trump spotkał się z prezydentem Ukrainy i przywódcami europejskimi, drugie – z placu Tiananmen, pełnego światowych liderów. Sugerował w ten sposób, że większość globu stoi po stronie Rosji. To oczywista manipulacja.
Sojusz wojskowy Rosji i Chin? To science fiction
Symboliczne jest to, że na uroczystościach w Pekinie przywódca Chin Xi Jinping ustawił obok siebie w pierwszym rzędzie Władimira Putina, Kim Dzong Una i Aleksandra Łukaszenkę. Co ich łączy? Nienawidzą Zachodu, gardzą demokracją, gwałcą prawa człowieka i – co najważniejsze – są zaangażowani w wojnę z Ukrainą.
Bez wsparcia technologicznego i gospodarczego Chin Putin nie byłby w stanie prowadzić czwarty rok wojny. Bez żołnierzy północnokoreańskich nie wypchnąłby ukraińskich sił z obwodu kurskiego. Bez białoruskiego dyktatora nie zaatakowałby Kijowa w 2022 roku.