„Jeżeli wygramy wybory, chcemy w kolejnej kadencji przeprowadzić kompleksową reformę sądownictwa, aby przede wszystkim sprawy były szybciej rozpatrywane” – oznajmił rzecznik rządu Piotr Müller. Wydawało się, że przez ostatnie osiem lat PiS nieustannie zmieniał coś w polskim sądownictwie. Zaczęło się od skoku na Trybunał Konstytucyjny, potem podbijano kolejne elementy systemu: powołującą sędziów Krajową Radę Sądownictwa, karzący sędziów system dyscyplinarny (przypomnijmy Izbę Dyscyplinarną czy tzw. ustawę kagańcową), Sąd Najwyższy, a po drodze jeszcze wymieniano prezesów sądów. Bo dla tzw. Zjednoczonej Prawicy najważniejsze nie było to, aby sądy funkcjonowały sprawnie. Najważniejsze było to, czyje sądy miały być. A miały być Zbigniewa Ziobry i Jarosława Kaczyńskiego.
Dlatego właśnie zmarnowano osiem lat. Kosztem były miliardy złotych kar nakładanych na Polskę za nieprzestrzeganie wyroków TSUE, pogorszenie relacji z Unią Europejską, która wszczynała kolejne postępowania przeciw polskiemu rządowi za to, że Polska nie potrafiła zagwarantować obywatelom (swoim i innych państw UE) prawa do rzetelnego i bezstronnego sądu, do czego zobowiązaliśmy się w europejskich traktatach. PiS jednak wolał opowiadać historyjki o suwerenności, naruszaniu kompetencji państw członkowskich i samemu kierować skargi do Trybunału Konstytucyjnego, a potem w tym TK wydawać decyzje o tym, że decyzje TSUE w sprawie sądownictwa są bezprawne.
Czytaj więcej
- Ta sprawa musi być przedmiotem referendum i my to referendum zorganizujemy - oświadczył prezes...
Do czego PiS są potrzebne nowe obietnice?
No ale nadchodzą wybory i teraz trzeba obiecać, że to wszystko się naprawi. Nic to, że przez ostatnie osiem lat Polki i Polacy byli świadkami tego, jak PiS pod rękę z Suwerenną Polską (wtedy jeszcze Solidarną Polską) sądownictwo niszczył. Przecież gdyby nie zniszczył, to nie byłoby czego teraz naprawiać. Proste. A ponieważ rzeczywistości nie da się zakłamać, to PiS nie może dziś twierdzić, że odniósł sukcesy na polu sądownictwa. I musi się do porażki przyznać.
Skądinąd to największy problem po ośmiu latach rządzenia. Każda nowa obietnica PiS wywołuje pytanie, dlaczego nie zrobiono tego wcześniej. A powtarzanie obietnic sprzed niemal dekady – o przyspieszeniu rozpatrywania spraw w sądach – pociągają za sobą pytania o to, czemu nie udało się tego zrobić dotychczas.