We wtorek nastroje na rynkach były wyraźnie gorsze. Indeks Stoxx Europe 600, obejmujący giełdy z całej Europy Zachodniej, tracił nawet 0,8 proc. Po południu ograniczył jednak straty, podobnie jak euro, które wobec dolara osłabiało się w trakcie sesji nawet o 0,9 proc. Komunikat S&P nie spowodował też wstrząsu na rynku długu. Rentowność (porusza się odwrotnie do cen) dziesięcioletnich obligacji Włoch dzisiaj nadal malała w reakcji na ogłoszony w poniedziałek w Rzymie nowy program oszczędnościowy.

– S&P nie wystraszyła rynków mocno, bo w zasadzie stwierdziła rzeczy oczywiste – oceniła Anita Paluch z brytyjskiej firmy Gekko Global Markets. – Wciągając 15 członków strefy euro na listę państw zagrożonych obniżką ratingu, S&P próbuje tylko dogonić bieg wydarzeń – przyznali analitycy Brown Brothers Harriman.

Pomimo ostrzeżeń S&P euro umacniało się wyraźnie wobec szwajcarskiego franka. To efekt spekulacji, że na posiedzeniu w połowie grudnia Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) zmieni politykę kursową polegającą na blokowaniu spadku kursu euro we frankach poniżej 1,20. Zdaniem ekonomistów banków UBS i Goldman Sachs SNB może podnieść ten limit do 1,25 franka za euro. Przekonać mogą go do tego dzisiejsze dane, że w listopadzie indeks cen konsumpcyjnych spadł w Szwajcarii o 0,5 proc. Za deflację odpowiada właśnie tegoroczne umocnienie franka, które sprawiło, że w Szwajcarii potaniały produkty z importu. Ale większość ekonomistów jest zdania, że deflacja nie jest groźna dla szwajcarskiej gospodarki, bo nie prowadzi do odkładania wydatków.

Pomimo oczekiwań, że SNB może zmienić politykę kursową, kurs franka w złotych mocno się nie wahał. Stało się tak, bo polska waluta wyraźnie osłabiała się dzisiaj wobec euro. Po południu za euro było trzeba zapłacić 4,48 złotego. To m.in. efekt słabszych prognoz dla polskiej gospodarki zawartych w projekcie budżetu na 2012 r.