Reklama
Rozwiń
Reklama

Marek Magierowski o Parlamencie Europejskim

Jeśli komuś się wydawało, że można oddzielić polską prezydencję od kampanii wyborczej, w środę wszystkie złudzenia prysły. Donald Tusk przedstawiał w Parlamencie Europejskim program swojego rządu na czas przewodnictwa w UE.

Aktualizacja: 06.07.2011 20:01 Publikacja: 06.07.2011 19:59

Marek Magierowski

Marek Magierowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Nie wychylił się, niestety, ponad poziom standardowych  unijnych banałów o głębszej integracji, silnych instytucjach i kryzysie zaufania w Europie. Tusk przestrzegał także przed etatyzmem, co brzmiało szczególnie uroczo w ustach człowieka, który częściowo znacjonalizował OFE, a spółki państwowe "prywatyzuje", sprzedając je innym spółkom państwowym.

Tak czy inaczej szefowie głównych frakcji w europarlamencie uznali wystąpienie polskiego premiera za "wspaniałe". Nic dziwnego, skoro sami od lat nie potrafią powiedzieć niczego ciekawego na temat przyszłości Unii poza przyprawiającym o mdłości sloganem: "Więcej Europy!".

Na szczęście europosłowie PiS, ze Zbigniewem Ziobrą na czele, zadbali o to, by ich koledzy z innych krajów nie posnęli z nudów. Ziobro zaatakował Tuska za dławienie wolności słowa w Polsce, przypominając m.in. wyrzucanie z telewizji dziennikarzy krytycznych wobec władzy. Były minister sprawiedliwości nawiązał także do sytuacji "Rzeczpospolitej", w której Skarb Państwa od dłuższego czasu usiłuje wpływać na linię redakcyjną.

Wybuchła tradycyjna staropolska awantura. Politycy PO określili mowę Ziobry jako niesmaczną i zarzucili mu pranie krajowych brudów na europejskim podwórku. A Marek Siwiec z SLD po raz kolejny posłużył się Barbarą Blidą, malując obraz czarnosecinnej Polski pod rządami Jarosława Kaczyńskiego.

Przyznaję, szarża Ziobry nie była szczytem wyrafinowanej retoryki. Inauguracja naszej prezydencji to nie jest dobry moment na dyskusję o kondycji polskich gazet i telewizji (choć gdyby część europosłów chciała się dowiedzieć, jak zrobić z publicznych mediów partyjną tubę, Tusk zapewne chętnie podzieliłby się swoimi doświadczeniami). Ponadto deputowani PiS są postrzegani w PE jako ponurzy, zrzędliwi i nieznających języków eurosceptycy, a tym samym ich argumenty trafiają zazwyczaj w próżnię  – nawet jeśli jest w nich wiele racji.

Reklama
Reklama

To nie była zbyt przyjemna i elegancka kłótnia, ale polityka – nawet w Strasburgu – nie polega przecież wyłącznie na odbieraniu całusów od Martina Schulza i Guya Verhofstadta.

Nie wychylił się, niestety, ponad poziom standardowych  unijnych banałów o głębszej integracji, silnych instytucjach i kryzysie zaufania w Europie. Tusk przestrzegał także przed etatyzmem, co brzmiało szczególnie uroczo w ustach człowieka, który częściowo znacjonalizował OFE, a spółki państwowe "prywatyzuje", sprzedając je innym spółkom państwowym.

Tak czy inaczej szefowie głównych frakcji w europarlamencie uznali wystąpienie polskiego premiera za "wspaniałe". Nic dziwnego, skoro sami od lat nie potrafią powiedzieć niczego ciekawego na temat przyszłości Unii poza przyprawiającym o mdłości sloganem: "Więcej Europy!".

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro bez odznaki szeryfa nie okazał się kowbojem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Działka pod CPK odkupiona przez państwo. Teraz tylko PiS ma problem z tą aferą
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Donald Tusk je przystawki, żurek i czeka na drugie danie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama