Papież Jan Paweł II, Karol Wojtyła, jest i pozostanie dla wielkiej, pewnie przeważającej części Polaków punktem odniesienia w narodowej historii i wielkim autorytetem. Ale wszyscy Polacy, nie tylko krytycy i wrogowie Kościoła, mają prawo poznać każdą, choćby najtrudniejszą prawdę o jego działalności duszpasterskiej. Dlatego trudno mi piętnować dziennikarzy i naukowców, którzy próbują wyświetlić nieznane wciąż fakty o jego postępowaniu w kwestiach związanych z pedofilią w Kościele. Jak jest to ważne także dla kondycji moralnej Kościoła, wiedzą sami polscy biskupi, którzy zdecydowali o powołaniu delegata ds. ochrony dzieci i młodzieży oraz Fundacji św. Józefa, pomagającej m.in. osobom skrzywdzonym przez pedofilów w sutannach.
W poszukiwaniach prawdy uczestniczą też dziennikarze „Rzeczpospolitej”. Publikujemy nasze materiały, z całą jednak świadomością, że ujawniają tylko część historycznej wiedzy. Część, która ostatecznie nie rozstrzyga, a tym bardziej jednoznacznie nie przesądza o winie św. Jana Pawła II.
Czytaj więcej
Dla polityków prawda o Janie Pawle II ma marginalne znaczenie i nikomu w kampanii nie jest potrzebna.
Przestrzeń dyskusji
By ostatecznie ocenić jego stosunek do księży pedofilów, potrzebne są kolejne lata pracy, dostęp do kościelnych archiwów i umiejętność osadzenia posiadanej wiedzy we właściwym kontekście. Nie można z góry wykluczyć błędów i zaniechań krakowskiego metropolity. Niemniej, przypominając czasy komunizmu, warto zwrócić uwagę, jak ważna była dla polskich hierarchów ochrona Kościoła przed inwigilującą i zwalczającą księży służbą bezpieczeństwa, jaka obawa przed manipulacją i szantażem. To był jeden z głównych motywów działań podejmowanych przez Karola Wojtyłę, który mógł przysłonić inne sprawy.
Na tym tle w ostatnim czasie, po ponad pół wieku od tamtych zdarzeń, wyjątkowej temperatury nabiera publiczny spór o osobę byłego krakowskiego metropolity. Z jednej strony jest zajadle atakowany; bez wątpienia są tacy, którzy chcieliby strącić go z piedestału. Z drugiej coraz głośniej odzywają się jego obrońcy. Trudno jednych i drugich atakować. Demokracja daje przestrzeń do takiej dyskusji, na tym polega wolność słowa.
Czytaj więcej
"Jak publikacje na temat tego, że Jan Paweł II, jeszcze zanim został papieżem, wiedział o przypadkach pedofilii w polskim Kościele, zmienia Pani/Pana ocenę papieża-Polaka?" - takie pytanie zadaliśmy uczestnikom sondażu SW Research dla rp.pl.
Druzgocące skutki
Jednak dużo ważniejsze jest to, by nie wplatać tego sporu w politykę, zwłaszcza nie wykorzystywać go w kampanii wyborczej. Instrumentalne użycie pamięci o papieżu przez którąkolwiek ze stron bez wątpienia uderzy w pamięć o Janie Pawle II. Polityka, zwłaszcza podczas kampanii wyborczej, polaryzuje. Zarówno zwolennicy rządzących, jak i opozycji zostaną postawieni przed wyborem: jesteś za świętością Karola Wojtyły czy przeciw. Taka polaryzacja może mieć druzgocące skutki dla pamięci o papieżu Polaku. Może uderzyć w jeden z niewielu autorytetów, jakie posiadamy jako społeczeństwo.
Dlatego z całą stanowczością domagamy się, by nieopisana i niewyjaśniona do końca kwestia stosunku krakowskiego metropolity do pedofilów w jego diecezji nie była wykorzystywana w kampanii wyborczej. By walczący o władzę politycy nie brudzili pamięci o człowieku, który stał się bohaterem zbiorowej pamięci w naszym kraju i całym świecie. W imię zachowania polskiej tożsamości zbiorowej powinni to zadeklarować zarówno partie polityczne, jak i ich liderzy. Podobnie i z całą stanowczością powinni zabrać głos polscy biskupi. Jan Paweł II jest częścią naszej historii i narodowej aksjologii. Strącenie go z pomnika może być ostatecznym ciosem zadanym polskiemu Kościołowi. Ludzie odpowiedzialni za wspólną przyszłość powinni mieć tego świadomość.