Bitcoin, najpopularniejsza wirtualna waluta świata, stracił od początku tygodnia 18 proc. wobec dolara. W środę po południu płacono 540 dol. za 1 bitcoina, czyli o 28 proc. niżej niż w tegorocznym szczycie z końcówki czerwca. Tak ostra przecena była w dużym stopniu reakcją na informację o tym, że hakerzy ukradli z działającej w Hongkongu giełdy Bitfinex 119,8 tys. bitcoinów (wartych w środę około 65 mln dol.). Bitfinex był jednym z największych na świecie rynków wirtualnych walut.
Nadwątlone zaufanie
„Bitfinex jest dużą giełdą, więc to bardzo poważne wydarzenie. Jednakże bitcoin wykazywał już odporność na podobne zdarzenia w przeszłości" – napisał Fred Ehrsam, współtwórca platformy tradingowej Coinbase, na której obraca się wirtualnymi walutami.
Bitfinex był w zeszłym miesiącu największą na świecie giełdą wirtualnych walut pod względem wielkości przeprowadzonych na niej transakcji dolarowych (największą giełdą bitcoinową świata jest chińska OKCoin, gdzie jednak 90 proc. transakcji jest denominowanych w juanach). To, że Bitfinex doświadczył tak dużego ataku cyberprzestępców, musiało więc doprowadzić do rynkowego wstrząsu i kryzysu zaufania do wirtualnej waluty.
O szczegółach ataku hakerskiego na tę giełdę na razie bardzo mało wiadomo. Ten wirtualny skok wzbudził obawy inwestorów, gdyż Bitfinex jest partnerem amerykańskiej firmy BitGO zapewniającej systemy zabezpieczeń umożliwiające trzymanie depozytów bitcoinowych online – tzw. systemy wielokrotnego podpisu. Na większości giełd depozyty w bitcoinach trzymane są w większości offline. Bitfinex zdecydował się jednak na to, by trzymać je online, by umożliwić klientom szybsze transfery tych środków.
„Jak dotąd dochodzenie BitGO nie odkryło żadnych śladów złamania barier bezpieczeństwa swoich serwerów oraz usług – podkreśla firma BitGO w komunikacie. – Wierzymy, że technologia wielokrotnego podpisu, na której oparte są systemy BitGO, nie została naruszona".