Jeżeli się przyjrzeć miesięcznym wskaźnikom, to inflacja rośnie od października 2003 r., na co – z opóźnieniem i wahaniem, ale jednak – RPP reaguje zwiększaniem stóp. Ostatni raz w ubiegłą środę. Mimo tej decyzji wśród decydentów i analityków kwitnie optymizm. Zarówno NBP, jak i MF prognozują spadek inflacji od drugiego kwartału, a jeszcze niedawno tak pesymistycznie nastawieni analitycy bankowi przepowiadają, że stopy wzrosną jeszcze co najwyżej raz i do końca roku nie dojdą do 6 proc.

Z optymizmem jest jak z katarem. Nie bardzo wiadomo, skąd się bierze, ale niewątpliwie jest zaraźliwy. Nie po to jednak wydałem parę złotych na szczepionkę przeciw grypie, bym pozwolił sobie ów katar zainfekować. Do Europy nam daleko, a USA leżą jeszcze dalej. Bliżej znacznie do Dorohuska, Ornontowic (tu mieści się kopalnia Budryk) i Gdańska (tu mieści się siedziba „Solidarności” rozpoczynającej właśnie akcję „Wszyscy zasługujemy, żeby godnie zarabiać”).

Dlatego z niepokojem przypatruję się trzeciemu wierzchołkowi trójkąta – płacom, a bardziej sporom o ich wysokość. I widzę dwa nowe zjawiska. Pierwsze to powszechność. Dotarli do mnie ostatnio przedstawiciele orkiestry z miejscowości X z informacją o rozpoczynanym strajku i prośbą, bym ich poparł i nagłośnił. Niestety, musiałem odmówić, tłumacząc, że jeśli ktoś dziś strajkuje, to żaden news. News to dziś informacja, że jakaś instytucja budżetowa nie strajkuje. Druga nowość to skala zjawiska. W dotychczasowych protestach padały żądania podwyżek płac o 5 – 10 proc., czasem o 15 proc. Dzisiaj zalicytować mniej niż 50 proc. to wstyd i hańba. Co gorsza, zjawiskom tym towarzyszy trzecie, bardzo stare. Brak jakiejkolwiek reakcji władz.

Dlatego wspomniany trójkąt coraz bardziej jawi mi się jako ekonomiczna wersja trójkąta bermudzkiego, w którym w bliżej nieznany sposób ginąć będzie nasz wzrost gospodarczy. A taka konstatacja nie wpływa korzystnie na mój optymizm. Nie bronię oczywiście prawa do bycia optymistą ani prezesowi NBP, ani ministrowi finansów, ani nawet ekonomistom bankowym. Co najwyżej mogę się zastanawiać, czy wypowiedzi członka władz EBC, Axela Webera, że „nadzieje na obniżki stóp procentowych to wishful thinking’’, nie należy rozciągnąć także na nich.