US Open w golfie: tylko dla najtwardszych

118. turniej US Open – najtrudniejsze golfowe wyzwanie w Ameryce – zaczął się od potężnych kłopotów wielu sław z Tigerem Woodsem włącznie

Aktualizacja: 15.06.2018 15:16 Publikacja: 15.06.2018 11:22

US Open w golfie: tylko dla najtwardszych

Foto: AFP

Turniej nieopodal miejscowości Southampton (w stanie Nowy Jork – na Long Island) przypomni starą, nawet bardzo starą szkołę golfa. Pole Shinnecock Hills Golf Club powstało w 1891 roku – członkowie klubu byli wśród założycieli United States Golf Association. Tylko w tym miejscu Ameryki turniej US Open rozegrano w trzech stuleciach – w XIX (1896, 1900), XX (1986, 1995) i XXI wieku (2004, 2018, 2026 – jest już w planach).

Dla grających oznacza to tradycję niemal w klasycznym szkockim wydaniu: fairwaye otoczone gęstą i wysoką trawą oraz wystawiona na silny wiatr otwarta, pofałdowana przestrzeń, trochę trawy, trochę piachu, 18 czerwonych flag. Bez osłony drzew, bez łatwych do odczytania punktów odniesienia.

Dochodzi potężna presja – sam tytuł wielkoszlemowy waży bardzo wiele, nagroda to nie tylko 2,16 mln dolarów z puli 12 mln, srebrzysty puchar (o bardzo praktycznej nazwie: U.S. Open Championship Trophy) i złoty medal im. Jacka Nicklausa, ale też nieprzemijająca sława – US Open jest z założenia najtrudniejszym wyzwaniem dla golfistów na amerykańskiej ziemi.

Shinnecock Hills Golf Club leży na ziemi indiańskiej (Shinnecock to nazwa lokalnego plemienia, głowa wodza jest w logo klubu). Gdy rozgrywany jest tak ważny turniej, znów trzeba było w najstarszym w USA golfowym budynku klubowym negocjować z potomkami pierwotnych mieszkańców Long Island (żyją w pobliskim rezerwacie) warunki organizacji kolejnego wydarzenia – to jeszcze jeden element tradycji.

To, że US Open jest niekiedy bardzo brutalnym testem umiejętności najlepszych zawodowców świata zobaczymy także w tym roku. W Shinnecock Hills GC też wygra nie tyle najlepszy, co najtwardszy ze 156 uczestników. Zwycięzca z 1986 roku Raymond Floyd napisał po sukcesie książkę tylko o tym, jak udanie walczył z polem wokół greenów i dobrze się sprzedała.

Wprawdzie w tym roku nieco poszerzono fairwaye, by specjaliści od długich uderzeń też mieli szansę pokazania umiejętności, ale przycięta krótko trawa wokół greenów zwielokrotni każdy błąd celowania i każe pokazać także talent do krótkiej gry.

Pierwsza runda udowodniła, że wysokie wyniki nie padną. Pole ma długośc ok. 6800 m, par 70, wyniki o jedno uderzenie lepsze od normy (69) osiągnęła tylko czwórka: Amerykanie Scott Piercy, Russell Henley i Dustin Johnson (mistrz US Open 2016) oraz Anglik Ian Poulter. Równo z par zagrał Jason Dufner. Reszta , czyli 152 grających – na plusie.

Ostatni jest młody zawodowiec angielski Scott Gregory, który przekroczył par o 22 uderzenia i zapewne po piątku pojedzie do domu, ale przynajmniej zostanie mu pamiątkowe zdjęcie z Tigerem Woodsem, jakie przezornie zrobił w dniu treningowym.

Tiger i cały turniej jak zawsze przyciągają tysiące kibiców oraz miliony telewidzów, tym bardziej, że w USA golfowy US Open ma znacznie większą widownię niż piłkarskie mistrzostwa świata, które tego samego dnia zaczęły się w Rosji.

Wielcy bohaterowie golfowego świata na starcie 118. US Open nie spisali się jednak dobrze. Tylko Dustin Johnson, lider rankingu światowego może mówić, że zaczął doskonale. Inni raczej przeklinają tradycję Shinnecock Hills – Rory McIlroy zaliczył w pierwszej rundzie 80 uderzeń (+10) i dzieli 128. miejsce, Jason Day miał wynik 79 (+9) i jest 114. z kilkoma innymi golfistami, Tiger Woods też nie zachwycił (78), tyle samo co Jon Rahm, Jordan Spieth, Adam Scott i Ernie Els – taki wynik oznaczał wspólne 101. miejsce.

Obrońca tytułu mistrza Brooks Koepka zajmuje dzielone 46. miejsce (+5). Justin Thomas, lider FedExCup – klasyfikacji najmocniejszej ligi świata PGA Tour, może zatem mówić, że nie stracił wiele w rundzie liczącej 74 uderzenia (+4). Wystarcza na 37. pozycję.

Dziś dzień drugi turnieju, emocje wzrosną także dlatego, że to dzień odcięcia części grających – wedle zasad US Open do rund finałowych w sobotę i niedzielę zakwalifikuje się najlepsza sześćdziesiątka plus ci, którzy dzielą wynik na ostatnim miejscu dającym awans. Odpadający profesjonaliści dostaną po 4000 dolarów na otarcie łez, amatorzy (jest ich kilku, w końcu to otwarte mistrzostwa USA) nie dostają nic.

Turniej nieopodal miejscowości Southampton (w stanie Nowy Jork – na Long Island) przypomni starą, nawet bardzo starą szkołę golfa. Pole Shinnecock Hills Golf Club powstało w 1891 roku – członkowie klubu byli wśród założycieli United States Golf Association. Tylko w tym miejscu Ameryki turniej US Open rozegrano w trzech stuleciach – w XIX (1896, 1900), XX (1986, 1995) i XXI wieku (2004, 2018, 2026 – jest już w planach).

Dla grających oznacza to tradycję niemal w klasycznym szkockim wydaniu: fairwaye otoczone gęstą i wysoką trawą oraz wystawiona na silny wiatr otwarta, pofałdowana przestrzeń, trochę trawy, trochę piachu, 18 czerwonych flag. Bez osłony drzew, bez łatwych do odczytania punktów odniesienia.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Inne sporty
Rusza Grand Prix na żużlu. Bartosz Zmarzlik w pogoni za piątym złotem
Inne sporty
Polacy zaczynają mistrzostwa świata w cheerleadingu. Nadzieje są duże
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej