Zapomniani jeńcy

Kilkanaście tysięcy bolszewickich jeńców zmarło w polskich obozach po wojnie 1920 r. Ale ci, którym udało się przetrwać i wrócić do ojczyzny, zostali wkrótce zamordowani na rozkaz Stalina.

Publikacja: 24.11.2022 22:00

Obóz jeniecki pod Strzałkowem. Tam we wrześniu 1920 r. wybuchły aż trzy epidemie: tyfusu, czerwonki

Obóz jeniecki pod Strzałkowem. Tam we wrześniu 1920 r. wybuchły aż trzy epidemie: tyfusu, czerwonki i cholery. Wielu czerwonoarmistów zmarło

Foto: Bialo-zielony

„Każdy przyłapany na rabunku czy walce z bezbronną ludnością będzie na miejscu rozstrzelany” – odezwę tej treści, skierowaną do rosyjskiego 3. Korpusu Kawalerii (który „wsławił się” paleniem wsi, gwałtami i mordowaniem cywili), wydał 22 sierpnia 1920 r. generał Władysław Sikorski – dowódca polskiej 5. Armii stacjonującej na północ od Warszawy. Trzy dni wcześniej szarża brygady pułkownika Kazimierza Rumszy na oddział 3. Korpusu ocaliła Płock od bolszewików i zapobiegła atakowi na Warszawę od strony zachodniej (co mogło odwrócić losy całej wojny). Spod Płocka uciekł w panice dowódca sowieckiego korpusu – owiany złą sławą rzeźnik Gaja Dmitriewicz Gaj – a resztki jego oddziałów, aby nie dostać się do polskiej niewoli, próbowały przebijać się na wschód, do głównych sił bolszewickich. Dochodziło przy tym do wielu zbrodni wojennych, gdy Rosjanie atakowali bezbronne polskie wsie. To dlatego właśnie gen. Sikorski wydał tę odezwę i nakazał swoim żołnierzom pilne jej egzekwowanie. Okazało się jednak, że rozkaz Sikorskiego trzeba było wykonać tylko raz. 24 sierpnia pod Mławą (ponad 100 kilometrów na północ od Warszawy) rozstrzelano 200 czerwonoarmistów za to, że dwa dni wcześniej wymordowali kompanię piechoty, którą wzięli do niewoli.

Do obozów

Zachowane źródła wskazują, że egzekucja pod Mławą była jedynym przypadkiem, kiedy rozstrzelano bolszewików za popełnione zbrodnie. Kilka dni po Bitwie Warszawskiej i zwycięskiej szarży pułkownika Rumszy na przedpolach Płocka nie było już wątpliwości, że Polska wygrała wojnę. W szeregach Armii Czerwonej nastąpiło rozprężenie – żołnierze nie mieli ochoty do walki, zdemoralizowani i głodni nie podejmowali walki z polskimi oddziałami, a gdy już się na nie natknęli, chętnie oddawali się do niewoli. Pod koniec września 1920 r. w obozach w Polsce łącznie przebywało około 85 tys. sowieckich jeńców, z których większość (około 65 tys.) dostała się do niewoli po Bitwie Warszawskiej. Wcześniej, w pierwszej fazie walk, jeszcze w 1919 r., Polacy wzięli do niewoli 7 tys. bolszewików.

Czytaj więcej

Flotylla Pińska na straży polskich rzek

Dla pokonanych żołnierzy wroga polskie dowództwo wydzieliło cztery obozy: w Wadowicach koło Krakowa, w Pikulicach niedaleko Przemyśla, w Dąbiu (dziś dzielnica Krakowa) oraz w Strzałkowie przy granicy prusko-rosyjskiej sprzed I wojny światowej. Wszystkie te miejsca przejęto po dawnych zaborczych armiach. W grudniu 1919 r. Ministerstwo Spraw Wojskowych wydało instrukcję, w której dokładnie sprecyzowało normy przetrzymywania w niewoli czerwonoarmistów: 500 gramów chleba, 150 gramów mięsa i 700 gramów ziemniaków, kawa, jarzyny i mydło. Według tych samych norm w ciągu tygodnia jeniec miał spożywać trzy razy w tygodniu mięso wołowe, dwa razy w tygodniu mięso końskie i dwa razy w tygodniu ryby (suszone, świeże lub śledzie). Jeńcom, którzy zgłosili taką potrzebę, a którzy nie sprawiali problemów administracyjnych, przysługiwały również papierosy. Wspomniany dokument gwarantował także personel medyczny, liczbę łóżek i służbę zdrowia w każdym obozie. Opisywał też procedurę przyjmowania jeńców do obozów. Wkrótce pojawił się wprawdzie pomysł, aby dla coraz większej liczby wziętych do niewoli zbudować większy obóz, co miałoby również znaczenie propagandowe. Marszałek Piłsudski nie chciał jednak o tym słyszeć. Wojna nie była jeszcze zakończona, a odbudowujące się polskie wojsko miało pilniejsze wydatki. Jednym z pierwszych, którzy odwiedzili te obozy jenieckie, był brytyjski dyplomata hrabia Edgar Vincent d’Abernon. W swoim dzienniku zapisał: „Wziąłem sobie za zadanie przekonać się naocznie, w jakich warunkach żyją jeńcy rosyjscy i, z tego, co widziałem, mogę powiedzieć, że traktowanie jeńców jest najzupełniej zadowalające. Nie dostrzegłem żadnego śladu znęcania się nad bezbronnymi. Jeńcy uważani są przez Polaków raczej za nieszczęśliwe ofiary niż za znienawidzonych wrogów. Widziałem, że są zdrowo i dobrze karmieni, a większość z nich robi wrażenie uszczęśliwionych z tego, że oto żyją sobie bezpiecznie i daleko od frontu”.

Jeńcy sowieccy wzięci do niewoli po bitwie pod Radzyminem (13–16 sierpnia 1920 r.) podczas wojny pol

Jeńcy sowieccy wzięci do niewoli po bitwie pod Radzyminem (13–16 sierpnia 1920 r.) podczas wojny polsko-bolszewickiej

Archiwa.gov.pl

Nie do końca była to prawda. 29 sierpnia 1920 r. w obozie jenieckim w Strzałkowie wybuchła epidemia tyfusu, której ofiarami padło w ciągu pierwszych ośmiu dni kilka tysięcy czerwonoarmistów. Wcześniej obóz przejściowy na przedmieściach Białegostoku odwiedził generał Zdzisław Hordyński-Juchnowicz – dyrektor departamentu sanitarnego Ministerstwa Spraw Wojskowych. W liście do naczelnego lekarza WP pisał: „Ośmielam zwrócić się do pana generała z opisem tego strasznego obrazu, który staje przed oczami każdego, kto przybywa do obozu. Panuje niemożliwy do opisania brud i niechlujstwo. Przed drzwiami baraków kupy ludzkich odchodów, które są rozdeptywane i roznoszone po całym obozie przez tysiące stóp. Chorzy są tak osłabieni, że nie są w stanie dojść do latryn, te zaś są w takim stanie, że nie sposób zbliżyć się do siedzeń, bo podłoga pokryta jest grubą warstwą ludzkiego kału. Baraki są przepełnione, wśród zdrowych pełno jest chorych. Według mnie tam na tych 1400 jeńców w ogóle nie ma zdrowych. Okryci łachmanami tulą się do siebie, próbując ogrzać się nawzajem. Dławi smród, bijący od chorych na dyzenterię i zakażonych gangreną, opuchniętych z głodu nóg. Dwóch szczególnie ciężko chorych leżało we własnym kale sączącym się przez poszarpane portki. Nie mieli już sił, by przesunąć się w suche miejsce. Jakiż to straszliwy obraz”. List generała Hordyńskiego-Juchnowicza pokazuje to, co dziś wiadomo dzięki badaniom historyków: ten fatalny stan sanitarny nie był wynikiem celowej polskiej polityki. Wielu czerwonoarmistów chorowało na tyfus plamisty, wielu innych przyniosło do Polski choroby weneryczne, potem wybuchła wśród nich epidemia cholery. Trudno się więc dziwić, że statystyki umieralności były bardzo wysokie. Tym bardziej że w obozach panowało przeludnienie. Rosjanie mieli wydzielone prycze do spania, ale nie wystarczyło ich dla wszystkich. Ci, którym nie udało się zdobyć tej imitacji łóżka, nocowali w ziemiankach naprędce wykopanych i źle przystosowanych do pobytu człowieka. Brakowało ubrań, butów i koców. Polacy nie byli w stanie również dostarczyć odpowiedniej ilości leków, ani zapewnić personelu medycznego (lekarze wraz z wojskiem szli na front). Z pomocą przyszedł więc… rząd USA (wówczas jeszcze rozważał dogadanie się z rządem Lenina) i wysłał opatrunki dla rosyjskich jeńców. Latem 1920 r., przed Bitwą Warszawską, gdy Armia Czerwona szła szybko na zachód, uciekający Polacy stracili dużą ilość sprzętu medycznego, który przez to nie trafił do obozów jenieckich.

Dodatkowym problemem był transport. Zmienne losy wojny sprawiły, że trzeba było bolszewickich zakładników przenosić do obozów położonych bardziej na zachód. Przewożono ich koleją, w bardzo złych warunkach, bez zapewnienia ogrzewania. Wszystko to przyczyniało się do większej śmiertelności jeńców. Jeśli wierzyć zachowanym dokumentom, to w latach 1919–1921 w polskich obozach jenieckich zmarło około 16–18 tys. bolszewików. Chowano ich w grobach w pobliżu obozów. Przez cały okres II Rzeczypospolitej polskie władze dbały o te cmentarze i nie czyniły żadnych przeszkód Rosjanom, którzy chcieli tam przyjeżdżać i je odwiedzać. Po wybuchu II wojny światowej większość mogił bolszewickich zniszczyła Armia Czerwona.

Czytaj więcej

Galeria osobliwości: marszałkowie Stalina

Najgorsza sytuacja panowała w obozie pod Strzałkowem. Tam we wrześniu 1920 r. wybuchły aż trzy epidemie: tyfusu, czerwonki i cholery. W efekcie władze wojskowe zdecydowały o wysłaniu do obozu profesora Feliksa Przesmyckiego – wówczas głównego polskiego epidemiologa. Profesor Przesmycki (zapisał się w historii jako twórca Państwowego Zakładu Higieny) potrzebował sześciu tygodni, aby w obozie w Strzałkowie poradzić sobie z epidemią.

Wymiana jeńców

Gdy działa na froncie wojny polsko-bolszewickiej zaczynały cichnąć, obie strony przystąpiły do rozmów pokojowych, których ważnym elementem była wymiana jeńców. 6 września 1920 r. w Berlinie przedstawiciele rosyjskiego i polskiego Czerwonego Krzyża podpisali umowę dotyczącą wymiany jeńców, a 12 października dodatkowe porozumienie dotyczące zawieszenia broni i odwołujące się do sprawy jeńców. Obie strony zobowiązały się powołać komisje do spraw wymiany jeńców. 30 grudnia obie strony przyjęły specjalny harmonogram zwolnień. Wynikało z niego, że liczba zwolnionych nie będzie przekraczać 4 tys. tygodniowo, przy czym w pierwszej kolejności wolność odzyskają cywile. Dotyczyło to obu stron, bo polski rząd bardzo zabiegał o to, aby wolność odzyskali również Polacy przebywający w obozach jenieckich na terenie ZSRR.

Do maja 1921 r. Polacy zwolnili 24 tys. rosyjskich jeńców, w zamian za wolność dla 12,5 tys. Polaków. Rządzący Rosją komuniści nie chcieli jednak, aby Polacy przebywający w obozach odzyskiwali wolność. W rezultacie rząd w Warszawie zawiesił zwalnianie jeńców do momentu, aż bolszewicy zaczną się wywiązywać z podpisanych porozumień. Dopiero wtedy rząd Lenina przestał utrudniać zwalnianie Polaków.

Na kolejowych punktach granicznych w Stołpcach i Kojdanowie oraz na liniach kolejowych Mińsk–Baranowicze i Równe–Szepietówka przedstawiciele polskiej i sowieckiej armii przekazywali sobie jeńców. Całość akcji ze strony sowieckiej koordynowała Jekatierina Pieszkowa – żona pisarza Maksyma Gorkiego, którą w nagrodę Polski Czerwony Krzyż odznaczył orderem. Łącznie dzięki wymianom na punktach granicznych do 1922 r. do Polski wróciły 24 tys. Polaków internowanych w obozach, a do ZSRR wyjechało ponad 65 tys. czerwonoarmistów.

Misja Międzysojusznicza do Polski, sierpień 1920 r. W pierwszym rzędzie od lewej: Edgar Vincent d’Ab

Misja Międzysojusznicza do Polski, sierpień 1920 r. W pierwszym rzędzie od lewej: Edgar Vincent d’Abernon, Jean Jules Jusserand, gen. Maxime Weygand, Maurice Hankey

autor nieznany

Wielka czystka

Nie wszyscy decydowali się na wyjazd. Wśród czerwonoarmistów znalazło się około tysiąca dawnych carskich żołnierzy, którzy nie uznawali nowej komunistycznej władzy i pragnęli dochować wierności carowi (choć dwa lata wcześniej monarcha i jego rodzina zostali zamordowani). Ci zadeklarowali, że chcą się włączyć do białogwardyjskich oddziałów walczących jeszcze z komunistami. I tak dostali się w szeregi oddziałów atamana Symona Petlury (w Ukrainie) albo pod komendę polskiego generała Stanisława Bułak-Bałachowicza, albo do partyzantki generała Borysa Peremykina. Wsparli więc dogorywające siły „białych” w ostatnim epizodzie rosyjskiej wojny domowej. Polskie władze patrzyły na to z dużą przychylnością, rozumiejąc, że im bardziej zaciekła wojna wewnętrzna w Rosji, tym bardziej bezpieczna jest Polska.

Sowiecki wywiad oczywiście szybko zorientował się, że część czerwonoarmistów ucieka z obozów za cichym przyzwoleniem Polaków, aby wstąpić do „białej” armii. Z dokumentów ujawnionych w 2010 r. przez rosyjskiego historyka Nikitę Pietrowa wynika nawet więcej: sowiecki wywiad obawiał się, że ceną za zwolnienie z obozu była zgoda na współpracę z polskimi służbami specjalnymi. Odnotowano to w dokumentach, co – jak się później okazało – stanowiło dla nieszczęsnych weteranów wyrok śmierci. W latach 30. nowy przywódca Związku Sowieckiego – Józef Stalin – przeniknięty obsesją spisków przystąpił do walnej i krwawej rozprawy ze wszystkimi, których uważał za „wrogów narodu”. Rozpoczął mordowanie swoich przeciwników politycznych, rozpoczął również „operację polską”, czyli czystki etniczne na polskiej ludności zamieszkującej zachodnie ziemie ZSRR. Do przeznaczonych do likwidacji Stalin zaliczył również byłych bolszewickich jeńców, którzy w 1920 r. dostali się do polskiej niewoli i przebywali w obozach. Stalin rozumował, że na pewno choć jeden z nich dał się zwerbować do pracy dla polskiego wywiadu w zamian za wolność, a skoro tak, to – zdaniem Stalina – na wszelki wypadek lepiej było zabić wszystkich. W 1937 r. – roku najbardziej krwawych „czystek” – rozpoczęły się aresztowania i egzekucje dawnych czerwonoarmistów. Po sfingowanych procesach rozstrzeliwano ich w miejscach straceń, głównie w Moskwie i okolicach. Niemal żaden z nich nie dożył wybuchu II wojny światowej.

Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił