Z opublikowanych przez GUS informacji wyłania się niezbyt ciekawy obraz gospodarki w listopadzie: choć tempo wzrostu cen słabnie, to coraz wolniej rosną także pensje, a co jeszcze gorsze – spadło zatrudnienie. Liczba miejsc pracy w firmach była w listopadzie o 12 tys. mniejsza niż w październiku i wyniosła 5,394 mln.
Według resortu pracy stopa bezrobocia w listopadzie wzrosła do 9 proc. z 8,8 proc. miesiąc wcześniej. – Spadek popytu zagranicznego, w szczególności ze strefy euro, a także silne wyhamowanie inwestycji przyczyni się do dalszego spadku zatrudnienia – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku. Dane GUS dotyczące planowanych przez przedsiębiorstwa zwolnień są na najwyższym od ponad trzech lat poziomie.
– Spadek zatrudnienia rodzi obawy o wzrost inwestycji – uważają ekonomiści BZ WBK. Ich dynamika już w trzecim kwartale wyraźnie spadła – do 3,5 proc.
Od grudnia 2007 roku najniższa była dynamika wynagrodzeń i wyniosła 7,4 proc. w ujęciu rocznym.
– Nadchodzą cięższe czasy dla firm. Będą musiały być bardziej oszczędne – mówi Grzegorz Maliszewski, ekonomista banku Millennium. To – wraz ze słabymi danymi o zatrudnieniu – pod znakiem zapytania stawia dalszy silny wzrost konsumpcji. Polacy mogą zacząć zaciskać pasa. Po słabych danych o inwestycjach i eksporcie przyczyniłoby się to do głębszego spowolnienia wzrostu PKB.