Jacek Wojtaś: SN wzmacnia ochronę twórców na portalach

Waga wyroku Sądu Najwyższego przeciwko Chomikuj.pl polega na tym, że orzeczenie idzie dalej nawet niż TSUE: sankcje za naruszenie praw autorskich mogą być stosowane także wobec pośredniego naruszyciela, portalu hostingowego – wyjaśnia Jacek Wojtaś, koordynator ds. europejskich Izby Wydawców Prasy.

Publikacja: 19.09.2022 07:15

Jacek Wojtaś

Jacek Wojtaś

Foto: rp.pl

Prawnicy zajmujący się prawem autorskim mówią, że niedawny wyrok Sądu Najwyższego przeciwko operatorowi serwisu Chomikuj.pl jest precedensowy dla tego segmentu internetu. Co jest w tej sprawie takie szczególne, poza tym, że trwała dziesięć lat ?

To rzeczywiście bardzo ważny wyrok. Oddalając skargę kasacyjną serwisu na wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 2017 r., w którym uznano serwis za bezpośrednio odpowiedzialny za naruszenia autorskich praw majątkowych, Sąd Najwyższy przedstawił w uzasadnieniu szereg argumentów, które będą miały istotne znaczenie dla działalności platform internetowych i ich odpowiedzialności.

Czytaj więcej

Sąd Najwyższy wzmacnia pozycje właścicieli utworów

To proszę omówić po kolei najważniejsze wskazania tego wyroku SN.

Po pierwsze, SN stwierdza, że w przypadku poinformowania usługodawcy przez uprawnionego do praw autorskich o istnieniu naruszenia, usługodawca jest nie tylko zobowiązany do niezwłocznego usunięcia danych lub zablokowania do nich dostępu, ale także „do podjęcia odpowiednich środków w celu przeciwdziałania dalszym naruszeniom”, a jeśli takich środków nie poweźmie – posiadacz praw może zwrócić się do sądu o wydanie nakazu sądowego. Tym samym potwierdzono możliwość stosowania mechanizmów typu „stay down”. To oznacza, że serwisy hostingowe, które nie spełnią takiego obowiązku, nie będą mogły skorzystać z wyłączenia od odpowiedzialności, jakie przewidziane jest w ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną.

Po drugie, SN – przywołując art. 18 ust. 1 dyrektywy 2000/31/WE (tzw. dyrektywy o handlu elektronicznym), pozytywnie odniósł się do możliwości stosowania wobec pośredników internetowych art. 439 kodeksu cywilnego, co oznacza, że na te podmioty można nakładać obowiązki prewencyjne, których celem jest wyeliminowanie, a przynajmniej znaczne ograniczenie liczby naruszeń praw autorskich.

Sąd odwoływał się także do orzecznictwa TSUE.

W tym przypadku SN nie tylko odwołuje się do TSUE, ale nawet idzie dalej. Sąd wprost wskazał, że sankcje za naruszenie praw autorskich z art. 79 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych mogą być stosowane nie tylko do bezpośredniego sprawcy naruszenia. Zatem środki wymienione w art. 79, w tym kwestionowana przez niektórych dwukrotność stosownego wynagrodzenia, mogą znaleźć zastosowanie również do naruszyciela pośredniego.

Czas najwyższy przybliżyć status tych portali – pośredników. Jak one działają na rynku?

Mamy tu do czynienia z tzw. usługami hostingu, czyli możliwością przechowywania plików na zewnętrznym portalu. Tego typu usługi powstały dawno temu, kiedy sprzęt komputerowy był mocno ograniczony i – ze względu na niewielką pojemność dysków – nie pozwalał na przechowywanie dużych plików. Te internauta przechowywał zatem na zewnętrznych serwerach. Obecnie, przy tanich nośnikach pamięci o ogromnej pojemności, usługi hostingu powinny tracić na znaczeniu. Problem polega jednak na tym, że stały się one popularnym źródłem bezprawnego pobierania filmów, muzyki, a nawet całych wydań tytułów prasowych, wbrew woli twórców, producentów i wydawców.

Na czym polega modus operandi tych portali, że tak trudno je przywoływać do porządku?

Powszechnie wiadomo, że usunięty konkretny plik bardzo często pojawia się zaraz na koncie innego użytkownika lub innym koncie tego samego użytkownika. Zatem uzależnianie zgłaszania bezprawności od podania konkretnego adresu URL, tak jak czyni to wiele podmiotów, w przypadku portali, które swój model biznesowy oparły na bezprawnym udostępnianiu treści (sprzedaż powierzchni reklamowej, opłaty za transfer, opłaty za prędkość transferu), jest niczym innym, jak tylko próbą uniknięcia odpowiedzialności, przy pełnej świadomości nielegalności swojej działalności.

Jak portal ma filtrować utwory? Czy są na rynku odpowiednie narzędzia i jak kosztowne?

Istnieją mniej lub bardziej zaawansowane systemy, które pozwalają na sprawdzenie, czy dany materiał wykorzystuje cudze utwory. Oparte one są m.in. na tzw. sumach kontrolnych czy odcisków plików (tzw. fingerprints). Jest to system stosowany m.in. na popularnym portalu, na którym internauci udostępniają materiały audiowizualne. Od wielu lat na polskich uczelniach stosuje się także program sprawdzający oryginalność prac dyplomowych. Rozwiązania te są coraz tańsze, a ich skuteczność coraz większa. W pewnych okolicznościach można uzależnić stosowanie tego systemu od dostarczenia cyfrowej kopii utworu, która będzie służyć jako materiał porównawczy czy, technicznie rzecz ujmując, do wyliczenia cyfrowego odcisku pliku. Ale sposób przekazywania takiej kopii udostępniony przez portal nie może być nadmiernie uciążliwy.

A co nam SN powiedział o działalności pozwanego portalu, choć naturalnie interesuje nas cały ten segment internetowego rynku.

SN wyraźnie stwierdził, że w tej sprawie zachowanie serwisu może być kwalifikowane nie tylko jako pomocnictwo w naruszeniu majątkowych praw autorskich, gdyż nie przeszkodził czynowi wyrządzającemu szkodę, choć taki obowiązek na nim spoczywał, ale wręcz jako współsprawstwo bezpośrednie, skoro – mając wiedzę o naruszeniu majątkowych praw autorskich powodów – zawierał za stosownym wynagrodzeniem umowy z osobami (innymi niż użytkownicy, którzy zamieścili pliki zawierające filmy powodów), które chciały uzyskać dostęp do bezprawnie rozpowszechnionego utworu audiowizualnego. Nie miał on też żadnych technicznych trudności, by blokować dostęp do filmów, których ochrony domagali się uprawnieni.

W uzasadnieniu wyroku mówi się też o roszczeniu poszkodowanego o podjęcie przez naruszyciela środków niezbędnych dla odwrócenia niebezpieczeństwa (art. 439 k.c.) które może być wyrażone przez uprawnionego w sposób ogólny.

Jest to związane z kwestią tzw. wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych i interpretacją tego pojęcia. Serwisy często domagają się, aby taka wiarygodna wiadomość zawierała link do konkretnego pliku albo adres URL folderu i dokładną nazwę pliku. Żaden przepis obowiązującego prawa tego jednak nie wymaga. W tym zakresie już sąd apelacyjny stwierdził, że cecha wiarygodności „nie odnosi się do technicznej postaci zgłoszenia, lecz do zasadności uznania zgłoszenia za uprawdopodobnione”. Zawiadamiający o bezprawności danych może to uczynić w sposób dowolny, pod warunkiem że dane te zostaną opisane w sposób pozwalający na ich identyfikacje.

Ale czy portal ma możliwość przeprowadzenia takiej identyfikacji?

Należy zauważyć, że ten serwis oferował płatną usługę, polegającą na usuwaniu wszystkich plików danego uprawnionego, z której skorzystał pewien wydawca, dzięki czemu wydawane przez niego publikacje nie były dostępne na serwisie. Pokazuje to tylko, że serwis jest technologicznie przygotowany do blokowania dostępu do treści bez konieczności wskazywania konkretnego adresu URL. Nic nie stało zatem na przeszkodzie stosowaniu roszczenia prewencyjnego (art. 439 k.c.), pozwalającego na szybkie podjęcie środków (w tym środków zabezpieczających) mających na celu zakończenie wszystkich możliwych naruszeń oraz przeciwdziałanie wszelkim dalszym szkodom.

Są jednak pewne warunki, jakie musi spełnić żądanie o odwrócenie niebezpieczeństwa z art. 439 k.c. Czy naruszenia muszą być duże, czy wystarczą w niewielkiej skali, ale np. powtarzające się?

Podzieliłbym tutaj stanowisko sądu I instancji. W niniejszej sprawie serwis nie kwestionował, że z jego usług korzystają internauci, którzy bezprawnie udostępniają filmy. Spór dotyczył tylko tego, jaka jest skala tego zjawiska. Wydaje się jednak, że nie powinno to mieć zasadniczego wpływu na rozstrzygnięcie sprawy, gdyż nawet przy niewielkiej skali naruszeń uprawnieni mają prawo domagać się ochrony ich praw, a jedynie zmniejszony może być zakres odpowiedzialności serwisu (odpowiedzialność deliktowa z art. 415 k.c.). W takiej sprawie możliwe jest także zastosowanie art. 439 k.c., który stanowi ogólne źródło obowiązku podjęcia działań odwracających grożące niebezpieczeństwo. Filmy, o ochronę których walczyli uprawnieni, były dostępne na serwisie przez cały czas trwania procesu, a zatem nadal istniała obawa, że naruszenia będą się powtarzać, że istnieje zagrożenie dalszą szkodą i ten stan stanowi cechy względnej trwałości. Oczywiście, powtarzalność (nawet niewielkich) naruszeń jeszcze mocniej uzasadnia konieczność stosowania środków prewencyjnych i rozwiązań typu notice and stay down (zgłoszenie i trwałe zablokowanie w przyszłości).

Czy występujący o ochronę ma obowiązek dokładnie wykazać swoje prawa autorskie do utworów, których ochrony domaga się, czy wystarczy, że dysponuje np. połową prawa do danego utworu np. jako spadkobierca?

Domagający się ochrony powinien w odpowiedni sposób wykazać swoje uprawnienia. W tym zakresie istnieją jednak m.in. pewne domniemania czy zasady uregulowane w art. 11, 12 czy 15 ustawy o prawie autorskim. Nie ma jednak konieczności wykazania posiadania 100 proc. praw.

A czy warunkiem zasądzenia przez sąd środków dyscyplinujących (ochronnych) jest wykazanie, że portal – pośrednik jest zaangażowany w umieszczanie na nim utworów np. przez nagradzanie swoich użytkowników? Albo że czerpie z utrzymywania na portalu pirackich utworów korzyści?

Nie jest to konieczne. Osiąganie korzyści majątkowych w wyniku prowadzenia usług hostingowych nie oznacza od razu, że serwis ponosi odpowiedzialność za bezprawne udostępnianie treści przez użytkowników. Odpowiednie wyłączenia od odpowiedzialności są przewidziane zarówno w dyrektywie o handlu elektronicznym, jak i w implementującej ją ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Zgodnie z odpowiednimi przepisami rozstrzygające jest posiadanie wiedzy o dokonywanych naruszeniach.

Czy nie łatwiej jednak właścicielom utworów lub organizacjom zbiorowego zarządzania utworami wytaczać pozwy bezpośrednio zamieszczającym je na takich portalach?

Jest to jedna z możliwości, ale – jak pokazują doświadczenia – całkowicie nieskuteczna, a często też całkowicie nieopłacalna ekonomicznie. Możliwość pozwania portalu, wobec jego znaczącej, aktywnej roli oraz posiadanych możliwości technicznych – jak w niniejszej sprawie – jest zdecydowanie bardziej skuteczna. W tym sensie wyrok SN potwierdzający możliwość pociągnięcia serwisu do odpowiedzialności ma przełomowe znaczenie. Także dlatego, że wyrok i jego uzasadnienie stanowią istotny krok w stronę podniesienia poziomu ochrony i skuteczności jej egzekwowania przez uprawnionych z tytułu praw autorskich.

Prawnicy zajmujący się prawem autorskim mówią, że niedawny wyrok Sądu Najwyższego przeciwko operatorowi serwisu Chomikuj.pl jest precedensowy dla tego segmentu internetu. Co jest w tej sprawie takie szczególne, poza tym, że trwała dziesięć lat ?

To rzeczywiście bardzo ważny wyrok. Oddalając skargę kasacyjną serwisu na wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 2017 r., w którym uznano serwis za bezpośrednio odpowiedzialny za naruszenia autorskich praw majątkowych, Sąd Najwyższy przedstawił w uzasadnieniu szereg argumentów, które będą miały istotne znaczenie dla działalności platform internetowych i ich odpowiedzialności.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona